[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szych kompetencji przedstawicieli Rady Jedi, mamy dla was propozy-
40
cjê. JeSli zdoÅ‚amy przekonaæ Alwarich, aby podzielili siê z wami domi-
nacj¹ nad poÅ‚ow¹ stepów, nad którymi obecnie sprawuj¹ kontrolê, oraz
¿eby pozwolili wam korzystaæ z niektórych zasobów, jakie kryj¹ te zie-
mie, czy ludnoSæ unii zgodzi siê przestrzegaæ praw Republiki, zgodnie
z którymi dot¹d ¿yÅ‚a, i zapomni o niebezpiecznych dyskusjach o secesji?
Po tej nieoczekiwanej, niezwykÅ‚ej ofercie delegaci zaczêli szeptaæ
miêdzy sob¹. Ton tych szeptów i skrywane podniecenie SwiadczyÅ‚y, ¿e
nie uwa¿ali poprzedniej propozycji za szczególnie atrakcyjn¹.
Korzystaj¹c z ich dyskusji, Obi-Wan nachyliÅ‚ siê do swojej towa-
rzyszki.
 Du¿o im obiecujesz, Luminaro.
Poprawiła na plecach kaptur szaty.
 Przed przybyciem na tê planetê spêdziÅ‚am wiele czasu na stu-
diowaniu historii ludów Ansionu. Trzeba zrobiæ coS dramatycznego, aby
przerwaæ tê socjopolityczn¹ blokadê. To jedyny sposób, aby oni wszy-
scy zaczêli mySleæ o czymS innym ni¿ o oderwaniu siê od Republiki. 
USmiechnêÅ‚a siê.  PomySlaÅ‚am sobie, ¿e jeSli roztoczê now¹ perspek-
tywê mo¿liwoSci handlowych, to niexle nimi wstrz¹snê.
Obi-Wan spokojnie obserwowaÅ‚ cicho rozprawiaj¹cych delegatów.
O¿ywienie w ich twarzach i gestach byÅ‚o szczere, nie stanowiÅ‚o przed-
stawienia na u¿ytek goSci.
 Z pewnoSci¹ ci siê to udaÅ‚o  stwierdziÅ‚, podkreSlaj¹c swoje sÅ‚owa
lekkim uSmieszkiem, do którego zaczynaÅ‚a siê przyzwyczajaæ.  Ale
jeSli siê zgodz¹, postawisz nas w kÅ‚opotliwej sytuacji, bo bêdziemy
musieli siê wywi¹zaæ z obietnicy.
 Pani Luminara zawsze spełnia swoje obietnice!  W głosie Bar-
rissy zabrzmiaÅ‚ cieñ urazy.
 Bez w¹tpienia tak jest.  Obi-Wan pobÅ‚a¿liwie spojrzaÅ‚ na pada-
wankê.  Martwi mnie tylko, jak to wymóc na tej podzielonej, wiecznie
skłóconej gromadzie nomadów, którzy zw¹ siê Alwarimi.
Luminara przerwaÅ‚a ich rozmowê lekkim skinieniem gÅ‚owy. Delegaci
zakoñczyli wÅ‚aSnie o¿ywion¹ dyskusjê i usiedli znowu twarzami do goSci.
 Nikt nie w¹tpi, ¿e uzyskanie zgody Alwarich na taki ukÅ‚ad rady-
kalnie zmieniÅ‚oby sytuacjê, jaka tu obecnie panuje  przemówiÅ‚a trze-
cia przedstawicielka Ansionian, kobieta imieniem Induran.  Gdyby
udaÅ‚o siê zawrzeæ ten traktat, z pewnoSci¹ zawa¿yÅ‚by on na opinii tych,
którzy obecnie sprzyjaj¹ secesji od Republiki, poniewa¿ uwa¿aj¹, ¿e ta
nic dla nich nie robi.  Wielkie, wypukÅ‚e oczy spoczêÅ‚y na Jedi.  Jed-
nak wiêkszoSæ z nas uwa¿a, ¿e uzyskanie zgody Alwarich na taki ukÅ‚ad
jest wysoce nieprawdopodobne.
41
Po stronie goSci opowiedziaÅ‚ siê jednak do niedawna wojowniczo
nastawiony Tolut.
 Dla tych, którzy sprawiaj¹, ¿e w zamkniêtym pomieszczeniu pada
deszcz, nie ma rzeczy niemo¿liwych, nawet jeSli jest to rozs¹dny dia-
log z Alwarimi.
Luminara uSmiechnêÅ‚a siê do zwalistego humanoida. Mo¿e i lubiÅ‚
zaczepki, ale przynajmniej miaÅ‚ doSæ rozumu, aby zmieniæ zdanie, kie-
dy fakty tego wymagaÅ‚y. A to ju¿ byÅ‚o wiêcej, ni¿ daÅ‚oby siê powiedzieæ
do tej pory o jego ansioniañskich kolegach, choæ i oni zaczynali miêk-
n¹æ. W atmosferze wyczuwaÅ‚o siê subteln¹ zmianê. Wygl¹daÅ‚o, ¿e go-
spodarze, choæ mieli doSæ niepokonanej biurokracji Republiki, zapra-
gnêli nagle siê z ni¹ pogodziæ. Do Luminary i Obi-Wana oraz ich pada-
wanów nale¿aÅ‚o przekonanie ich do podjêcia wÅ‚aSciwej decyzji.
Wszystko w tej chwili zale¿aÅ‚o od skÅ‚onienia nomadów do współ-
pracy. Mistrzyni Jedi odniosÅ‚a wra¿enie, ¿e bêdzie to wymagaÅ‚o znacz-
nie wiêcej wysiÅ‚ku ni¿ ¿onglowanie karafkami z wod¹ w wygodnej sali.
 Jak znajdziemy Alwarich?  zapytał Anakin z lekkim zniecier-
pliwieniem.
Luminara spojrzaÅ‚a na padawana i zmru¿yÅ‚a oczy. WyczuwaÅ‚o siê
w nim wielki potencjaÅ‚ Mocy. Nie znaÅ‚a go dobrze, ale wiedziaÅ‚a, ¿e
Obi-Wan nie wzi¹Å‚by ucznia, który nie byÅ‚by naprawdê obiecuj¹cy. Na
pewno zdoÅ‚a okieÅ‚znaæ tego czupurnego, upartego mÅ‚odzieñca, wygÅ‚a-
dziæ szorstkie krawêdzie diamentu i oszlifowaæ go na prawdziwego Jedi.
W słowach padawana nie było nic niewłaSciwego, podobnie jak w tym,
¿e w ogóle siê odezwaÅ‚. Po prostu istniaÅ‚a granica pomiêdzy pewnoSci¹
siebie a uporem, SmiaÅ‚oSci¹ a arogancj¹. Zerkniêcie w prawo upewniÅ‚o
mistrzyniê, ¿e Barrissa nie jest bynajmniej zachwycona swym mêskim
odpowiednikiem. No có¿, mÅ‚oda dama na pewno zachowa dla siebie te
w¹tpliwoSci  chyba ¿e Skywalker j¹ sprowokuje. Barrissa z natury byÅ‚a
powSci¹gliwa, ale nieÅ‚atwo dawaÅ‚a siê onieSmieliæ. ZwÅ‚aszcza jeSli pró-
bował tego inny padawan.
Ranjiyn nie wahaÅ‚ siê.
 Idxcie na wschód albo na zachód, albo dok¹d chcecie. Oddalcie
siê od cywilizacji. ZaprezentowaÅ‚ ansioniañsk¹ wersjê uSmiechu. 
Zostawcie miasta daleko za sob¹, a znajdziecie Alwarich. Albo oni znajd¹
was. ChciaÅ‚bym tam byæ, ¿eby zobaczyæ, jak próbujecie przemówiæ im
do rozs¹dku. To byÅ‚oby warte obejrzenia.
 Warte obejrzenia  zgodnie powtórzył Tolut.
Luminara i Obi-Wan wstali jednoczeSnie. Konferencja dobiegła
koñca.
42
 Znacie nasz¹ reputacjê  oznajmiÅ‚ Obi-Wan.  Tysi¹ce razy rê-
czyliSmy ni¹ za nasze przyrzeczenia. Tym razem nie bêdzie inaczej.
Rozmowy z Alwarimi nie mog¹ byæ bardziej frustruj¹ce ni¿ przedziera-
nie siê przez szlaki komunikacyjne na Coruscant.  SkrzywiÅ‚ siê lekko
na wspomnienie ostatniej swojej wizyty. Nie przepadaÅ‚ za jazd¹ po mie-
Scie.
Wspomnienie miejskiego zamêtu umocniÅ‚o ostro¿ne porozumie-
nie pomiêdzy delegatami a goSæmi, które nawi¹zaÅ‚o siê w czasie kon-
ferencji  zreszt¹ wÅ‚aSnie o to mu chodziÅ‚o. Po zakoñczeniu oficjal-
nych rozmów goScie i delegaci rozmawiali jeszcze w miłej atmosferze
przez jak¹S godzinê. Obie strony cieszyÅ‚y siê z mo¿liwoSci wzajemne-
go poznania siê na bardziej prywatnej pÅ‚aszczyxnie i poza protokoÅ‚em.
ZwÅ‚aszcza prawie ju¿ suchy Tolut nabraÅ‚ szczególnej sympatii do Lu-
minary, która tolerowaÅ‚a awanse potê¿nego delegata bez sprzeciwu.
Nieraz zdarzaÅ‚o jej siê nawi¹zywaæ przyjaxnie ze znacznie bardziej pa-
skudnymi istotami rozumnymi.
Zajêta rozmow¹ zauwa¿yÅ‚a jednak z podziwem, jak Å‚atwo przycho-
dziÅ‚o Obi-Wanowi uspokajanie pozostaÅ‚ych osób. Choæ znany byÅ‚ ze
swych talentów mediacyjnych i doSwiadczenia, jednak powszechnie
uwa¿ano go za niegroxnego i Å‚agodnego. MówiÅ‚ spokojnie i z rezerw¹,
a jego sÅ‚owa dziaÅ‚aÅ‚y na sÅ‚uchaczy jak leczniczy masa¿. Gdyby nie zo-
staÅ‚ Jedi, mógÅ‚ zrobiæ karierê w sÅ‚u¿bach dyplomatycznych.
Jednak to oznaczaÅ‚oby utkwienie w samym sercu biurokracji, któr¹
potêpiali, a której potkniêcia i bÅ‚êdy próbowali teraz naprawiaæ.
Barrissa robiÅ‚a, co mogÅ‚a, aby oczarowaæ Ranjiyna i starszego przed-
stawiciela ludzi, Anakin zaS zalewaÅ‚ strumieniem wymowy drug¹ ko-
bietê. Ta chÅ‚onêÅ‚a uwa¿nie ka¿de sÅ‚owo, bardziej ni¿ Luminara mogÅ‚aby
siê spodziewaæ. Chêtnie podsÅ‚uchaÅ‚aby to i owo, ale musiaÅ‚a pracowaæ
nad Tolutem i wci¹¿ podejrzliw¹ Kandah. A poza tym pilnowanie Ana-
kina byÅ‚o rol¹ Obi-Wana, nie jej.
Gdyby tylko powodzenie ich misji zale¿aÅ‚o jedynie od doboru wÅ‚aS-
ciwych słów, mySlaÅ‚a. Niestety, bywaÅ‚a ju¿ zaanga¿owana w zbyt wiele
sporów na zbyt wielu niesfornych planetach, aby s¹dziæ, ¿e problemy
Ansionu mo¿na rozwi¹zaæ wyÅ‚¹cznie za pomoc¹ rozs¹dnej dyskusji.
Delegatka Unii SpoÅ‚eczeñstw, Kandah, reprezentuj¹ca obywa-
teli miast Ansionu, czekała niespokojnie w ciemnym korytarzu. W dali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •