[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życiu. Każdy miałby prawo żyć jak chce, kochać co chce, a co chce nienawidzić. Jeden
zbierałby zdjęcia podkasanych panienek i nie musiałby się z tym ukrywać, inny nalepiałby na
swoich książkach ekslibrisy i nikt by go za to nie zaszczuwał na śmierć. Byłby w tej powieści
dziennikarz, którego by nie zmuszano do uprawiania polemik, ale pisałby o architekturze i o
czarnoksiężnikach. Nie byłoby w tej książce zakazanych poetów, lecz każdy dobry poeta
cieszyłby się szacunkiem.
Tak. Inaczej niż w życiu westchnęła Czarna Milady. A w dziedzinie czarnoksięstwa
ma pan jakieś sukcesy?
Odpowiedziałem z pełną powagą:
Owszem, nawet duże.
To proszę zrobić swoje czary-mary i powiedzieć coś o mnie.
Z prawdziwą przyjemnością. Umie to zrobić każdy początkujący czarnoksiężnik. A
jeszcze w tak doskonałych warunkach...
Rzeczywiście, warunki do czarów były wspaniałe. Na dworze buszowała zawieja, za
oknem zastawionym deskami gwizdał wiatr. Trzy czwarte izby pławiło się w mroku i tylko od
ogniska w piecu rozchodził się krąg ciepła i światła. Trzaskały iskrami czerwona polana,
skakały języki ognia. Dookoła młyna trwał las, wielki i pusty...
Ująłem w swe ręce dłoń Czarnej Milady, rozchyliłem jej palce, spojrzałem na wnętrze
dłoni, poważny jak wróżbita. Mówiłem wolno, patrząc w ogień:
Nie znam pani imienia. Ma pani dwadzieścia siedem lat, urodziła się w rodzinie, która
kiedyś była bardzo bogata. Lecz nadszedł dzień, gdy całe bogactwo zostało jej odebrane... Nie
wiem czy kochała pani swego męża, lecz wiem, że rozdzieliła was wielka tragedia, że go już
nie ma między żywymi...
Skąd pan to wie? szepnęła niespokojna,
Proszę nie przerywać... Interesowały panią zawsze rzeczy piękne i wzniosłe. Kocha
pani i szanuje tylko piękno. Jest pani z gruntu uczciwa, ale to, co czyni, czym się zajmuje...
nie jest uczciwe.
Chciała mi wyrwać swą dłoń. Przytrzymałem ją silniej. Mówiłem dalej:
Kocha pani piękno, a przecież obcuje z ludzmi, którym daleko do piękna. Jest tych ludzi
trzech, jeden z nich najsprytniejszy, najgorszy, proszę strzec się go. To on chce panią mieć
za żonę, ale pani odtrąca go ze wstrętem. Jest pani samotna. Nauczona gorzkim
doświadczeniem pragnie pani związać się tylko z człowiekiem szlachetnym. Przeżyła pani
wiele smutku mówiłem już o tym i to wywarło na pani piętno. Nie jest pani podlotkiem i
wie dobrze, że życie jest trudne, pełne goryczy, szczególnie dla takich jak pani. Przestała pani
wierzyć, że są ludzie dobrzy, szlachetni i dlatego zgodziła się zawrzeć sojusz ze złem. Lecz
powiada Eurypides w słynnej tragedii Orestes:
Najgorsze plony daje ze złymi przymierze.
Nie warto go zawierać. Najczęściej utonie
Mąż zbożny, gdy na okręt siadł w bezbożnym gronie
%7łeglarzy zginie razem z tą przeklętą rzeszą.
Patrzyła na mnie spłoszona, a ja wczułem się w swoją rolę:
Powiadam pani raz jeszcze: proszę strzec się trójki swych przyjaciół i tego spośród
nich, który chce panią mieć za żonę. Proszę nie szukać skarbów, bo nie one dają szczęście...
Wyrwała mi rękę. Była jak rozzłoszczona łasica. W oczach jej widziałem lęk,
podejrzliwość, nienawiść, niedowierzanie.
Kim pan właściwie jest? syknęła. Policjantem? Szpiclem? Czarnoksiężnikiem?
Przesiadłem się na skraj skrzyni tak, żeby mieć twarz w ciemności. W karczmie w
Winodaju także siedziałem w półmroku. Nie, na pewno nie zapamiętała wtedy moich rysów.
Rozmyślała półgłosem:
Od kilku tygodni prześladuje mnie ktoś mi nie znany, ale chyba bardzo niebezpieczny.
Nic wiem, może to pan?
Nie zareagowałem ani słowem. Wstałem ze skrzyni i zabrałem się do rąbania podłogi.
Chciałem przygotować zapas drewna na całą noc.
Czy i pan także jedzie do Przeklętnika? zawołała przekrzykując uderzenia siekiery.
Przerwałem robotę.
Także? To znaczy, że pani jedzie do Przeklętnika. Bo ja... do Sulejowa.
Zacisnęła usta w nowym ataku złości. Kiedy jednak ułożyłem pod piecem kawałki desek i
zasiadłem z powrotem przy ognisku, powiedziała spokojnie:
Pan nie jest inżynierem. A w każdym razie nie rolnikiem. Wygląda pan raczej na...
zakochanego w sztuce.
Zdębiałem. Co u licha? Może teraz ona zacznie mi wróżyć i bawić się ze mną w
ciuciubabkę? Postanowiłem nie dopuścić do tego.
To może jeszcze ja coś powiem o pani... Jest pani spod znaku Panny. To dość
powszechny w pani rodzinie znak Zodiaku. Panną, spośród klejnotów, opiekuje się nefryt. I
[ Pobierz całość w formacie PDF ]