[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za głowę, złamany i pełen smutku, poszedłem w dół drogą, zaczynającą się u
wejścia do pieczary.
Nade mną błyszczało czerwone oko Marsa, odległe o czterdzieści osiem
milionów mil, starannie ukrywające odpowiedz na dręczące mnie pytania.
Czy Marsjanin dotarł do pomieszczenia, w którym znajdowały się pompy?
Czy ożywcze powietrze zostało dostarczone na czas, by uratować mieszkańców
125
Edgar Rice Burroughs - Księżniczka Marsa
tej odległej planety? Czy moja Dejah Thoris żyła, czy też jej piękne ciało,
ogarnięte chłodem śmierci spoczywało obok małego inkubatora w ogrodzie na
dziedzińcu pałacu Tardos Morsa, jeddaka Helium?
Przez dziesięć lat czekałem i modliłem się o odpowiedz na moje pytania.
Przez dziesięć lat czekałem i modliłem się, by Bóg pozwolił mi wrócić do
świata mojej utraconej miłości. Wolałbym leżeć martwy obok Dejah Thoris, niż
żyć na Ziemi, oddalony od niej o miliony straszliwych mil.
Stara kopalnia, którą zastałem nietkniętą, uczyniła mnie bardzo bogatym,
lecz cóż mi po majątku!
Dzisiaj gdy siedzę tutaj, w moim małym gabinecie, którego okna
spoglądają na rzekę Hudson, mija właśnie dwadzieścia lat od chwili, w której po
raz pierwszy otworzyłem oczy na Barsopmie. Przez okno przy biurku widzę go
 błyszczy na niebie, i wydaje mi się, że dziś wzywa mnie tak, jak jeszcze nigdy
dotąd od tej strasznej nocy i że przez bezmiar przestrzeni widzę piękną,
czarnowłosą kobietę, stojącą w pałacowym ogrodzie, a przy niej małego
chłopca. Oplata matkę ramionami, a ona wskazuje w niebo, ku planecie,
nazywającej się Ziemia. U ich stóp leży wielka, straszliwie brzydka bestia o
złotym sercu.
Wierze, że na mnie czekają i mam dziwne wrażenie, że wkrótce będę się
mógł o tym przekonać.
KONIEC
126 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •