[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miejsca niskiej roślinności. Natalie zobaczyła przed sobą
szerokie na milę rozlewisko wodne, którego środek przecinał
burzliwy prąd rzeki Kabała.
Spoglądając w górę ujrzała na wprost siebie wysokie
wzniesienie, z rzadka pokryte drzewami, ze szczytu którego
wodospad Tamberi spływał w przepaść. Spienione masy wody
rozbijające się o skały napełniały powietrze potężnym grzmotem
i pobłyskiwały w promieniach słońca jak miriady spadających
diamentów.
Czegoś takiego nie widziała jeszcze nigdy w swoim życiu.
Dramatyzm i majestat tej sceny zapierały dech w piersiach.
Nagle zdała sobie sprawę z tego, że z tak bliskiej odległości nie
zrobi dobrych zdjęć. Zawróciła wiec kilkadziesiąt metrów,
zboczyła nieco z drogi i zatrzymała samochód przy samym
brzegu rzeki. Było to rajskie miejsce spokoju. Rzeka płynęła
teraz spokojnym nurtem, jak gdyby chciała przyjść do siebie po
szoku, który przeżyła, spadając z wysokości kilkudziesięciu
metrów.
Nie zwracając najmniejszej uwagi na upał i dokuczliwe
pragnienie, Natalie zabrała się do pracy. W największym
podnieceniu robiła zdjęcie za zdjęciem, niemal
zahipnotyzowana, usiłując wyobrazić sobie, jak poszczególne
fragmenty pejzażu będą zarejestrowane przez kamerę filmową.
Pot spływał jej strumieniami po twarzy, lecz nie zwracała na to
najmniejszej uwagi. Wreszcie uznała pracę za skończoną i
RS
65
zawróciła w kierunku samochodu, by zaspokoić pragnienie i coś
przegryzć.
To, co zobaczyła, zmroziło krew w jej żyłach. Samochód
zapadł się w grząskim piachu aż do połowy kół. Nie było mowy,
by mogła bez czyjejś pomocy ruszyć z miejsca.
Sytuacja, w jakiej się znalazła, była naprawdę niebezpieczna.
Miała tylko kilka kanapek i coś do picia. Przypomniała sobie
ostatni odcinek drogi do wodospadu: wąska, wyboista,
przeciskająca się przez gęstą dżunglę. Będzie zmuszona wracać
pieszo, ryzykując spotkanie z dzikimi zwierzętami. Kip zadbał o
to, by jej samochód był niezawodny. Nie mógł jednak
przewidzieć, że ona okaże się tak niemądra. Obsługa hotelu
zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że Natalie wraca o
różnych dziwnych porach. Prawdopodobnie więc nikt do
jutrzejszego ranka nie zauważy, że nie spędziła nocy w hotelu.
Otworzyła drzwiczki samochodu i usiadła w środku,
wystawiając nogi na zewnątrz. Nagle, czując jak piasek
zasypuje jej stopy, wyskoczyła przerażona. Zauważyła, że
pojazd pogrążył się w piasku jeszcze głębiej. Teraz wiedziała
już na pewno, że nie może spędzić nocy w samochodzie w
nadziei, że ktoś ją wyratuje.
Nagle usłyszała warkot silnika. Przez chwilę stała bez ruchu
oszołomiona, ale już po chwili wybiegła na drogę i zaczęła
rozpaczliwie machać rękami, by zwrócić na siebie uwagę. W
chwilę pózniej ujrzała znajomy landrover.
Kip zatrzymał samochód tuż obok niej. Wyskoczył
energicznie i spojrzał na nią piorunującym wzrokiem.
- Ty mała, głupia idiotko! Czy musisz zawsze zachowywać
się jak dziecko? Czy ty już zupełnie zwariowałaś, żeby tu
przyjeżdżać sama? Sądzisz, że nie mam nic innego do roboty
tylko czuwać nad twoim bezpieczeństwem?
Złapał ją gwałtownie za ramiona i przyciągnął do siebie.
Zdawało jej się, że chce z niej wytrząść całą duszę. Opanował
się jednak i wypuścił ją ze swych rąk.
RS
66
- Wejdz do samochodu i rusz do tyłu. Pojedziesz za mną do
miasta.
- Ale... ja nie mogę ruszyć.
Już chciał powiedzieć coś ostrego, gdy nagle zauważył, że jej
samochód tkwi na dobre w piasku. Zaklął pod nosem.
- Wiem, wiem, że nie jesteś zbyt ucieszony tym, iż musisz
mnie podwiezć do miasta...
- Podwiezć do miasta? - Jego oczy zwęziły się do cienkich
szparek. - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co
mogłoby się zdarzyć, gdybym przypadkiem nie wstąpił dziś do
hotelu? Tkwiłabyś tu przez całą noc samotnie. A może
zaplanowałaś pieszą podróż z powrotem do miasta? - dorzucił
podejrzliwie.
- Nie zdążyłam się jeszcze zdecydować.
Wargi Natalie zaczęły drżeć. Nie dość, że przeżyła szok na
widok unieruchomionego samochodu, to jeszcze teraz musiała
wysłuchiwać obrazliwych uwag rozwścieczonego Kipa.
- Wsiadaj do land rovera! - rozkazał oschle.
- Chce mi się pić. Mam coś do picia w samochodzie. Jest tam
zresztą również moja torba i aparat fotograficzny.
- Przyniosę.
Skierował się w stronę jej samochodu, a ona podreptała za
nim skruszona. Podał jej naczynie z napojem. Kiedy piła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •