[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wdziała zdumienie i podziw.
Sto razy brawo! Nie myślałem, że z pani taka spryciara, panno Tuppence! Niech mnie kule biją!
Następnie twarz mu spoważniała. Ale bardzo mi się to wszystko nie podoba. Jest pani obrotna
i odważna, jednak poszła pani za daleko. Ci dranie się nie patyczkują. Dziewczyna, nie dziewczyna,
mogą zrobić krzywdę. Jak im będzie potrzeba, to nawet zabiją.
Ja się ich nie boję odparła dumnie Tuppence, usiłując wytrzebić ze świadomości grozne,
przeszywające spojrzenie pani Vandemeyer.
Powiedziałem, że pani jest odważna, ale to nie zmienia faktu, że tamci ludzie są niebezpieczni.
Nie mam zamiaru się tym martwić. Znacznie ważniejsze jest to, co się stało z Tommym.
Napisałam w tej sprawie do pana Cartera. Pokrótce streściła mu list.
Julius poważnie pokiwał głową.
Dobrze pani zrobiła. Musimy jednak coś jeszcze przedsięwziąć.
Tak, ale co?
Trzeba odnalezć Borysa. Był u tej pani Yande, czy jak tam, na kolacji. Czy przyjdzie znowu?
Może tak, może nie. Nie mam pojęcia.
Hmm. Już wiem, co zrobię! Kupię samochód, przebiorę się za szofera i będę się kręcił przed
pani domem. Jak się Borys pojawi, to da mi pani jakiś znak, i ja się nim wtedy zajmę. Dobry pomysł?
Cudowny, tylko że Borys może się nie pojawić przez kilka tygodni.
Na to już nic nie poradzimy. Trzeba mimo wszystko zaryzykować. Cieszę się, że mój plan pani
się spodobał. Wstał.
Dokąd pan idzie?
Kupić samochód, oczywiście! odparł Julius zdziwiony pytaniem. Jaka marka pani
odpowiada? No bo przecież na pewno pani nim trochę pojezdzi, nim zakończymy całą sprawę.
Ooo! Ja lubię rolls royce y, ale one&
Niech będzie odparł Julius. Pani życzenie jest dla mnie rozkazem. Będzie rolls.
Ależ nikt nie może tak od razu kupić rolls royce a! wykrzyknęła Tuppence. Trzeba złożyć
zamówienie i czekać całe wieki!
Mały Julius nigdy na nic nie czeka! oświadczył pan Hersheimmer. Niech się droga panna
Tuppence nie martwi! Za pół godziny wrócę.
Bardzo to pochopna obietnica. Tym razem przeliczy się pan. Nie zna pan Brytanii i jej
obyczajów. Wolę liczyć na pana Cartera niż na rollsa!
Ja bym na niego nie liczył odpowiedział.
A niby dlaczego?
Po prostu tak uważam.
Ale przecież pan Carter musi coś poradzić! Tylko on jeden może nam pomóc. Zaraz,
zapomniałam powiedzieć o dziwnym spotkaniu, jakie miałam dziś rano.
I opowiedziała mu o sir Jamesie Peelu Edgertonie. Julius słuchał z wyraznym zainteresowaniem.
Co on chciał przez to powiedzieć? zapytał.
Naprawdę nie wiem. Wydaje mi się, że chciał mnie po prostu ostrzec przed czymś. Ale uczynił
to w taki dwuznaczny sposób& prawniczy.
Ale właściwie przed czym chciał ostrzec?
Nie mam pojęcia. Widziałam jednak w jego oczach i wyczuwałam w słowach życzliwość. On
jest bardzo sprytny i przebiegły. Zwiadczy o tym także ten sposób ostrzegania. Nawet sobie
pomyślałam, żeby do niego iść i wszystko mu powiedzieć.
Tuppence zdziwiła się, kiedy Julius ostro wystąpił przeciwko temu pomysłowi.
Tylko nie adwokatowi! Nie mieszajmy w to adwokatów! Ten gość nic a nic nam nie pomoże.
A ja uważam, że mógłby upierała się Tuppence.
No to się pani myli. Chwilowo żegnam. Będę z powrotem za pół godziny.
Julius wrócił po trzydziestu pięciu minutach. Wziął Tuppence pod rękę i zaprowadził do okna.
Proszę, to ten!
Ooo! Spojrzała z szacunkiem na olbrzymie auto.
Niezły samochodzik, co? powiedział z dumą.
Jak go pan zdobył? spytała zdziwiona.
Właśnie mieli go wysłać do jakiejś bardzo ważnej osoby.
No i co?
Poszedłem do tej bardzo ważnej osoby i powiedziałem, że taki samochód jest wart chyba ze
dwadzieścia tysięcy dolarów, ale dla mnie byłby wart pięćdziesiąt, jeśli mi go odstąpi.
No i co?
No i od razu odstąpił, to wszystko.
Przyjaciel w potrzebie
Piątek i sobota upłynęły spokojnie, bez żadnych wydarzeń. Tuppence otrzymała krótką odpowiedz
na swój apel do pana Cartera. Dżentelmen ten przypominał, że spółka Młodych Aowców Przygód
podjęła się zadania na własne ryzyko i była parokrotnie ostrzegana przed grożącymi
niebezpieczeństwami. Pan Carter żałowałby bardzo, gdyby coś się przytrafiło Tommy emu, ale
niestety nie może nic w tej sytuacji pomóc.
List ten podziałał na Tuppence jak zimny prysznic. Bez Tommy ego cała Wielka Przygoda nie
miała już uroku. Po raz pierwszy dziewczyna straciła wiarę w szansę powodzenia, w które nigdy nie
wątpiła, gdy był przy niej przyjaciel. Chociaż lubiła wieść prym i była zawsze niesłychanie dumna ze
swoich szybkich decyzji, a także pomysłów, w rzeczywistości bardzo polegała na Tommym. Więcej
niż sobie z tego zdawała dotychczas sprawę. Był jej potrzebny, ponieważ analizował każdą rzecz
bardzo chłodno i rozsądnie. Potrafił dostrzec sprawy we właściwej perspektywie, trzezwo je
rozważyć. Bez Tommy ego Tuppence czuła się jak statek bez steru. Ciekawe, że Julius, który był z
pewnością sprytniejszy od Tommy ego, nie stanowił podobnego oparcia i nie zapewniał poczucia
bezpieczeństwa. Poprzednio oskarżała zawsze Tommy ego o pesymizm, a on przecież tylko
dostrzegał potencjalne niebezpieczeństwa czy też błędy w rozumowaniu. Tuppence przyznawała się
obecnie w duchu, że zawsze polegała na zdaniu Tommy ego. Liczyła nawet na nie.
I chyba po raz pierwszy zdała sobie w pełni sprawę ze złowrogich implikacji misji, której tak
lekkomyślnie się podjęli. Zaczęło się jak w romantycznej przygodowej powieści. Obecnie
rzeczywistość, odarta z jakiegokolwiek romantyzmu, przedstawiała się niesłychanie groznie. Sprawa
Tommy ego urosła do rangi najważniejszego problemu. Parokrotnie w ciągu dnia Tuppence połykała
łzy. Karciła się za to: Przestań, głupia! Oczywiście, że go bardzo lubisz. Znałaś go przecież od
małego, prawie całe życie. Ale dość z tym sentymentalizmem! .
Borys nie pojawił się po raz drugi. Julius wyczekiwał na próżno w samochodzie. Tuppence
skierowała myśli na nowy tor. Zgadzając się z zastrzeżeniami Juliusa, powróciła do niecałkowicie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]