[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i wyglądało pięknie. Kobieta rozliczyła się z nimi, nie zgadzając się, żeby mężczyzna nie
brał od niej pieniędzy. Bernie podzielił więc swoją część między kumpli i dał im premię.
Sylwia była w dziwnym rozdarciu. Wydarzenia z ostatnich dni skutecznie namieszały
w życiu dziewczyny, sprawiły, że już niczego nie była pewna, a przyszłość rysowała się
mgliście, była nieodkrytą kartą, zagadką. Bernie bardzo chciał jej pomóc, jakoś zaznaczyć
się w jej istnieniu, chciał po prostu być przy niej. Lecz czuł, że nie może naciskać. To nie
było proste, chociaż w sumie mogło być. Wyznałby, że jest dla niego ważna, że ją kocha,
że jej pomoże i będzie przy niej nawet w najgorszych momentach życia. Powinna przyjąć
jego pomoc, jego serce, jego całego. I co potem? Rozwód, przyznanie opieki nad dziećmi
i żyli długo i szczęśliwie. Czy tak nie mogłoby być? Którejś nocy, już po uwolnieniu
Moniki, wstał, zobaczył, że Sylwii nie ma przy nim. Wcześniej oboje mało co spali, ciągle
będąc w kontakcie z Jarkiem, z Lukasem, czekając na sygnał, na jakąkolwiek informację.
Teraz, gdy dziewczyna była bezpieczna, kamień spadł im z serca. Czekali, aż Monika
wyjdzie ze szpitala. Sylwia wymyśliła, że zrobią dla niej kameralne spotkanie w gronie
przyjaciół, Ewa także zaoferowała pomoc. Oczywiście po miasteczku rozeszła się fama
o porwaniu, ludzie wiedzieli też, kto był odpowiedzialny za zlecenie uprowadzenia.
Roksana spadła z piedestału, a burmistrz chyba nie miał szans utrzymać stanowiska.
Poszarzał, skurczył się, chodził opłotkami, unikał patrzenia ludziom w oczy. Postępek
córki traktował jako swoją osobistą porażkę.
A Bernie zaczynał rozumieć, że Sylwia ciągle się miota, boi i w tej chwili nie czas na
jakiekolwiek deklaracje. Gdy owej nocy zobaczył ją w salonie, wpatrującą się w zdjęcie jej
i Marcina, łkającą cicho, zrozumiał, że nie da się tak po prostu przekreślić przeszłości,
w której dziewczyna głęboko tkwiła. On wiele lat leczył się z miłości do Kaśki, a przecież
nie łączyło ich zbyt dużo. Nie mieli za sobą wielu wspólnych lat, dzieci, zobowiązań,
długoletniej historii, która w jakiś sposób ich ukształtowała. Sylwia była kobietą
z przeszłością, nie zawsze złą, bo wiedział, że Marcin, pomimo nałogu, był dobrym mężem
i dobrym ojcem. Zdawał sobie sprawę, że ten zagubiony facet wciąż kocha swoją żonę.
A ona?
 Nie płacz  poprosił wówczas, gdy znalazł ją w rozpaczy w pachnącym farbą salonie.
Spojrzała na niego zapłakanymi oczami.
 Nie wiem, czy zostanie mi tylko to zdjęcie, czy jednak coś więcej. Nie wiem... Czy
warto pamiętać to, co było? Czy teraz patrzeć tylko w przyszłość?
Stanął obok i chociaż serce pękało mu z żalu i pragnął jedynie objąć ją i błagać, aby
teraz myślała tylko o przyszłości, to jednak powiedział te słowa:
 Twoja przeszłość z nim nie była zła. Były piękne chwile, które warto pamiętać. Wasze
dzieci są ukoronowaniem tych chwil. Wasza miłość została skazana na wielką próbę. Ale
czy teraz jesteś w stanie przyznać sama przed sobą, że już kompletnie nic z tych dobrych
chwil nie zostało? %7łe czujesz tylko niesmak, żal i chęć zapomnienia?
