[ Pobierz całość w formacie PDF ]

79
niebieskie niż za dnia. Niewielu ludzi było na ulicach. Od nabrzeża Adelphi dochodziły mnie pojedyncze głosy.
Pod mostem spało już kilku mężczyzn. Biedacy, pomyślałam. Potem usłyszałam jeszcze inny dzwięk,
stłumiony huk i trzask  lód na rzece zaczynał pękać.
Jeśli moje podejrzenia były słuszne, to Noelowi groziło śmiertelne niebezpieczeństwo.
Usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. W drzwiach stała Hannah.
 Och, panienko  szepnęła.  Słyszeliśmy, że została pani aresztowana.
 Nic podobnego. Zostałam porwana. Ale nikomu o tym ani słowa, Hannah. Muszę natychmiast zobaczyć się
z panem Bagnigge.
 On jest w gabinecie, panienko. Może przynieść pani coś do jedzenia? Musi być pani okropnie głodna.
 Tak, proszę. Cokolwiek ci się uda, ale zrób to dyskretnie. Mówię poważnie, Hannah, od tego może zależeć
życie pułkownika.
Boże, co za melodramat, pomyślałam. Mówię jak bohaterki moich romansów. Ale Hannah przyjęła to
stwierdzenie z pełnym zrozumieniem. Tajemniczość sytuacji wydawała się sprawiać jej przyjemność, ponieważ
zaczęła się skradać w dół z przesadną ostrożnością.
Natychmiast po moim wejściu do gabinetu pan Bagnigge zamknął za mną drzwi, popchnął mnie na krzesło i
podał kieliszek brandy.
 Upiję się tym  powiedziałam, ale zrobiło mi się ciepło już po jednym łyku.
Opowiedziałam mu pokrótce swoje przygody i pokazałam wypchaną papierami poszewkę.
 Chcę panu coś pokazać  powiedziałam.
Otworzyłam teczkę Aline i wskazałam palcem dwa nazwiska:
Tryphena i Maria C. Pan Bagnigge gwizdnął z cicha.
 Trzeba to wszystko schować w jakimś bezpiecznym miejscu, nie mamy zbyt wiele czasu  powiedziałam.
 Aha, jeszcze to  dodałam, wyjmując z torebki dwa ciężkie klucze.
Pan Bagnigge otworzył szafkę, gdzie trzymano brandy i zamknął tam teczki. Klucze włożył do puszki po
tytoniu. Ktoś cicho zastukał do drzwi. Weszła Hannah z taca,, na której stały dwie filiżanki kawy, talerz zupy,
kilka kawałków chleba i masło.
 Tylko to znalazłam, panno Emilio  powiedziała przyciszonym głosem.
Widać było, że świetnie się bawi.
 To mi zupełnie wystarczy, dziękuję ci, Hannah.
 Czy to wszystko, panienko?
 Niedługo wyjdę do miasta. Hannah, nikomu ani słowa.
 Oczywiście, panienko. Nikt nie wydrze ze mnie tej tajemnicy.
Po wyjściu Hannah pan Bagnigge zwrócił się do mnie.
 Co to za pomysł, aby wychodzić do miasta, młoda damo?
 Myślę, że wiem, gdzie przetrzymują pułkownika.
 U Moxona?
 Nie; Nie sądzę, żeby Balquidder chciał wykorzystać to miejsce po raz drugi. Moxon ma teraz maszynę
drukarską na lodzie, naprzeciwko nabrzeża Three Cranes. Ja i Abel widzieliśmy tam Balquiddera. Na namiocie
jest nazwisko Jacek Mróz czy coś w tym rodzaju.
 Nie ruszy się pani z domu ani na krok!
 Będę panu potrzebna, panie Bagnigge. Na festynie jest pełno maszyn drukarskich. Sama naliczyłam sześć, a
może ich być o wiele więcej. A ja poznam to miejsce.
 A pan Balquidder pozna panią.
