[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrej formie, skoro miał siłę jej dopinać. Tak wyglądała ich relacja. Tak Baracchi oka-
zywali sobie miłość. Giuseppe był opryskliwy i wciąż ją beształ. Ona też nie szczędziła
mu kąśliwych uwag. Ale to nie znaczyło, że się nie kochali.
- Dobrze pamiętam, jak przyszłaś do mnie i powiedziałaś:  Dziadku, chciałabym
spróbować sił w kuchni. Czy mogłabym zająć się Budką Ratownika, skoro i tak nikt się
nią ostatnio specjalnie nie interesuje?" - odezwał się Giuseppe, wciąż wpatrzony w ho-
ryzont. - I ani się obejrzałem, a już stary barak lśni nowością, na moją plażę walą tłumy
obcych ludzi, zaś moja wnuczka pitrasi wyszukane dania dla bandy frajerów, którzy nie
potrafią odróżnić dobrej, sycylijskiej kuchni od fastfództwa serwowanego na głównym
deptaku w Palermo.
L R
T
- Nie zrzędziłbyś, dziadziu. Ludzie przyjeżdżają specjalnie z Palermo, a nawet z
jeszcze dalszych stron, żeby spróbować mojej kuchni. Ostatnio nawet pisano o Budce
Ratownika w popularnym włoskim dzienniku. Artykuł nazywał się Tajemnice Sycylii.
Prowadzę dobrze prosperujący biznes...
- Nie powinnaś zajmować się biznesem - sarknął, wpadając jej w słowo.
Przewróciła oczami, ale zmilczała. Dziadek miał prawo do swoich poglądów, ale
ona nie zamierzała wdawać się w dyskusję na ten temat.
- Przyniosę ci drinka - zaproponowała, ignorując jego uwagę. - Grappa?
Doczekała się suchego skinięcia głową i pobiegła do domu. Lucas spał twardo, po-
rządnie przykryty. Uchyliła okno sypialni; dzięki temu usłyszy synka, kiedy tylko zapła-
cze. Przeszła do salonu, wyjęła z wiekowego kredensu butelkę i napełniła szklaneczkę
przezroczystym płynem na wysokość trzech palców.
- Widzę, że coś jest nie tak, dziadziu - zagadnęła, wręczając mu ulubionego drinka.
- Powiedz, co cię trapi?
- Poza tym, że moja wnuczka całe dnie haruje jak niewolnica przy garach i musi
oddawać Lucasa pod opiekę obcej dziewczynie?
Fia pociągnęła potężny, krzepiący łyk piwa. Rozmowy z dziadkiem często wysta-
wiały jej cierpliwość na ciężką próbę.
- Lucas uwielbia Ginę. A ona nie jest żadną obcą dziewczyną, tylko moją przyja-
ciółką. Kocha go i rozpieszcza...
- Kocha! Rozpieszcza! - prychnął Giuseppe z widocznym obrzydzeniem. - Zrobicie
z niego babę. Tak to jest, kiedy chłopak wychowuje się bez ojca. Nikt go nie uczy, co to
znaczy być mężczyzną.
To był idealny moment, żeby zacząć rozmowę o tym, kto w rzeczywistości jest oj-
cem Lucasa.
Poinformować dziadka, że ów ojciec jest więcej niż gotów, żeby wziąć czynny
udział w wychowaniu syna. Ale Fia czuła, że słowa  Santo Ferrara" nie przejdą jej przez
gardło. Jeszcze nie teraz. Potrzebowała czasu, żeby oswoić się z sytuacją. Najpierw mu-
siała rozmówić się z Santem. Kiedy pozna jego plany, zastanowi się, jak powiedzieć o
wszystkim Giuseppe.
L R
T
- Lucas ma przecież pradziadka - uśmiechnęła się. - Prawdziwego mężczyznę.
- Nie opowiadaj głupot - skrzywił się Giuseppe, ale widać było, że jej uwaga spra-
wiła mu przyjemność. - Dobrze wiesz, że dziecku na co dzień potrzebny jest ojciec, a nie
stuletni dziadyga!
Ojciec? Fia zacisnęła usta w grymasie bólu.
- Mnie ojciec na co dzień tylko przeszkadzał - syknęła. Nie dość cicho. Giuseppe
westchnął ciężko i spuścił głowę. Zdawało się, że skurczył się i osłabł, jakby przybyło
mu co najmniej dziesięć lat.
- Nigdy nie chciałem tego dla ciebie - powiedział z trudem. - Ani dla twojego brata.
Piero... to moja życiowa porażka. Nie mogę sobie darować...
- Przestań. - Kucnęła przed nim i zajrzała mu w oczy. - Nie zadręczaj się, nie zno-
szę tego. Spójrz, jak dobrze mnie wychowałeś. Wszystko, co osiągnęłam, zawdzięczam
tobie. Jestem szczęśliwa, spełniona, odniosłam sukces w pracy...
- Praca! - Giuseppe pociągnął łyk grappy, wyraznie odzyskując kontenans. - Praca
zawodowa to coś, czym kobieta się zajmuje, zanim wyjdzie za mąż. A ty co? Czy chcesz
się zestarzeć jako panna z dzieckiem?
- Dziadziu...
- Mężczyzni zapraszają cię na randki - Giuseppe nie dał sobie przerwać - ale czy
któremukolwiek pozwoliłaś się wyciągnąć z domu? Nie! Czy to blondyn, czy brunet, czy
wysoki, czy kurdupel, każdy słyszy  nie". I tak w kółko. Po ojcu Lucasa nie chciałaś już
żadnego chłopa. Myślisz, że nie zauważyłem?
Fia zacisnęła palce na chłodnym szkle butelki. Dziadek stanowczo był zbyt spo-
strzegawczy.
- Po prostu nie spotkałam jeszcze tego właściwego - mruknęła bez przekonania.
Prawda była inna - Santo był jedynym mężczyzną w jej życiu. Noc, którą spędzili
razem, naznaczyła ją na zawsze. Fia wiedziała, wiedziała z przerażającą pewnością, że
wszystko, co mogliby jej zaoferować inni, byłoby tylko cieniem, marną namiastką tego,
czego doświadczyła w ciągu tamtych mrocznych godzin. A doświadczyła całkowitego,
harmonijnego zestrojenia się z drugim człowiekiem. Z Santem Ferrarą. Nie było to po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •