[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miesięcy. Nie chciałam tam wracać, a szczególnie po naszej ostatniej kłótni.
Przechadzając się po mieście, nie spotkałam ani żywej duszy. Przed trzecią nad ranem, na
mojej drodze pojawił się jakiś bezdomny, którego niechcący obudziłam. Nie mógł chodzić,
gdyż jakiś pies rozharatał mu nogę. Na początku zrobiło mi się go żal. Nie dość, że nie ma
gdzie mieszkać, to na domiar złego, pies go tak załatwił, że nie może chodzić. Gdy do niego
podeszłam, ponownie poczułam słodki zapach. Krew. Rana mocno krwawiła i z pewnością
przyczyni się do jego śmierci. A gdyby mu tak w tym pomóc? Chyba nikt się nie pogniewa,
jeżeli to przeze mnie ten człowiek zginie. Przykucnęłam przy nim.
-Zpij.
Na dzwięk moich słów, zamknął oczy. Wiedziałam, że zasnął snem, którego nic nie przerwie.
Nachyliłam się nad nim i wbiłam swoje kły w jego szyję. W ustach poczułam słodką krew.
Piłam jago krew, do czasu aż ugasiłam pragnienie. Człowiek już nie żył. Zlizałam ostatnie
krople z warg i zębów. Poczułam napływ energii. Wstałam i spojrzałam na zwłoki
bezdomnego.
-On był niczym.- stwierdziłam.
Dopiero po chwili zrozumiałam sens swych słów. Zaczęłam traktować ludzi tak jak Xander.
Jak nic nie warte kawałki mięsa. Jak zwierzynę, na która polują drapieżniki, wampiry. Ja nie
jestem już ofiarą, ale drapieżnikiem, z którym nie radzą zadzierać.
Opuściłam miasto. Nie miałam zamiaru wracać do domu Xandera. Skierowałam się jednak
do sypiącego się domu, w którym spędziłam ostatni dzień. Do rana siedziałam w oknie. Znieg
nie przestawał padać. Przed dziewiątą rano, zasnęłam płytkim snem wampira. W moich
snach, pojawiło się ciało Heather, leżące u moich stóp. Na całym jej ciele, widziałam rany,
najprawdopodobniej po sztylecie. Ja natomiast, trzymałam w prawej ręce jej sztylet, cały we
krwi. Całe moje dłonie i ubranie było czerwone. Zabiłam ją. Tę, która stała się powodem,
mojej zmiany w wampira.
Zbudziłam się, czując gorące promienie słońca na twarzy. Zwieciło mi prosto w oczy.
Znieg już nie padał, ale ja i tak byłam cała w nim. Moje włosy wyglądały jak sople.
Strzepałam śnieg z ubrań i spojrzałam na jaskrawy okrąg, chylący się ku zachodowi. Pięknie
podświetlał drzewa, na których gałęzie były przykryte sporą warstwą śniegu. Pejzaż
wspaniały. Okolica przypominała, zapomniane przez świat miejsce. %7ładnych ludzi. %7ładnych
kolorów, oprócz białego śniegu i szarych drzew i domu. Po chwili zrobiło się ciemno.
Spojrzałam na bliznę, znajdującą się na moim lewym ramieniu. W każdej chwili mogłam
sprawić, że zniknie. Miałam taką moc. Nie chciałam tego jednak. Chciałam żeby mój ostatni
sen się spełnił. Mianowicie śmierć Heather. Wiedziałam jednak, że nie uda mi się jej pozbyć.
45
Zauważyłam na niebie księżyc. Nie wiem czemu, ale od zawsze kojarzył mi się, ze
wszelkiego rodzaju potworami i istotami istniejącymi tylko w książkach. Teraz oznaczał
mnie, byłam istotą z legend i mitów. Jednak moja historia, w całości była prawdziwa.
Stwierdziłam, że jeśli wrócę do domu Xandera, zrobię na złość Heather. Dobry pomysł.
-Do Xandera nie muszę się odzywać. Za to Heather się wścieknie, gdy dowie się, że jestem
wampirem i to z jego ręki.- uśmiechnęłam się mówiąc te słowa.
Zeskoczyłam z okna. Pomyślałam jeszcze chwilę, ale w końcu wyszłam z domu i
skierowałam się w stronę lasu. Szłam dość szybko. Po około godzinie, doszłam do muru,
okalającego dom Xandera. Dotknęłam go dłonią i po chwili znalazłam się po drugiej stronie
muru. Była to normalna umiejętność każdego wampira. Uśmiechnęłam się i skierowałam w
stronę domu. Przeszłam przez lasek. Gdy weszłam do domu, od razu poszłam na najwyższe
piętro.
Jednak po drodze spotkałam Dicka. Rozmawiał z grupką przyjaciół, na korytarzu na
drugim piętrze. Widząc mnie, szybko podszedł.
-Catherine, obawiałem się, że nie żyjesz. Widziałam tu kilka dni temu Heather. Potem nasz
pan mówił, że ciebie nie ma. Nic ci nie jest?- oznajmił.
Mówił chaotycznie. Ledwo rozumiałam jego słowa. Najlepiej zrozumiałam słowa ...nasz
pan... . Xander nie jest już moim panem.
-Nasz pan? Raczej twój. Xander, nie jest już moim panem.- odparłam.
Dick bardzo się zdziwił.
-Jak to nie jest już twoim panem? Mówisz tak, jakbyś się go nie bała. Jakbyś nie należała do
niego... Tylko mi nie mów, że sprzedał cię Heather.
-Trzy dni temu, była tu Heather. Zadała mi tę ranę.
Pokazałam mu blizną na lewym ramieniu.
-Chciała mnie zabić. Nie udało jej się to. Czy człowiek potrafi zregenerować taką ranę przez
trzy dni?
Pokręcił przecząco głową. Chyba zaczął rozumieć to co mówię.
-Teraz odpowiedz sobie, jaka istota to potrafi, a w tedy będziesz wiedział, dlaczego nie boję
się Xandera.- mówiąc to, ruszyłam schodami na górę.
Dick bardzo szybko zrozumiał o czym mówię.
-On cię...
-Tak, zmienił mnie w wampira.
Zniknęłam mu z oczu. Dobrze wiedziałam, że teraz zacznie się mnie bać. No cóż, miał czego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]