 Nie. Włożę ubranie Billy ego i schowam włosy pod czapkę. Przecież on nie będzie się spodziewał mnie
zobaczyć... Poza tym zostało już niewiele czasu, o czym dobrze pan wie, panie Bagnigge. Nadchodzi
ocieplenie.
Głos mi się załamał. Pomyślałam o Noelu, który leżał tam związany, wiedząc, że pogrąży się wkrótce w
lodowatych wodach Tamizy. Nawet teraz słyszałam odgłos spadających za oknem kropli wody  lód szybko
się topił.
Pan Bagnigge ukrył twarz w dłoniach. Wiedział równie dobrze jak ja, że jeśli Noel jest w namiocie na lodzie, to
albo umrze z zimna, albo utonie.
 Dobrze, panno Emilio  powiedział wreszcie.  Ale musi mi być pani posłuszna. Pułkownik nigdy by mi
nie darował, gdyby pani coś się stało.
%7łeby to była prawda, pomyślałam.
 Byłby chyba zadowolony, gdyby się mnie pozbył! Sprawiam mu same kłopoty.
80
 Jego porwanie prawdopodobnie miało być gwarancją pani uległości  powiedział pan Bagnigge,
obrzucając mnie dziwnym spojrzeniem.  Co prawda, trudno zgadnąć, co mógłby zrobić, aby nie dopuścić do
pani małżeństwa z panem Balquidderem. Jest pani pełnoletnia i wolna. Przypuszczam, że pan Balquidder
mógłby żądać od pułkownika okupu za pani uwolnienie.
 Nigdy bym się na to nie zgodziła!
 Pułkownik oddałby wszystko za pani bezpieczny powrót do domu.
Potrząsnęłam głową. Wiedziałam, że mówił to z dobrego serca, ale mnie te słowa raniły.
 Co wezmiemy ze sobą?  spytałam.
 To, co brałem zawsze na akcję  powiedział pan Bagnigge, pokazując mi plecak.  Miałem go ze sobą na
półwyspie. Jest tu wszystko, co trzeba, kiedy nie wiemy, co nas może czekać:
nóż, lina, manierka brandy, hubka do krzesania ognia i latarnia.
 Czy ma pan drugi nóż?  spytałam.
Cokolwiek się stanie, nie miałam zamiaru poddać się bez walki. W ogóle nie miałam zamiaru się poddać. To
dziwne, pomyślałam, że moje bohaterki nigdy nie myślały o noszeniu noża. In extremis, mdlały  mnie nie
przydałoby się to na nic. W trakcie naszej rozmowy zjadłam talerz zupy i chleb z masłem. Poczułam się o wiele
lepiej.
 Jeśli nie ma żadnych przeszkód na drodze  powiedziałam, odkładając łyżkę  to pójdę teraz na górę.
Wrócę za dziesięć lub piętnaście minut. Proszę pamiętać o nożu, panie Bagnigge.
Pan Bagnigge otworzył drzwi i wyjrzał na korytarz. Z sutereny dochodziły głosy, ale reszta domu pogrążona
była w ciszy. Podał mi zapaloną świecę.
 Może pani iść  powiedział.  A ja poszukam noża.
Prześlizgnęłam się do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Zapaliłam kilka świec, postawiłam je na
toaletce przed lustrem i zabrałam się do pracy. Chciałam się bardzo ciepło ubrać. Dobrze wiedziałam, jak
paraliżujące jest zimno. Włożyłam pod spodnie dwie pary pończoch, ciepły kaftanik pod szorstką, lnianą
koszulę Billa i jego sztruksową kurtkę. Zawiesiłam mufkę na szyi, schowałam włosy pod czapkę i włożyłam
ciepłe rękawiczki. Zabrałam ze sobą swoją starą pelerynę, cicho otworzyłam drzwi, potem zamknęłam je na
klucz i bezszelestnie zeszłam na dół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •