[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za Paula, bo chciałam kogoś... kogoś dla siebie. No i może
jeszcze dziecka, aby patrzeć jak podrasta i cieszy się życiem, -
Westchnęła. - To chyba nie są zbyt wygórowane życzenia.
Zauważyła, że od momentu wypadku powiedziała mu
rzeczy, o których nigdy nikomu nie wspominała. Jego
wspaniałe, zielone oczy skupione były na jej osobie.
- Od momentu kupna sklepu nie mieliśmy już dla siebie
czasu. Nawet nie mieliśmy dzieci...
Starała się, żeby to, co mówiła, nie brzmiało zbyt ponuro,
lecz dawne, zawiedzione nadzieje zdawały się teraz w niej
ożywać.
- ...jestem całkiem niezłą księgową i znam się na tym
lepiej niż niejeden fachowiec. I to jest całe moje życie.
 A teraz jeszcze to - pomyślała, patrząc na Joela. - Chyba
zakochałam się w tobie. Jeszcze jedna rzecz, której nie mogę
mieć!"
- Zobaczysz, znajdziesz sobie jeszcze kogoś - powiedział
łagodnie. - Kogoś, z kim będziesz miała dzieci i cudowne
życie.
Mówiąc to, nie patrzył jej prosto w oczy, ale wiedziała, że
oboje tęsknili za tym samym.
- Lepiej skończmy już tę spowiedz. Od gadania staję się
potwornie głodna.
- Ty zawsze jesteś głodna, Kendrick. Pewnie nie mam
żadnych szans na choćby połowę batonika?
- Nie chciałabym, żebyś utył.
Do końca wieczoru Emma doskonale się bawiła. Udzielił
jej się nastrój, jaki panował w domu Joela. Pani Gamble
krzątała się po salonie, sprawdzała czy nikomu nie brakuje
ciasteczek i czy każdy dopił do końca jej specjalność -
mrożoną herbatę.
Na dworze zapadł zmrok. O tej porze Joel zawsze
pomagał synowi w ćwiczeniach fizycznych. To kolejna rzecz,
jaką w nim podziwiała. Nigdy nie żałował czasu dla Mike'a,
pomimo tego, że następnego dnia musiał wstać jeszcze przed
świtem. Dzieciak wstydził się ćwiczyć w obecności
kogokolwiek z wyjątkiem swego ojca. Joel zwierzył się
Emmie, że z podziwem obserwuje zmagania syna.
Cory siedział na werandzie i przyglądał się robaczkom
świętojańskim.
- Mike jest dumą i radością Joela - powiedziała pani
Gamble, zmywając naczynia, które Emma wycierała. -
Odejście Brendy bardzo go dotknęło. - Potrząsnęła głową. -
Jak ona mogła opuścić swojego małego chłopca?! Najlepszą
rzeczą dla chłopca byłaby matka u boku jego ojca.
- Więc ona go nie widuje? - spytała Emma, pamiętając co
wcześniej mówił Joel.
- Nie. Co za wstyd! A ponoć to taka miła dziewczyna. I
pochodziła z dobrej rodziny. - Wytarła ścierką brzeg zlewu i
dodała: - No, i już po robocie, moja droga.
Emma podziękowała jej i wyszła na werandę. Joel już
wcześniej zapowiedział, że odprowadzi ją, jak tylko skończy
ćwiczenia z Mike'm. Usiadła obok Cory'ego i delikatnie
dotknęła jego ramienia.
- Jak leci?
- W porządku - odparł cicho.
Czekała, że wreszcie powie, co go gnębi. Właściwie już
dawno powinna się tym zainteresować, ale zbytnio
zaabsorbował ją pobyt Riversa w szpitalu.
- Em? - odezwał się z wahaniem.
- O co chodzi, Cory?
- Czy mama gniewa się na mnie?
- Oczywiście, że nie, kochanie. Dlaczego pytasz?
- No, bo zrobiłem... no wiesz... ukradłem... Wiem, że Joel
powiedział ci o tym.
- Nie gniewała się na ciebie - zapewniła go Emma. -
Byłam przy niej, kiedy on zadzwonił.
- Więc dlaczego nic o mnie nie wspomniała, kiedy
dzwoniła dzisiaj? - wybuchnął chłopiec.
Więc o to mu chodziło!
- Cory - odezwała się spokojnie Emma. - Ona wie, jak
trudno byłoby ci rozmawiać o tym przez telefon. Pewnie
czeka, aby spotkać się z tobą osobiście i wtedy pogadacie.
- Ale chyba nie zakaże mi powrotu do domu? - zapytał
zmartwiony.
- Nie, nie, Cory! Skądże znowu? Twoja mama bardzo cię
kocha. - Objęła go ramieniem i przytuliła mocno. - Pewnie
myślisz, że mama mniej cię kocha, bo ma teraz Melindę? To
nieprawda, ona bardzo cię potrzebuje, Cory.
- Naprawdę? Emma skinęła głową.
- Zapewniam cię. W tej chwili czuje się ogromnie
samotna, zwłaszcza po odejściu twego ojca. Uwierz mi, Cory.
Gdyby nie miała ciebie, już dawno by się załamała.
Widziała, jak powoli zmartwienie znika z jego twarzy.
Przez chwilę nie odzywał się, aż w końcu, nie podnosząc
wzroku, powiedział:
- Dziękuję, Em.
 Wszyscy chcemy być potrzebni innym" - pomyślała.
Utkwiła spojrzenie w oknie ponad dachem werandy. W
pokoju na piętrze Joel i jego syn wciąż jeszcze ćwiczyli wolę
przetrwania.
ROZDZIAA 8
Następnego ranka Emma akurat zmywała po sobie
naczynia, gdy pani Grundy wkroczyła do kuchni z informacją.
- Ma pani gościa.
Pani Grundy wyraznie nie aprobowała stylu życia swej
lokatorki. Ostatniej nocy, kiedy Joel odprowadził Emmę i na
pożegnanie pocałował ją w czoło, ostentacyjnie obserwowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •