[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i chwycił za szablę. Okrzyki powtórzyły się, teraz już znacznie słabsze, a potem
ucichły. Krzysztof namyślał się przez chwilę  a potem wyrwał szablę z pochwy
i skoczył w wąską uliczkę. Na tyle, na ile miał siłę, zaczął biec. W przejściu
pomiędzy dwoma drewnianymi ścianami domostw było tak ciemno, że nie widział
krańca zaułka.
Dostrzegł ich wcześniej niż oni jego. Dwaj ludzie w żupanach, jakie zwykle
nosili węgierscy hajducy, przyciskali do ziemi szamoczącą się postać. Po długich
jasnych włosach rozpoznał w niej kobietę. Leżąca obok pochodnia dawała nieco
światła.
Hajducy byli tak zajęci gwałtem, że poderwali się dopiero wtedy, gdy Krzysz-
tof był o kilka kroków, Dziwne, że jeszcze mieli siły na to wszystko. Ten pierwszy
zerwał się jak błyskawica i skoczył z szablą na Wilamowskiego, a drugi odciągnął
w tył szarpiącą się kobietę. Krzysztof przyciął pierwszy. Odbił cios od lewej i sam
zaatakował. Hajduk uchylił się, uderzył płasko, nisko, prawie z przysiadu, a Wi-
lamowski zasłonił się trzymanym pionowo ostrzem. A potem jak piorun przyciął
z góry. Jego cios spadł na głowę tamtego. Hajduk krzyknął krótko i padł na ziemię.
Krzysztof odwrócił się w stronę drugiego z napastników. Ten puścił ręce nie-
wiasty, a potem odskoczył i zniknął w mroku. Szlachcic usłyszał oddalający się
45
tupot stóp. Wsłuchiwał się w niego przez chwilę, a potem podszedł do leżącej.
Patrzyła na niego. Widział tylko bladą plamę w miejscu jej twarzy i roztrzepane
fale jasnych włosów. Były piękne  długie, jedwabiste. Gdy chwycił ją za rękę
i pomógł stanąć na nogi, rozsypały się po zniszczonej czarnej świcie. Sięgały aż
poniżej pośladków dziewczyny.
 Możesz iść?
Skinęła głową, więc niemal siłą pociągnął ją w dół uliczki. Szli szybko, cho-
ciaż szlachcic zupełnie opadł z sił, dyszał ciężko, a po chwili zawroty głowy omal
nie powaliły go w błoto. Aby utrzymać się na nogach, objął jej kibić i wtedy prze-
konał się, że była równie wychudzona, jak on sam. Gdy tylko poczuła dotknięcie,
zatrzymała się.
 Dlaczego mnie uratowałeś?  spytała po polsku, ale z ruskim, śpiewnym
akcentem.
 Nie wiem. . . %7łałujesz tego? Chciałaś, żeby cię wzięli siłą?
 Może dali by mi jadło. . . Zresztą ty też chcesz tego samego. z wciągniesz
mnie w jakiś ciemny zaułek i zadrzesz żupan. Lepiej zrób to teraz. Nawet tutaj. . .
 Skąd wiesz, że chcę cię wziąć?  zapytał wstrząśnięty jej słowami.
 Ach, prawda  mruknęła i zlustrowała jego postać uważnym spojrze-
niem  jesteś szlachcicem. W takim razie, zanim to zrobisz, rzucisz mnie na
łoże i rozbierzesz. . .
 Dlaczego tak myślisz? Jesteś moskiewską ladacznicą?
 Nie. Nigdy nie byłam. Ale właśnie to robił ze mną każdy Lach, którego
spotykałam i prosiłam o coś do jedzenia. Wszyscy jesteście tacy sami. . . Ty też.
Ujął ją za ramię i ruszył w dół ulicy. Nie stawiała oporu. Milczała uporczywie
wpatrując się w jego twarz. Ukryła włosy pod świtką.
 Nie myślałeś, że tak ci odpowiem? Jestem harda, co? Zasługuję na baty.
Powinniście poznać prawdę, Lachowie, skoro przyszliście tutaj, żeby nas grabić
i mordować. Nie mam już sił na to wszystko. Jeżeli chcesz, to mnie zabij. Ale nie
zapomnij wcześniej przymusić mnie do czego innego. Wy wszyscy jesteście tacy
sami.
 Widocznie do tej pory poznałaś tylko złych Polaków. I może się mylisz.
Może nie jesteśmy aż tacy straszni. Na pewno nie gorsi od waszych carów.
 Car  eto Syn Boży. Jemu wszystko wolno, bo on karaje i żałuje. U was 
każdy pan to car, bo mu wszystko wolno. U nas jest tylko jeden car. Pomyśl,
gdzie lepiej. Byłam córką setnika strzeleckiego ze Słobody Strzeleckiej. Miałam
dom, miałam pójść za mąż. I co się stało? Przyszedł jeden Dymitr Samozwaniec,
potem drugi, potem %7łółkiewski, potem Chodkiewicz. Dwa bękarty już do rzeki
spuściłam. Wszystko mi zabraliście. Wszystko. . .
 Każda wojna jest okrutna. Jak wasz batiuszka Iwan Grozny brał Inflanty,
ludzie w miastach wysadzali się w powietrze, żeby tylko nie wpaść mu w rę-
ce. . .  Zatrzymał się. Na placu, gdzie stanęli, było nieco widniej. Krzysztof
46
spojrzał na dziewczynę. Wydalała mu się ładna. Smukła, delikatna twarzyczka
o wielkich błękitnych, lekko skośnych oczach wyglądałaby jak oblicze anioła.
Wyglądałaby, bowiem z jednej strony widniała długa ciemna blizna o poszarpa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •