[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Julian Krzyżanowski przytacza śmieszną historię, która przydarzyła się we Lwowie w końcu
XVI w. W tym czasie szlachta nosiła buty z cholewami wykonane ze specjalnego gatunku
skóry - kurdybanu lub safianu. Zwyczajni mieszczanie nosili buty z czarnej lub szarej skóry.
Pewnego razu we Lwowie pachołkowie pewnego szlachcica pobili na ulicy rzemieślników,
którzy szli w obuwiu z drogiej kolorowej skóry. Po kilku dniach ci sami rzemieślnicy dali
łupnia szlachcicowi, który miał na sobie zwykłe buty z czarnymi cholewami. Rzemieślnicy
motywowali swój czyn tym, że dobrze urodzonemu" należy się lepsze obuwie. Właśnie
przez podobne wydarzenie pojawiło się przysłowie Widać pana po cholewach".
W 1578 r. na Rynku pobili się: polny pisarz Wacław Wąsowicz i rotmistrz Temruk.
Przyczyną konfliktu stało się to, że podczas wypłaty należnych za służbę pieniędzy pan
Wąsowicz coś tam potrącił z przeznaczonego Temrukowi żołdu. Napotkany jakiś
111
czas potem Temruk począł się kłócić z Wąsowiczem i wreszcie wyzwał go słowami, jakich
powstydziłby się użyć chłop w karczmie".
Nie pozostając dłużnym, pisarz wymierzył rotmistrzowi policzek, a ten chwycił za szablę.
Kiedy zabijaków odciągnięto, okazało się, że ktoś, ale nie Wąsowicz, zranił Temruka w rękę.
Zabijacy nie mieli zamiaru się pogodzić. Temruk gotów był się zgodzić na odcięcie ręki, jeśli
Wąsowiczowi odrąbią głowę. Rozjuszony rotmistrz odmawiał pogodzenia się, wołając, iż
serce jego nie może uspokoić się" i lepiej niechby stracono ich dwóch. Stefan Batory, który
był świadkiem bójki, nakazał posadzić obydwu w wieży Wysokiego Zamku, aby trochę
ochłonęli. Po dwóch tygodniach zabijaków wypuszczono.
Walka dwóch szlachciców w samym centrum miasta nie była czymś nadzwyczajnym. Na
ulicach Lwowa dokazywali nie tylko pijaczkowie i włóczędzy. W lipcu 1580 r. na weselu
Anny Aąckiej pobili się przedstawiciele dwóch znanych i szanowanych rodzin Lwowa: Urban
Ubaldini i Paweł Jelonek. Przed kościołem w 1687 r. pobili się pan Studnicki i ksiądz
Majaszewicz. Sprawa dotyczyła tego, że duchowny domagał się wygnania szlachcica z
przykościelnej kapliczki. Studnicki twierdził, iż nikomu nie przeszkadzał, lecz Majaszewicz
naciskał i wreszcie pognał przeciwnika w kierunku Bramy Halickiej, wyzywając go
obelżywymi słowami i wymachując kijem. Zwiadkowie, tłumy mieszczan, wystąpili w sądzie
i świadczyli na korzyść Studnickiego. Ponieważ inicjatorem bójki była osoba duchowna,
władze zrobiły wszystko, aby zataić sprawę. Materiały dowodowe odłożono do dolnej
szuflady. W 1765 r. trzech szlachciców, będąc pod wpływem upojenia alkoholowego, napadło
na sędziego Krasickiego.
Na przełomie XVI i XVII w. wzrosła we Lwowie liczba przestępstw kryminalnych.
Przyczyniły się do tego watahy hul-tajów i żołnierzy, którzy zbierali się w zagony, aby
napadać na ziemie moskiewskie i Wołoszczyznę lub ruszać w dalsze marsze na ziemie
tureckie. Miasto zalała masa niebezpiecznych
112
mdunki/ej\$@>//5; £kJ?ti
***** !!33;D+9^^,3C
Skarga mieszkańców Krakowskiego Przedmieścia na Kacpra Auczkowa
profesjonalnych żołnierzy, nawykłych do codziennego ryzyka i bezmyślnego spędzania
wolnego czasu. %7łołnierze często dawali się we znaki mieszkańcom miasta. Sejmowa
konstytucja z 1601 r. wymienia najbardziej powszechne przestępstwa wędrownych żołnierzy
w ówczesnym Lwowie: zabójstwa, gwałty, wyrąbywanie lub wybijanie zamkniętych na noc
furt i bram". W latach 60. XVIII w. postrachem krakowskiego
przedmieścia___________________
był rzeznik żeńskiego zakonu benedyktynek, Kacper Auczkow Rzeznik zabijaka lubił wypić,
a po wypiciu strzemiennego szedł szukać przygód. Błąkając się po ulicach, zaczepiał
przechodniów, ordynarnie ich łajał i bił tych, którzy nie przypadli mu do gustu. W kwietniu
1769 r. Auczkow okropnie pobił mieszkańca Zamarsty-nowa, Alberta Aozińskiego.
Napadając na niewinnego człowieka, ośmielił się najpierw szydzić z niego, a pózniej
chwycił go za włosy, rzucił nim o ziemię, rwał z głowy włosy i mocno bił, raniąc aż do krwi,
to kolanami, to nogami, to pięściami, to kijami po różnych częściach ciała, tak stwierdzają
oficjalne oględziny" - napisał poszkodowany w złożonej do miejskiego sądu skardze. Nie
zważając na ustawiczne skargi mieszkańców Zamarstynowa, kierowane pod adresem
gwałtownego rzeznika, ani zarządca gospodarstwa klasztornego Andrzej Kułakowski, ani
jego przełożona Anna Gertruda Kurdwanowska nie przywołali chuligana do porządku. Raz
Auczkowa schwytała straż miejska, kiedy pijany włóczył się ulicami", jednakże wyrwał się
z rąk służby na pola tegoż klasztoru i dalej odgrażał się".
~ Szemrany.
113
Taniec.
Rys. D. Chodowieckiego z 1780 r.
W drugiej połowie lat 70. XVIII w. tradycyjnym miejscem rozstrzygania prywatnych
porachunków na pięści był dom braci Signio (Rynek 13), gdzie od roku 1775 odbywały się
miejskie bale. Znawca dawnej galicyjskiej historii Antoni Schneider pisał, że w końcu XVIII
w. we Lwowie pojawiły się śmieszne eufemizmy na określenie wyczynów na tane-czno-
chuligańskich wieczorach HH^HIHHH na Rynku, jak na przykład dostać signio", czyli
zarobić po głowie małym taborecikiem (także zwanym signio"), który często stawał się
argumentem w bójkach. W rezultacie policja zakazała braciom organizować bale. Signio
złożyli skargę do Wiednia. Pozwolenie wznowiono, ale pod warunkiem, iż organizatorzy
będą uprzedzać policję o planowanej zabawie i ściśle przestrzegać porządku na swych
wieczorach.
Najczęstszą przyczyną bójek i konfliktów były sprzeczki o kolejność tańców. Ktoś zamawiał
angielskiego kadryla, a inny poloneza. I wówczas zaczynało się. Aby nie dochodziło do
podobnych sytuacji, 29 grudnia 1775 r. władze lwowskie ogłosiły specjalnie opracowane
przepisy organizowania balów. Przewidywano w nich porządek tańców, czas i trwanie przerw
etc. Surowo zabraniano wchodzenia do tanecznej sali z szablą lub ze szpadą, jak również w
ostrogach. Ostatni zakaz miał chronić damy przed niebezpieczeństwem niespodziewanego
rozebrania" przez zaczepienie o spód sukienki ostrogą. Jednak takie wypadki się zdarzały, o
czym świadczą frywolne karykatury, rozpowszechniane na mieście tuż po tanecznych
konfuzjach".
Na balu miał być obecny oficer policji; w 1840 r. w miejskiej policji utworzono specjalną
posadę dla oficera, który śledził
114
przebieg tanecznych wieczorów i balów we Lwowie. Na początku XIX w. bójki w wyższych
sferach odchodzą w zapomnienie, ale wyjątkowo kryminalnym miejscem pozostał szynk Tira
- Pieczara Weteranów" na ulicy Kurkowej (dziś ulica Aysenki). Tam zbierali się żołnierze,
przeważnie niżsi rangą, z austriackiego garnizonu. Na znanym z chuligaństwa łyczakowskim
przedmieściu, leżącym nie opodal Pieczary", również ekscesów nie brakowało.
Barwnym przedstawicielem plejady szlacheckich chuliganów, o których głośno było w latach
70-80. XVIII w., był Józef Gabriel Gozdzicki, ostatni z potężnego i znanego magnackiego
rodu, w którego żyłach płynęło wiele krwi rusińskiej. Za swego życia zapalczywy hrabia
walczył w pojedynkach więcej niż 30 razy, służył w wojsku Fryderyka II, zbałamucił
dziesiątki zamożnych kobiet. Gozdzicki, kiedy pokłócił się z komendantem Kamieńca
Podolskiego, ogłosił prywatną wojnę i, zebrawszy 80 rzezimiesz-eków, podbił jedną z
najpotężniejszych fortec Rzeczypospolitej. Od 1768 r. Gozdzicki osiadł na stałe we Lwowie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]