Uniosła głowę i spojrzała na niego. Widział jej wahanie. Wiedział, że będzie cierpiał, ale
nie był w stanie manipulować nią teraz, kiedy sama nie była pewna, a jej dłonie zaciskały
się na fotografii, na której przystojny facet przytulał ją i patrzył w obiektyw aparatu
radosnym i pełnym miłości wzrokiem.
 Czuję żal. Ale i tęsknotę... I może...
 Może spróbujesz mu pomóc?
 Tak. Nie mogę go tak zostawić. Ale... ciebie także nie chcę.
Westchnął i podszedł jeszcze bliżej.
 Rozumiem. I wiedz, że będę zawsze tuż obok. I zaczekam. Nie oczekuję teraz
jakichkolwiek obietnic. Deklaracji. Zapewnień. Teraz musisz zadbać o rodzinę.
I rozumiem, że ciągle coś do niego czujesz.
 Sama nie wiem, co czuję  szepnęła, odkładając fotografię na komodę.
 Dlatego musisz sama to odkryć i zrozumieć. Wolna od wszelkich innych myśli.
 Czyli wolna od ciebie?
 Tak. Jeśli popatrzysz w moje oczy, to zrozumiesz, że jest to ostatnia rzecz, jaką chcę
zrobić. Ale muszę. Bo teraz... byłoby to takie proste. Ale zbyt wiele przeżyłaś, ja także,
musimy być pewni, że chcemy właśnie tego.
 Być razem?
 Tak, maleńka. Być razem.
Pokiwała smutno głową. Ale po chwili wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Wiedział, że
każda chwila z nią sprawi, że będzie mu jeszcze trudniej wyjechać, że potem każdy dzień
i każda noc będą katorgą, niekończącym się pasmem tęsknoty, wspomnień, szukaniem jej
śladów w każdej sekundzie, rozpamiętywaniem i samobiczowaniem, że nie wykazał się
zdrowym egoizmem i nie zagarnął jej dla siebie, skoro kochał ją prostą i szczerą miłością.
A ciało już zdradziecko zareagowało na jej ciepło, zapach i miękkość. Pochylił głowę
i zaczął całować słone od łez usta. Przycisnął jej biodra do siebie. Gdy poczuła, jak bardzo
jej pragnie, jęknęła i otarła się o niego, czując twarde ciało drżące w oczekiwaniu na nią.
Wówczas ściągnął jej koszulkę, a jego usta od razu odnalazły drogę do sterczących
sutków. Położył ją na sofie i gładził, całował, lizał jej pachnącą skórę, a palcami pieścił jej
mokre wnętrze, słuchając krzyków i pojękiwań, które za każdym razem zostawiały mu
ślad w umyśle. Wiedział, że będzie przeklinał siebie każdej nocy, kiedy na nowo i wciąż na
nowo będzie wspominać tę ich ostatnią noc, a rankiem budzić się z bolesnym wzwodem
i szukać ukojenia w kilku nerwowych ruchach, wyobrażając sobie ją, jej uśmiech, błysk
w oczach i jej ciało, które doprowadzało go do szału. Gdy ogarnął ją potężny orgazm,
uniósł ją jak piórko i wszedł w nią jednym gwałtownym ruchem. Chciał być delikatny, ale
nie był teraz na to czas, teraz kochali się ostro i szaleńczo, ona drapała jego plecy, on
zanurzał się mocniej i mocniej. Trzymał jej pośladki dużymi dłońmi i poruszał się boleśnie
gwałtownie, ale jednocześnie słodko i nieustępliwie tak, że znowu doprowadził ją do
szaleństwa. Zagryzła zęby na jego ramieniu, a on położył ją na sofie i skończył w niej,
szepcząc cicho:
 Kocham cię.
Słyszała to. Słyszała to ciągle, nawet gdy na drugi dzień pogłaskał ją po policzku, wsiadł
na swój motocykl, popatrzył na nią wzrokiem pełnym uczuć, uśmiechnął tym swoim
zawadiackim uśmiechem, założył kask-orzeszek i odjechał, zabierając ze sobą kawałek jej.
Bo czuła, że także go kocha. I wiedziała, że teraz obowiązek zaczyna wypierać pragnienie
życia pełną piersią i kochania całą sobą. Bo miała teraz inne zadanie, które musiała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •