[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Katy protestowała z obowiązku, ale była zado-
wolona z takiego obrotu sprawy. Czuła się zmę-
czona, ale to nie miało żadnego związku z ciężką
pracą. To, co działo się w jej głowie, było wyczer-
pujące. Zakochała się w Brunonie i nie miała
pojęcia, co z tym zrobić. Czy powinna stąd odejść?
Zwolnić się z pracy? Jeśli zostanie, to będzie
przeżywała męki za każdą jego wizytą u Josepha.
Takie jedno spotkanie spowoduje, że zabliznione
PAMITNY KONCERT 111
rany rozognią się na nowo i będzie musiała le-
czyć je do następnego spotkania. Czy wytrzyma
to wszystko?
Ale myśl o opuszczeniu tego domu i tęsknota za
Brunonem również ją przerażały. Tak czy inaczej,
jej życie będzie teraz koszmarem. A może po
prostu powinna poddać się, mieć z nim romans
i cieszyć się tym, co daje los? Przeciągać czas
romansu, ile się tylko da, by jak najpózniej zostać
ze złamanym sercem?
Było już po północy, kiedy zapadła w niespo-
kojny sen, przerywany męczącymi marzeniami
sennymi.
Dopiero po paru minutach zdała sobie sprawę,
że ktoś puka do drzwi jej sypialni.
Był to Joseph. Przez chwilę przyglądał się jej
z sympatią w oczach. Katy miała zaczerwienione
oczy i potargane włosy.
Która godzina? spytała, mrugając powie-
kami.
Ósma!
Czy masz jakiÅ› problem z Dawidem? spyta-
ła. Jej mózg zaczynał funkcjonować normalnie.
Zauważyła, że Joseph jest już całkowicie gotowy
do wyjścia. Chcesz może, żebym cię podwiozła?
Przepraszam. Normalnie wstaję wcześniej. Daj mi
parÄ™ minut.
Mój ty mały diabełku!
SÅ‚u...?
Wiem o wszystkim. Przeczuwałem to. Może
112 CATHY WILLIAMS
jestem stary, ale nie jestem głupi! Mówił to
z promiennym wyrazem twarzy, a po plecach Katy
przeleciał alarmowy dreszcz.
O czym on do licha mówi?
Uspokój się. Nie będę długo. Dawid powinien
być tutaj w ciągu paru minut, jeśli nie zaśpi. Wiesz,
jak to bywa ze starymi ludzmi. Zachichotał i usiadł
w fotelu, stojącym przy kominku. Cała ta rozmo-
wa o wyjezdzie Brunona dała mi dużo do myślenia.
Powinnaś mi się przyznać! Domyślam się, że się
martwisz, jak przyjmę tę wiadomość, ale, moja dro-
ga, nie musisz się o to niepokoić. Nie potrzebuję ci
mówić, jak bardzo jestem z tego zadowolony! Wczo-
raj miałaś nawet wypieki. Nie byłaś sobą. Czasami
jestem spostrzegawczy, musisz to przyznać.
Katy nie miała najmniejszego pojęcia, o czym
Joseph mówi. Włożyła szlafrok i przysiadła na
skraju łóżka.
Zadowolony powiedziała wolno. Ja też
jestem zadowolona, kiedy ty jesteÅ› zadowolony.
Ale z czego? zastanawiała się, szukając szybko
w pamięci powodów jego zadowolenia.
Oczywiście, że będę okropnie za tobą tęsknił.
Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś inny będzie
w stanie cię zastąpić, moja droga. A jeśli nawet, to
nie będzie już to samo.
Zastąpić? spytała. Poczuła się tak, jakby
przejechał po niej walec drogowy.
Nie zamierzam cię opuścić, Josephie zape-
wniła go. Nie mogła tylko zrozumieć, w jaki
PAMITNY KONCERT 113
sposób Joseph zdołał odczytać jej myśli? Czy
wczoraj się z czymś zdradziła?
Oczywiście, że nie w tej chwili. Rozpro-
mieniony spojrzał na zegarek. Boże, zobacz,
która to już godzina! Muszę iść, moja droga, ale
chcę ci jeszcze raz powiedzieć, że uczyniłaś mnie
bardzo szczęśliwym człowiekiem, naprawdę!
Bo zamierzam cię opuścić? spytała Katy,
ciężko zraniona.
Jeseph wstał, podszedł do niej, wziął obie jej
ręce w swoje dłonie i uścisnął je serdecznie.
JesteÅ› bardzo uczuciowa, wiem. A jest to czas
wielkich emocji. Ale tak powinno być. Tak to
wewnętrznie czuję! Ty i Bruno pasujecie do siebie!
Jestem taki szczęśliwy, że zgodziłaś się go poślubić!
Prawie wybiegł z pokoju, zostawiając Katy,
patrzÄ…cÄ… na drzwi w niemym szoku.
Poślubić Brunona? Skąd, na litość boską, przy-
szła mu do głowy taka myśl? Czy wystąpiły u nie-
go jakieÅ› przedziwne komplikacje po zawale? Ha-
lucynacje?
Teraz rozbudziła się już całkowicie. Ubrała się
szybko, ledwie przyczesała włosy i dziesięć minut
pózniej zeszła na dół i skierowała się prosto do
kuchni, gdzie przy stole kuchennym siedział Bruno
i przeglądał gazety. Naprzeciw niego stała filiżan-
ka kawy.
Zatrzymała się speszona. Bruno odsunął się od
stołu, żeby wyprostować swe długie nogi. Rękawy
koszuli miał podwinięte do łokci.
114 CATHY WILLIAMS
Kawy? Wskazał na ekspres, stojący za nią.
Właśnie zaparzyłem świeżą.
Kiedy wróciłeś? Była ciekawa, czy Bruno
zauważył, że jego chrzestny ma jakiś surrealistycz-
ny chaos w głowie. Jeśli nie, to powinna czekać
przy drzwiach na powrót Josepha, porwać go i po-
wiedzieć, oczywiście bardzo delikatnie, że wszyst-
ko zrozumiał na opak.
Czuła się teraz nieco spokojniejsza, widząc, że
Bruno zachowuje się najzupełniej normalnie. Była
pewna, że nie spotkał się jeszcze z Josephem.
Wróciłem dzisiaj, bardzo wcześnie.
Ale nie widziałeś się chyba z Josephem? To
znaczy, zanim wyjechał z Dave em Harringto-
nem? Odwróciła się do niego plecami, żeby nalać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]