[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ramieniem Edmonda.
Edmond ulitował się w końcu nad niedoszłym zalotnikiem siostry. Wstał i od
niechcenia obszedł stół, udając, że idzie po dzban piwa. Nikt nie dał się nabrać na
ten podstęp, a najmniej Adela. Tuż przed Edmondem przez cały czas stał pełny
dzban.
 Jak się miewasz, Adelo?  zapytał uprzejmie Geraid.
 %7łałowałem, że nie spotkałem się z tobą, kiedy...
Geraid zaczerwienił się, chociaż nie tak mocno jak Adela, gdy baron nieostrożnie
napomknął o tym niefortunnym wydarzeniu.
Zapanowała niezręczna cisza. Wówczas Duncan westchnął i powiedział:
 Geraldzie, Adeli jest bardzo przykro, że nie spotkała się z tobą w Londynie. Adelo,
baron pyta, jak się czujesz.
Kiedy Duncan zwracał się do siostry, jego głos brzmiał tak łagodnie. Boże, jakże
łatwo było go wtedy kochać. Zbyt łatwo. Czy była zakochana w mężu i po prostu zbyt
uparta, by się do tego przyznać?
Madelyne natychmiast zaczęła się martwić. Westchnęła głośno i zaraz tego
pożałowała, Duncan odwrócił się i spojrzał na nią. Zaskoczona, zapomniała o
zmartwieniu, kiedy mrugnął do niej żartobliwie.
 Czuję się zupełnie dobrze, Geraldzie  odparła Adela.
 Wyglądasz bardzo ładnie.
I Dziękuję.
Madelyne patrzyła, jak jej mąż zwraca oczy ku niebu; wiedziała, że uważa całą tę
wymianę zdań za śmieszną.
 Madelyne, nigdy nie jadłem tak znakomitego posiłku
 pochwalił ją Geraid, odwracając jej uwagę od męża. Dziękuję, Geraldzie.
 Za dużo wszystkiego zjadłem  powiedział baron, po czym ponownie zwrócił się
do Adeli.  Czy zechciałabyś przejść się ze mną po dziedzińcu, Adelo?  Zerknął
na Duncana i pospiesznie dodał:  Oczywiście za pozwoleniem twego brata.
Zanim Adela zdążyła odmówić, Duncan udzielił im przyzwolenia. Adela natychmiast
spojrzała na Madelyne, szukając u niej pomocy.
Madelyne nie wiedziała, co zrobić, była jednak zdecydowana znalezć jakiś sposób,
by Duncan zmienił zdanie. Kopnęła go w nogę. Kiedy Duncan nawet na nią nie
spojrzał, ponownie go kopnęła, tym razem znacznie mocniej.
Jej cierpliwość się wyczerpała. Duncan nadal na nią nie popatrzył, kopnęła go więc
znowu, ale dało to tylko taki efekt, że spadł jej z nogi but.
Chociaż Duncan nadal udawał, że nic się nie dzieje, sięgnął pod stół, schwycił ją za
stopę i położył ją sobie na kolanach.
Madelyne była speszona nieelegancką pozycją, w jakiej jej przyszło siedzieć, i
dziękowała Bogu, że nikt nie zauważył, jak obiema dłońmi schwyciła brzeg stołu,
kiedy Duncan zaczął głaskać podbicie jej stopy. Próbując się wyrwać, straciła
równowagę. Omal nie spadła ze stołka.
Gilard siedział obok niej. Kiedy wpadła na niego, rzucił jej zdziwione spojrzenie, po
czym złapał ją za ramię I pomógł jej się wyprostować.
Wiedziała, że się rumieni. Adela wpatrywała się w nią, przypominając o spacerze,
którego się obawiała. Madelyne zobaczyła, że najwyższa pora przejąć kontrolę nad
sytuacją. Duncan może trzymać jej stopę, żeby nie mogła go kopnąć, ale nie da rady
pochwycić jej myśli.
 To wspaniały pomysł, by przespacerować się po posiłku  rzekła.
Kiedy wypowiadała tę uwagę, spojrzała na męża. Duncan zmarszczył brwi. Madelyne
uśmiechnęła się, czując smak zwycięstwa.
 Duncan i ja z rozkoszą się do was przyłączymy, prawda mężu?  zapytała.
Wokół Duncana trzeba chodzić na palcach, nawet kiedy te palce spoczywają na jego
kolanach. W obecności gościa nie ośmieli się jej odmówić. Madelyne zwróciła się do
Adeli i obie się uśmiechnęły. Adela wyraznie odczuła ulgę.
 Nie, nie przyłączymy się  łagodnym głosem obwieścił Duncan.
Słysząc to zarówno Madelyne, jak i Adela zmarszczyły brwi.
 Dlaczego nie?  upierała się Madelyne.
Próbowała uśmiechnąć się do Duncana, wiedząc, że Gerald obserwuje tę wymianę
zdań.
Duncan uśmiechnął się do niej. Jego oczy mówiły jednak co innego. Wydawało się,
że żałuje, iż nie może jej wyrzucić przez okno. Zauważyła, że Duncan nie lubi, by
ktokolwiek kwestionował jego decyzje. Madelyne uważała tę jego cechę za irytującą.
Tak, irytującą dla Duncana, pomyślała z odro- brną współczucia, bardzo dobrze
wiedząc, że nadal będzie kwestionować jego rozkazy, kiedy jej na to przyjdzie
ochota. Nie potrafiła się powstrzymać.
 Ponieważ chciałbym po wieczerzy porozmawiać z tobą na osobności.
 O czym?  zapytała Madelyne z niezadowoloną miną.
 O mężczyznach i ich koniach  odparł Duncan.
Edmond parsknął, Gilard jawnie się roześmiał. Madelyne spojrzała marszcząc brwi,
zanim ponownie odwróciła się do Duncana. Nie wierzyła w tę bzdurę ani trochę
bardziej niż jego bracia. Mężczyzni i konie, rzeczywiście. Prawdziwe przesłanie było
wystarczająco jasne. Pewnie udusi ją za to, że mu się sprzeciwia. Madelyne miała
ochotę dać mu jakąś ciętą odpowiedz, nie potrafiła jednak żadnej znalezć, więc
postanowiła go już bardziej nie rozjuszać.
Madelyne próbowała zignorować męża i odwróciła się do niego plecami. Było to
niegrzeczne zachowanie. a także błąd, ponieważ całkowicie zapomniała o swej
stopie spoczywającej na jego kolanach. Gilard ponownie musiał ją podtrzymać.
Duncan wiedział, że Madelyne usiłuje go zlekceważyć. Uśmiechnął się tylko. Kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •