[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żał do tego potężnego mężczyzny.
- To znaczy?
- Pragnę cię, Lizzy Sharp. I chcę, żebyś przyznała, że to uczucie jest obustronne.
Przeszedł ją dreszcz. Kochanie się z Louisem było najcudowniejszym doznaniem
w jej dotychczasowym życiu. Pragnęła powtórzyć to doświadczenie. Rzucić się w jego
ramiona, które były bramą do innego świata - świata słodyczy, rozkoszy, ekstazy.
- To dlatego mi pomogłeś? - zapytała, walcząc o przytomność umysłu. - %7łebym
spojrzała na ciebie łaskawszym okiem i... poszła z tobą znowu do łóżka?
Te ostatnie słowa podrażniły jej uszy. Były zbyt szorstkie, zbyt ordynarne. Miały
się nijak do tego, co naprawdę myślała o ich wspólnym wieczorze. Nie chciała jednak
obnażyć przed nim swojej wrażliwości, słabości.
Jego usta ani drgnęły. Z pełną powagą potrząsnął jedynie głową, nie odrywając od
niej wzroku. Miała wrażenie, że powietrze pomiędzy nimi jest naelektryzowane. Ciepło
jego dłoni rozgrzewało ją od wewnątrz. Czuła, jak jej opór topnieje, a płomień pożądania
rośnie.
- Dobrze. Wygrałeś - odrzekła wreszcie, nie mogąc zapanować nad tym, co się w
środku niej działo. - Chcę się z tobą kochać. Oczywiście mam na myśli - zawahała się na
chwilę - seks bez zobowiązań.
R
L
T
Jego usta wykrzywił grymas. Nie spodobały mu się słowa, których użyła. Seks ko-
jarzył się Louisowi z doznaniem przyjemnym, ale pustym. Chwile bliskości z Lizzy były
dla niego czymś zupełnie innym. O niebo lepszym. Czystszym. Nie pozostawiały nie-
smaku, tylko niedosyt.
Nie był już w stanie przytomnie myśleć. Potężne niczym żywioł pożądanie opano-
wało jego umysł i ciało.
Chwycił Lizzy, podniósł ją z sofy i zaniósł do sypialni. Oplotła jego szyję ramio-
nami i wtuliła twarz w umięśniony tors. Przez tyle dni pragnęła poczuć jego zapach, cie-
pło, męską siłę.
- Otwórz oczy - zażądał, ułożywszy ją na łóżku. - Chcę cię dokładnie widzieć. I
chcę, żebyś ty też na mnie patrzyła. - Zapalił lampkę stojącą na nocnym stoliku. - To ma
być jak najbardziej realne, a nie jak sen, o którym szybko zapomnisz, tak jak ostatnim
razem.
Kiedy położył się obok niej, jej ciało płonęło. Nie wypowiadając już ani słowa
więcej, posiadł ją z nieludzkim żarem i żądzą, która trawiła jego całą istotę. Błyskawicz-
nie wznieśli się na sam szczyt rozkoszy dostępnej człowiekowi. Z ust Lizzy wyrwał się
głośny jęk, który i tak był jedynie dalekim echem eksplozji ekstazy, która niemal rozer-
wała ją na strzępy.
Długo łapała oddech, wtulając się w jego silne, nadal drżące ramiona. Dopiero po
kilku minutach wyszeptał:
- Nigdy nie pragnąłem żadnej kobiety tak bardzo jak ciebie, Lizzy. Mam wrażenie,
że przed tobą nie znałem żadnej innej. To, co czuję, czasami mnie przeraża.
Mnie też, odparła w myślach. Postanowiła jednak za wszelką cenę bronić się przed
tymi potężnymi uczuciami.
- Dobrze nam w łóżku - rzuciła głosem, który był obcy, odległy.
- Tu nie chodzi tylko o seks - zaoponował.
- Nie?
- Oczywiście, że nie. Pragnę cię nie tylko fizycznie. Przez ciebie nawiedzają mnie
dziwne myśli. Zaczynam marzyć o czymś, co nigdy nawet nie przemknęło mi przez gło-
R
L
T
wę. - Po chwili dodał: - Wiem, że w tej chwili twoją głowę zaprzątają poważne proble-
my, ale już nie musisz się dłużej martwić. O wszystko się zatroszczyłem.
- Co masz na myśli? - zapytała zaniepokojona.
- Chodzi mi o sytuację finansową twojej rodziny...
Wstała z łóżka, okrywając się kołdrą.
- Przecież zabroniłam ci mieszać się w nasze sprawy! - zawołała.
- Powiedzmy, że postanowiłem zaoferować twojemu ojcu pomoc, która nic mnie
nie kosztowała. Twoja rodzina nie straci domu. Dam wam pieniądze.
- Słucham!?
- Odbyłem z twoim ojcem długą, poważną rozmowę. Wszystko jest już ustalone.
Załatwione. - Zmarszczył czoło. - Myślałem, że się ucieszysz.
Jednak było inaczej.
- Jak śmiałeś to zrobić? - krzyknęła. - Jak śmiałeś pomyśleć, że można mnie kupić?
- Wcale tak nie pomyślałem! - zaprotestował z ogniem.
Nie słuchała go. W jej uszach dudniło bicie oszalałego z gniewu serca. Zaczęła się
pospiesznie ubierać. Jak najszybciej chciała znalezć się jak najdalej od tego człowieka.
- Nie chcę cię znać! - warknęła, wybiegając z sypialni. Louis pobiegł za nią.
Chwycił ją za ramię, lecz wyrwała mu się. Podeszła do drzwi i posłała gromiące spojrze-
nie. - Nie można mnie kupić, panie Jumeau. Nasza znajomość była wielkim błędem. Ale
to naprawdę koniec. Rozumiesz? Koniec!
Wybiegła, trzaskając drzwiami, oślepiona łzami wściekłości.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Leigh, czyli od niedawna pani Dale, zmieniła się nie do poznania. Ku niezadowo-
leniu Maisie zupełnie przestała interesować się imprezami, randkami i rozrywkowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]