[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z fotela.
- Jesteś przemęczony - stwierdził spokojnie.  Miałeś cię\kie przejścia...
Uderzyłem go w twarz lufą pistoletu.
- Wstawaj!
Otarł krew z policzka i podniósł się powoli.
- Postaw fotel na boku. - Wykonał polecenie. Luger był na swoim miejscu, a jak\e,
wsunięty pod zatrzask. - Wyciągnij go kciukiem i palcem wskazującym lewej ręki. Za lufę. I
połó\ go na biurku.
I tym razem wykonał polecenie.
- Podejdz do okna i odwróć się.
- Có\ ty, na miłość boską...
Kołysząc pistoletem, zbli\yłem się do niego o krok. Cofnął się szybko o cztery kroki, a\
poczuł za plecami zasłonę, i odwrócił się. Spojrzałem na lugera. Odbezpieczony, z grubym
tłumikiem na lufie i pełnym magazynkiem. Schowałem swój pistolet, podniosłem lugera i
pozwoliłem Raine'owi się odwrócić. Zwa\yłem lugera w dłoni.
- To jest ta niespodzianka, na widok której miałem spaść z krzesła? - zapytałem. - Mając w
brzuchu kulkę kalibru 7.65 ka\dy by zleciał ze stołka. Tyle \e ja nie jestem tak łatwowierny
jak ten pechowiec, którego zastrzeliłeś, gdy siedział na tym właśnie krześle.
Powoli wypuścił powietrze z płuc i pokręcił głową.
- Mam nadzieję, \e wiesz, co mówisz, Bentall.
- Na twoje nieszczęście, tak. Siadaj. - Zaczekałem, a\ ustawi fotel i usiądzie, po czym
oparłem się o róg biurka. - Od jak dawna prowadzisz tę podwójną grę, Raine?
- O czym ty, u licha, gadasz? - spytał ze znudzeniem.
- Wiesz przecie\, \e i tak cię zastrzelę. Z tego ślicznego lugera z tłumikiem. Nikt cię nie
usłyszy. W całym budynku nie ma \ywej duszy. Nikt nie widział, jak wchodziłem, i nikt mnie
nie zobaczy wychodzącego. Znajdą cię dopiero rano, Raine. Nie\ywego. Powiedzą, \e to
samobójstwo. Nie wytrzymałeś cię\aru odpowiedzialności.
Raine oblizał się. Ju\ nie mówił, \e zwariowałem.
- Przypuszczam, \e parałeś się zdradą przez całe \ycie. Bóg jeden wie, jak ci się udało nie
wpaść przez tyle lat. Widać masz coś z geniusza, inaczej dawno ju\ by cię złapali. Nie chcesz
mi o tym opowiedzieć, Raine?
Przeszyły mnie zielone oczy. Nigdy nie widziałem na czyjejś twarzy tyle skondensowanego
jadu. Milczał.
- Trudno, wobec tego sam ci opowiem. Opowiem ci bajeczkę na dobry sen. Słuchaj
uwa\nie, Raine, to ostatnia bajeczka, jaką usłyszysz, zanim zapadniesz w swój ostatni sen.
Spędziłeś na Dalekim Wschodzie dwadzieścia pięć lat, z czego ostatnie dziesięć jako szef
kontrwywiadu. Przypuszczam, \e przez cały czas grałeś na dwie bramki. Bóg jeden wie, ilu
ludzi przez ciebie zginęło, ilu przez ciebie cierpiało. A\ wreszcie dwa lata temu wróciłeś.
Przedtem jednak skontaktowało się z tobą mocarstwo, dla którego pracowałeś w okresie,
gdy byłeś tam naszym szefem kontrwywiadu. Powiedzieli ci, \e naukowcy angielscy pracują
podobno nad zastosowaniem paliw stałych do napędzania rakiet i pocisków samosterujących.
Spytali, czy mógłbyś im dostarczyć informacji na ten temat. Zgodziłeś się. Nie będę udawał,
\e wiem co ci zaproponowali, pieniądze, władzę czy co innego.
Nie zamierzam te\ udawać, \e wiem, w jaki sposób zało\yłeś swoją siatkę. Bez trudu
załatwiłeś sobie kontakty w całej Europie, a skrzynką kontaktową był Istambuł, dokąd w
końcu zaprowadziło mnie moje śledztwo. Podejrzewam, \e zdobywałeś informacje lokując w
Instytucie Badawczym i Zakładach Paliwowych Hepwortha ludzi, których, zgodnie ze swoją
oficjalną funkcją, osobiście  prześwietliłeś".
Z upływem czasu coraz więcej informacji trafiało do Istambułu, a stamtąd na Daleki
Wschód. Tyle, \e twój poprzednik zwietrzył pismo nosem, domyślił się, \e przeciek następuje
na naszym podwórku i powiadomił rząd. Wyobra\am sobie, \e kazali mu nadać tej sprawie
natychmiastowy bieg i potraktować ją jako pierwszoplanową. Ale gdy za bardzo zbli\ył się
do prawdy, samolot, którym leciał, rozbił się nad Morzem Irlandzkim i przepadł bez śladu.
Zgadnij, kto go odprowadzał na lotnisko? Ty, Raine. Przypuszczam, \e podrzuciłeś mu do
baga\u bombę zegarową... nasz baga\ jest zwolniony od kontroli celnej. Trochę szkoda, \e
tym samolotem leciało trzydziestu innych pasa\erów, ale jakie to ma w końcu znaczenie,
prawda, Raine?
I wówczas awansowałeś. Wybór był oczywisty - genialny, oddany pracownik, który całe
\ycie poświęcił słu\bie swego kraju. Postawiło cię to w niezwykłej sytuacji, kiedy musiałeś
wysyłać agentów, aby tropili ciebie samego. Tyle \e jeden z nich wywąchał zbyt wiele.
Przyszedł do tego gabinetu z bronią w ręku, \eby skonfrontować cię z dowodami. Ale on nie
wiedział o ukrytym lugerze, prawda, Raine? Pózniej rozpuściłeś pogłoski o tym, jak to
przeszedł na stronę obcego wywiadu i chciał cię zlikwidować. I jak mi idzie, pułkowniku?
Nie skomentował tego.
- W końcu rząd zaniepokoił się nie na \arty. Wytłumaczyłeś, \e problem polega na
zło\onym charakterze przekazywanych informacji, które jedynie naukowiec mógłby w pełni
zrozumieć. Twoi agenci, oczywiście ci uczciwi, nadawaliby się do tej roboty znakomicie,
gdyby nie to, \e mieli paskudny zwyczaj docierania do prawdy. Dlatego te\ nabiłeś rząd w
butelkę i zająłeś się poszukiwaniami najgłupszego naukowca pod słońcem. Takiego, który z
pewnością nic nie wykryje. Wybrałeś mnie i rozumiem, co tobą kierowało.
Wybrałeś tak\e Marie Hopeman. Próbowałeś mnie przekonać, \e jest pierwszorzędną
agentką, twardą, zdolną i doświadczoną. Nic podobnego. Była po prostu miłą dziewczyną o
pięknej twarzy i zgrabnej figurze, a tak\e o du\ych zdolnościach aktorskich, dzięki czemu
idealnie nadawała się do przekazywania i odbierania informacji w sposób nie budzący
podejrzeń. Ale to wszystko. Nie była ani szczególnie inteligentna, ani pomysłowa, a ju\ na
pewno nie była bezwzględna i twarda w stopniu niezbędnym w naszym zawodzie.
Wysłałeś więc nas oboje do Europy, \ebyśmy dowiedzieli się czegoś na temat tego
przecieku. Byłeś przekonany, \e je\eli istnieje na świecie taka para, która nigdy niczego nie
wykryje, to właśnie Marie Hopeman i ja.
Ale popełniłeś jeden jedyny błąd, pułkowniku. Sprawdziłeś moją inteligencję i
pomysłowość, i uznałeś, \e od tej strony nie masz się czego obawiać. Zapomniałeś jednak
sprawdzić inne rzeczy. Wytrzymałość i bezwzględność. Jestem twardy i potrafię być [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •