[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zorganizowano na płaskowyżu, cała reszta ludzi znajdowała się poza jej zasięgiem.
- Wszyscy się poważnie wystraszyli - powiedziała Daphne - nawet Logan.
Serce mi na moment stanęło w piersi, lecz zachowałam kamienną twarz.
- Naprawdę? Trudno w to uwierzyć.
- Ależ tak. Upierał się iść z Ajaksem na poszukiwania. Carson i ja też chcieliśmy, ale
pani Metis nam nie pozwoliła. Trzymali nas wszystkich na festynie, póki śnieg nie osiadł.
Ale Logan, mówię ci, myślałam, że zboksuje Nickamedesa. Darli się na siebie, a
Kenzie i Oliwier trzymali Logana, żeby nie rzucił się na bibliotekarza.
- Szkoda, że tego nie widziałam! - roześmiałam się. - No, może rzeczywiście Logan
się o mnie martwił. W końcu w jakiś pokrętny sposób jesteśmy przyjaciółmi. Co i tak nie ma
znaczenia, bo kilka minut temu, jak zwykle, widziałam go w holu z Savannah. Czyli nic się
nie zmieniło. Poza tym na dole wpadłam na Prestona. Umówiliśmy się jutro na obiad.
Zamierzam zapomnieć o Loganie, przynajmniej do końca weekendu.
Daphne otworzyła usta, nic jednak nie powiedziała, bo odezwał się jej telefon.
Pochyliła się, żeby sprawdzić, kto do niej pisze. Przycisnęła kilka guzików i zrobiła minę
winowajcy.
- To był Carson... wiesz, chodzi o tę dzisiejszą imprezę... - powiedziała, nie patrząc na
mnie.
- Pozwól, że zgadnę. Nie mogę tam iść, bo odbywa się gdzieś w wiosce, a ja mam
zakaz opuszczania hotelu, zgadza się?
Daphne z zażenowaniem kiwnęła głową.
- Idz - powiedziałam. - Zabaw się ze swoim chłopakiem. Ja zostanę tu z Wiktorem i
przez cały wieczór będę czytać komiksy i objadać się słodyczami.
- Naprawdę tego chcesz? - spytała Daphne. - Nie mam nic przeciwko temu, żeby z
tobą zostać i...
- Nic z tego - powtórzyłam zdecydowanie. - Idz na imprezę, upij się i flirtuj z
Carsonem. Mnie nic nie będzie. Obiecuję. Możesz mi wierzyć, że po tym, co się dziś stało,
nie mam ochoty na imprezę.
Jeszcze musiałam ją pozachęcać, ale w końcu Daphne wy-szczotkowała włosy,
nałożyła kolejną warstwę błyszczyku i poszła randkować. Jak tylko zamknęły się za nią
drzwi, sięgnęłam do swojej torby marynarskiej, wyjęłam pióro oraz notes i usiadłam
wygodnie na łóżku z Wiktorem opartym o poduszkę.
- Co takiego robisz? - spytał miecz. - To nie wygląda na komiks.
- Nic takiego. Tylko próbuję odgadnąć, kto mnie chce wykończyć.
Rozdział 17
Wiktor zmierzył mnie wzrokiem, a nacięcie na rękojeści będące jego ustami ułożyło
się na kształt zadowolonego uśmiechu. Pomyślałam, że pewnie pokiwałby z aprobatą, gdyby
mógł ruszyć tą swoją połówką głowy.
- Nareszcie, Cyganko. Zastanawiałem się, ile czasu będziesz ignorować wypadki.
Odkładanie zemsty to poważne naruszenie etykiety.
Etykiety?-Czy w próbie morderstwa może chodzić o jakąkolwiek etykietę? Czasami w
ogóle nie rozumiem Wiktora. Pokręciłam głową.
- Nie powiedziałabym, że ignorowałam te zamachy. Tylko za mało wiem. Nie
widziałam kierowcy, który usiłował mnie przejechać, i nie zauważyłam numeru
rejestracyjnego auta. To samo w bibliotece. Nie widziałam osoby, która wystrzeliła strzałę, a
dziura w szafce bibliotecznej nie dała mi żadnych wibracji. No tak, dotknęłam fenrira, jednak
za krótko, żeby mieć porządną wizję pokazującą, kto jest jego panem. Właściwie wilk też
myślał tylko o lawinie, podobnie jak ja.
- No to co zrobisz? - spytał Wiktor.
Wzruszyłam ramionami.
- Pomyślałam, że na początek sporządzę listę osób, które mogłyby czuć do mnie jakąś
urazę. W telewizji zawsze tak robią.
Wiktor podniósł oko ku górze.
- Gdybyś, zamiast bawić się w detektywa, wzięła mnie w garść, moglibyśmy zdobyć
odpowiedzi na twoje pytania. Każdy od razu zacznie śpiewać, jak przyłożysz mu mnie do
gardła.
Nic nie odparłam, tylko spojrzałam na niego kpiąco.
- Czego znowu? - burknął. - Byłoby to zabawniejsze niż wysłuchiwanie paplaniny
walkirii na temat tego, co ma na sobie jakaś cholerna dziewucha.
- Zamknij się, Wiktor. Muszę pomyśleć.
Miecz prychnął, zatrzasnął oko i wydął wargi. A ludzie uważają, że to nastolatki są
humorzaste. Ratunku! Nie mogą się równać z antycznymi, żądnymi krwi, gadającymi
mieczami.
Wiktor nie otwierał oka, kontemplując swoją irytację, więc bez przeszkód
sporządzałam spis. Zajęło mi to jakieś pięć sekund. Wynik? Spis był krótki, znalazło się na
nim tylko jedno imię: rodzina Jasmine Ashton. Okej, okej, to niezupełnie imię, ale tylko
Ashtonowie mieli jakiś powód, żeby mnie wykończyć. Przynajmniej o nikim innym nie
wiedziałam.
Ponieważ spis niewiele mi dał, postanowiłam zacząć od początku i przekonać się, czy
przypomnę sobie coś dziwnego, tajemniczego, zaskakującego lub w ogóle coś odbiegającego
od normy. Przed próbą wykończenia mnie w akademii czas upływał zupełnie zwyczajnie.
No, oczywiście, teraz byłam na festynie zimowym w superkurorcie, a na jutro
umówiłam się na obiad z przystojnym facetem. Obie te rzeczy odbiegały od normy, lecz nie
widziałam w nich nic groznego. Muszę się skupić, wrócić myślami do dnia, kiedy to wszystko
się zaczęło. Zroda. Trzy dni temu. Co się wówczas wydarzyło? Może zrobiłam coś, co
wywołało złość żniwiarza? A może wkurzyłam kogoś innego? Zamknęłam oczy i wysiliłam
umysł.
W porządku, zaczynamy. Po treningu z Loganem, Kenziem i Oliwierem w sali
poszłam na lekcje, dostałam nawet piątkę z plusem za wypracowanie z literatury angielskiej.
Mieliśmy napisać na temat wpływu mitu na superbohaterów i współczesną kulturę. Temat
miałam obkuty, skoro byłam maniacz-ką fantastyki i komiksów. Potem obiad z Daphne i
Carsonem w jadalni, a po popołudniowych zajęciach wymknęłam się z kampusu i pojechałam
do babci. Potem wróciłam autobusem do akademii i odpracowałam swoją zmianę w bibliotece
antycznej.
Nic nowego. Nic specjalnego, niezwykłego, odstającego od normy. No, poza
SUV-em, który niemal mnie skosił, i strzałą, która niemal rozpłatała mi czaszkę. Niczego
wyjątkowego nawet wtedy nie dotknęłam, nie odebrałam żadnych wibracji poza rozmazanym
obrazem ukochanej Oliwiera.
Nagle otworzyłam oczy. Zeszyt Oliwiera. Oczywiście. Jak mogłam być tak głupia?
Chłopak się po prostu wściekł, kiedy zobaczył go w mojej dłoni i zdał sobie sprawę, że zaraz
będę miała widzenie. Myślałam, że zwyczajnie nie chce zdradzić tego, w kim się kocha, bo
boi się nieuchronnych kpinek.
Ale możliwe, że ma coś innego do ukrycia. Na przykład to, że jest żniwiarzem chaosu.
Kiedy dotknęłam tego notesu, poczułam wszystkie emocje Oliwiera, od nudy do złości i
tęsknoty za dziewczyną. Pewnie, że mogły też tam być wibracje psychotycznego zabójcy albo
plany zbrodni. Za krótko trzymałam zeszyt w ręce, żeby to wszystko odebrać.
Im więcej o tym myślałam, tym bardziej wydawało mi się logiczne. Mogło to również
tłumaczyć zajęcie miejsca obok mnie w autobusie i wszystkie nieprzychylne spojrzenia, które
mi posyłał. Wczoraj podczas jazdy do kurortu Spartanin próbował mnie wysondować, co
właściwie widziałam, dotykając notesu, i komu o tym mówiłam.
Chyba jednak Oliwier nie ma nadziei, że nic nie widziałam, skoro aż cztery razy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]