[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziecinnie.
R
L
Odkąd nastolatka wymknęła się z chłopakiem do kina, Julia po-
dejrzewała, że pierwszy pocałunek już dawno ma za sobą. Odczuła
ulgę... Ale i to nie pomogło. Nie potrafiła teraz odpowiedzieć córce.
Znowu ogarnęła ją panika.
Po prostu muszę szczerze odpowiedzieć na jej pytanie, próbowała
się uspokoić. Machinalnie dotknęła ust, przypominając sobie pocału-
nek Ryana.
Dziewczynka z coraz większą niecierpliwością oczekiwała na od-
powiedz.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, córeczko... - zawahała się. - Ca-
łowanie to pieszczota, a zarazem sposób na okazanie komuś, że się go
bardzo tubi.
Kelly miała zaledwie czternaście lat i nie musiała słuchać o miłości
czy też o namiętności, jaka wiązała się z pocałunkiem. Julia jeszcze
raz przywołała w pamięci pocałunki Ryana. To było spontaniczne,
impulsywne, a zarazem cudowne i ekscytujące. Ryan okazał się dla
niej mężczyzną niezwykłym, wyjątkowym, cudownym.
- Pocałunek jest jednym ze sposobów okazania drugiemu czło-
wiekowi swojej sympatii - powiedziała. Jej słowa zabrzmiały nieco
drętwo i oficjalnie, jednak nic na to nie mogła poradzić.
- Ale jak to jest? - pytała Kelly. - Powiedz mi, co się przy tym
czuje.
Julia zdawała sobie sprawę, że ta chwila była bardzo ważna
- pomiędzy matką a córką nawiązywała się nić porozumienia.
Kelly okazała zaufanie, otwierając przed nią serce. Julia dobrze pa-
miętała, że marzenia o pocałunku są dla nastolatki czymś bardzo na-
turalnym.
- To miłe uczucie - szepnęła. - Pocałunek jest gorący, serdeczny.
To... miłe.
Kelly westchnęła z rezygnacją.
- Chciałam, żeby to było coś wyjątkowego.
R
L
- Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym. Bardzo cię kocham - za-
pewniła Julia. - Nie musisz być całowana przez chłopca, żeby wie-
dzieć, jaka jesteś wspaniała i wyjątkowa.
- Mamo - jęknęła Kelly. - Ty wiesz, co ja mam na myśli.
- Oczywiście, wiem, córeczko. Nie musisz nic robić, żeby udo-
wodnić swoją wartość. Jesteś wspaniała i ja bardzo cię kocham - po-
wtórzyła. - Jeśli masz zamiar coś zrobić, zawsze najpierw zastanów
się, czy powody są wystarczająco ważne, czy rzeczywiście warto. Nie
musisz walczyć o miłość tego chłopca, pamiętaj...
- Dziękuję, mamusiu - przerwała Kelly, podnosząc się z łóżka. -
Dziękuję, że chciałaś ze mną porozmawiać.
Za pózno! Julia zdała sobie sprawę, że zmarnowała jeszcze jedną
szansę na porozumienie z córką.
- Zaczekaj chwilkę! - zawołała.
- Nie mogę. Muszę zadzwonić do Sheili. - Kelly zatrzymała się w
drzwiach. - Ten chłopiec ma na imię Tyler i on... wcale nie zamierza
wyprowadzać się z naszego miasta - powiedziała nerwowo, po czym
znikła za drzwiami.
Dlaczego mówiłam takim belferskim tonem? - zastanawiała się Ju-
lia. Dlaczego nie umiałam wykorzystać okazji?
Oparła głowę o chłodną poręcz łóżka. Walczyła ze łzami.
Ryan powoli odłożył słuchawkę, potrząsnął z niedowierzaniem
głową.
- Nie mogę uwierzyć - mruknął.
- Co takiego? - zdziwiła się Charlotta. - Kto dzwonił? Przygoto-
wywała właśnie zapiekankę. Starannie ułożyła na durszlaku liście ka-
pusty i polała je wrzątkiem.
- Dzwoniła Cherry Richards.
Charlotta zdjęła z ognia patelnię. Wspaniały zapach grzybów
smażonych na oleju z oliwek, doprawionych czosnkiem, wypełnił po-
kój, lecz Ryan ledwie rejestrował smakowity aromat.
R
L
- Tak? - Kuzynka machinalnie posoliła grzyby, potem spojrzała na
niego. - I co? Dobre wieści?
Przez chwilę milczał.
- Nie jestem pewien.
- Zobaczysz, jakie to pyszne - powiedziała. - Czy możesz mi
wreszcie powiedzieć, kto dzwonił?
Potrząsnął głową.
- Nie jestem pewien...
Zamieszała zawartość patelni, dołożyła przygotowane wcześniej
warzywa. Posiekała koperek. Zdjęła z kuchenki garnek z ryżem.
- Cherry podała mi dwa adresy miejsc, gdzie mogę załatwić sobie
mieszkanie... Powiedziała, że sam muszę tam pójść i... jeszcze oznaj-
miła mi coś bardzo dziwnego...
- Przestań mówić zagadkami - zniecierpliwiła się Charlotta.
- Ona... mówiła, że spotyka się z jakimś mężczyzną.
To przecież dobra wiadomość, dlaczego wcale się z tego nie cie-
szę? - zastanawiał się Ryan. To oznaczało, że Cherry wreszcie da mu
spokój, przestanie zmuszać do małżeństwa czy do czegoś tam, co so-
bie wyobrażała. Zmieniła teren łowów, przeniosła się na inne teryto-
rium. Mógł odetchnąć z ulgą.
Wynikało też z tego, że Julia nie musiała już udawać, że się z nim
spotyka, a przynajmniej nie musiała robić tego z powodu Cherry. Za-
tem to była dobra wiadomość... i tu się zawahał. Znowu pomyślał, że
powinien być zadowolony. A więc dlaczego czuł się taki rozgoryczo-
ny? Upokorzony? Rozczarowany?
Lubił spotykać się z Julią, oboje bardzo miło spędzali razem czas,
ani razu nie pożałował, że zawarł z nią tę umowę...
- Ryan? Ty wcale mnie nie słuchasz. Zamrugał oczami.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Czy coś mówiłaś?
- Wyglądasz, jakbyś właśnie w tej chwili spadł z Księżyca
- zachichotała. - Mówiłam, że to wspaniała wiadomość.
Skinął głową.
- Też tak mi się wydaje - mruknął bez przekonania.
R
L
- Julia na pewno także się ucieszy.
Kuzynka zdawała sienie zauważać jego wątpliwości, których sam
nie potrafił zrozumieć. Wszystko nagle stało się bardzo trudne.
- Masz rację - zgodził się. - Będzie zadowolona, gdy się dowie, że
już nie musi odgrywać tej romantycznej farsy.
Charlotta wsypała na patelnię jakieś zioła. Znowu zamieszała.
Wyjęła z szafki naczynie do zapiekanek. Posmarowała masłem, posy-
pała tartą bułką...
- Dlaczego mam wrażenie, że wcale się z tego nie cieszysz? - za-
pytała.
Westchnął. Miał nadzieję, że uda mu się ukryć przed nią swoje
wątpliwości i Charlotta nie zauważy, jak bardzo przybiła go ta wia-
domość.
Oparła ręce na biodrach.
- Masz taką zagadkową minę. O co chodzi?
- Nie jestem pewien.
Zaśmiała się. Pomyślał, że jemu wcale nie jest do śmiechu. Nie
mógł zrozumieć własnej reakcji. Przecież chciał, żeby Cherry wyje-
chała z Wilmington. Sprowadził się tutaj, ponieważ chciał być z dala
od niej, dlatego zawarł z Julią tę dziwną, niekonwencjonalną umowę...
- O czym myślisz? - zapytała Charlotta. Układała na przemian li-
ście kapusty, cienkie warstwy ryżu i potrawkę z grzybów.
- O Julii - westchnął ciężko. - Nie chciałem się w to angażować.
Nie planowałem być z nią blisko.
- Ale jesteś z nią blisko. - Zawinęła do środka wystające liście ka-
pusty.
- Nie wiem - odpowiedział po chwili. Patrzyła na niego wyczeku-
jąco. Oparł się o blat kuchenny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]