[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powinnaś się bać.
Gina wstała, jej szyderstwo już nie było tak wyrazne.  Nie?
 No nie. To znaczy, czasami będziesz musiała się mnie bać. Ale nie teraz.
 No to, kogo powinnam się obawiać? Ricka?
 No nie.  Znowu się pojawił przerażający uśmiech.
 No to kogo?
Belle westchnęła i spojrzała na Chelę. Chela nigdy nie spuściła wzroku z
Giny.
Gina zbladła, gdy Chela skupiła się na niej i jej przyjaciółkach. Rick nie miał
pojęcia co ona im robiła, ale nie wyglądało to dobrze. Gina niedługo po tym
stała się szlochającym wrakiem, zwijając się na podłodze, jej kumpelki nie
wyglądały lepiej.
 Teraz pudelki zapamiętają, że Omega przewyższa stopniem wszystkich
oprócz Alfy, Luny, Bety i Marshalla.  Belle postukała Ginę po głowie
zrolowanymi papierami.
 Czyli przede wszystkim ciebie. Więc radzę ci ją szanować, bo to, co ci
zrobiła stanie się codziennością, bądz będzie, co godzinkę.
Dzikie rozbawienie na twarzy Cheli dało mu znać, że prawdopodobnie
użyłaby jakieś luki w nowych zasadach Luny, świadomie bądz nie, by wyżyć się
na Ginie i jej przyjaciółkach.
 A teraz sio, mam randkę.  Belle poczekała cierpliwie aż Gina i jej
kompanki wycofały się w pośpiechu.
Rick uchwycił jedno przelotne spojrzenie dominującej kobiety, gdy go
mijała i zmroziło mu krew w żyłach. Wyjął telefon i zadzwonił do Bena.
 Tu Ben.
 Miej na oku kobiety. Belle właśnie werbalnie skopała tyłek Ginie i teraz
ta wygląda na żadną krwi.
 Zajmę się tym. Ciesz się lunchem.
Rick się rozłączył i ruszył w stronę swojej Luny, kręcąc figlarnie głową.
 Naprawdę jej nie znoszę.
Wziął ją za rękę i zaprowadził na miejsce.  Nie martw się. Nikt nigdy nie
był w stanie tego powiedzieć.
ROZDZIAA IV
Belle stała z odmarzniętym tyłkiem od zimnego, nocnego powietrza i
zastanawiała się co do diabła się dzieje.
Rick, ze skrzyżowanymi ramionami, patrzył uważnie na zgromadzoną
Sforę. Grupa osób chrząknęła, Rick kiwnął głową. Gdy przemierzał między
nimi wzrokiem nastała głucha cisza.
Belle spojrzała na grupę cichych ludzi, wszyscy niesamowicie patrzyli na
Ricka. Zauważyła jak sporadycznie kiwali głowami lub jak Gina, wyszydzili.
Wtedy Gina przestała i spojrzała gniewnie na Chelę, która uśmiechnęła się do
niej leniwie.
Co tu się do kurwy nędzy dzieje?
Zaczęła stukać stopą, grzebiąc na zmianę w kieszeniach od spodni.
Spojrzała w górę, patrząc na gwiazdy migoczące między drzewami. Wypuściła
powietrze znudzona.
 Belle?
Odwróciła się do Ricka, przestraszona, gdy zdała sobie sprawę, że Sfory już
nie było.
 Idziesz?
 Idę gdzie?
Wyglądał na zszokowanego.  Kierujemy się do Rezydencji na drinka,
świętować nasze partnerstwo.
 Eee. Naprawdę?
 Tak.
 Kiedy zdecydowaliście? - Belle poczuła jak jej nastrój się zaostrzył, i to
było dobre uczucie. Nigdy nie ośmieliła się stracić humoru w Halle z obawy
przed utratą jej  tak zwanych przyjaciół .
No i popatrz gdzie mnie to zaprowadziło.
Nie, definitywnie dobrze było przestać się kontrolować. Dowodem może
być nie wchodząca jej w drogę i unikająca przez cały dzień Gina! Istniały
wyrazne korzyści z braku kontroli gniewu.
 Właśnie przed chwilą.  Wyglądał na prawdziwie zmieszanego i troszkę
zdezorientowanego.
 Nic nie powiedziałeś.
 Rozmawiałem ze Sforą.
Jej brwi uniosły się do linii jej włosów.  Kiedy?
Patrzył na nią przez chwilę uważnie, szok ustępował z jego twarzy.
 Nie słyszałaś mnie prawda?
 No kiedy?  Zaczęła poważnie się irytować.
Rick wypuścił powietrze, przeczesując ręką włosy.  Chodz. Wyjaśnię ci po
drodze.  Złapał ją pod łokieć i zaczął iść.  Posiadam mentalne połączenie z
każdym członkiem Sfory.
 Taa, jak każdy Alfa.
 Nie. To znaczy, mogę ich słyszeć, a oni mnie.
 Tak tak, to oczywiste, że mogą.  Poklepała uspokajająco jego ramię.
 Nie, Belle. Mam na myśli, telepatię.
Zatrzymała się.  W ich głowach?
 Tak.
 Potrafisz czytać w moich myślach?
 Kiedy się postaram albo kiedy myślisz o czymś bardzo głośno, to tak.
Warknęła.
Chwycił władczo jej dłoń.  Oddaj mi klakson.
Kurwa. Wręczyła mu klakson ze sfrustrowanym westchnieniem.  Nigdy
nie pozwolisz mi się zabawić.
Wyraz jego twarzy złagodniał kiedy wydęła na niego wargi.  Gdybym
wiedział, wspomniałbym o tym wcześniej. Jesteśmy partnerami zaledwie przez
dzień.
Znowu zaczęli iść.  No więc od teraz spotkania Sfory będą przebiegać
werbalnie. Problem rozwiązany.
 Problem nie jest rozwiązany.
 Dlaczego nie?
 Bo nie mogę odbyć werbalnie spotkania Sfory.
 No, dlaczego nie? To coś w stylu rytualnego powiązania, którego nawet
nie będziesz mi wyjaśniał bo jestem kotem i nie zrozumiem?
 Rytualne powiązanie?
Pobłażliwe rozbawienie w jego głosie natarło na jej szybko strzępiący się
humor.  Rick.
Parsknął, uśmiech grasował dookoła kącików jego ust.
 Dlaczego nie możesz werbalnie konsultować się ze Sforą?
 Tradycja nakazuje by wszystkie zadania Sfory były omawiane przez Alfę
mentalnie.
Pozwoliła by jej usta zamieniły się w najsłodszy uśmiech, piejąc w środku
od zaniepokojonego wyrazu twarzy, jaki u niego zagościł.  Ale nie mogę cię
usłyszeć, gdy tak robisz.
 Wiem.  Poklepał jej dłoń.  Po spotkaniach upewnię się, że dowiesz się
wszystkiego.
Poczuła jak jej zęby próbują się zacisnąć i dała z siebie wszystko by się
zrelaksować. Przez jego grymas, nie była pewna czy się jej udało.  Jak mam
niby funkcjonować jako Luna, jeśli cię nie słyszę?
 Jestem pewien, że coś wymyślisz.
Byli już prawie w Rezydencji. Belle ponownie się uśmiechnęła, zachwycona,
kiedy poczuła jak zadrżał pod jej ręką.
 Tak jestem pewna, że coś wymyślimy.
Belle czuła się szaleńczo roztrzepana, kiedy Rick niósł ją do ich apartamentu
po imprezie z okazji ich sparowania. Najlepsza część? Gina i jej kompania
wolały opuścić to wydarzenie.
Nadal buczała  Little Red Riding Hood 10 gdy Rick zabrał ją prosto do
sypialni. Dave stał się totalnie zwariowany, gdy tylko dostał kilka mojitos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •