[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tej satysfakcji, żeby myślał, że wciąż za nim tęskni. Niedo
czekanie...
Wzięła głęboki oddech.
- Ty i ja to stara historia. Jestem bardzo dumna, że tu
pracujÄ™. Ten szpital jest chyba najbardziej nowoczesnym
i najlepiej wyposażonym miejscem, w jakim kiedykolwiek
pracowałam. Książę Kamal Hassan nie szczędził sił ani środ
ków, żeby osiągnąć swój cel. Takie sympozja pozwalają być
na bieżąco z najnowszymi osiągnięciami w medycynie.
Książę planuje organizować je co roku.
Turner uśmiechnął się.
- RozsÄ…dny facet.
- To prawda.
- Dziękuję. - Kamal wyrósł jak spod ziemi.
- Nie widziałam cię - powiedziała zaskoczona AU.
- Bo jesteś zajęta. Przedstaw mnie swojemu przyjacie
lowi.
- Och, nie jesteśmy przyjaciółmi - wypaliła bez namysłu.
- To już nieaktualne.
- Tak? - Kamal uniósł jedną brew.
Miała wrażenie, że się domyślił.
- Turner Stevens, a to Jego Wysokość Kamal Hassan,
następca tronu w El Zafirze i gospodarz tej uroczystości.
Turner wyciągnął rękę.
- Bardzo mi miło.
- Mnie również - odparł Kamal. - Witam pana w moim
kraju.
- Dziękuję. Jestem pod wrażeniem tego szpitala. I perso-
nelu - dodał, zerkając na Ali. - Mogę pana zapewnić, że Ali
świetnie zna swój zawód.
- Wiem o tym. - Kamal wpatrywał się nieruchomo
w Turnera, ale królewski uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Królewska rodzina ostatnio się powiększyła i pomoc Ali
była nieoceniona.
Dwaj mężczyzni prowadzili kurtuazyjną rozmowę, a Ali
wydawało się, że obserwuje mecz na korcie tenisowym. Jak
wiele ich różni, myślała. Kiedyś wydawało jej się, że cały
świat obraca się wokół Turnera. Był przystojny, inteligentny
i ambitny. Tak ambitny, że oświadczył się kobiecie, która
mogła pomóc mu w karierze.
Ciemnooki Kamal miał gęste, czarne, kręcone włosy, któ
rych miało się ochotę dotknąć. Był także pracowity, inteli
gentny i przystojny. Nie wybrał jeszcze kobiety, która będzie
mu pomocna w pracy, ale wkrótce to zrobi. Tylko że jego
motywy nie były egoistyczne. Prawdę mówiąc, chciał po
święcić własne szczęście dla dobra swego kraju i narodu.
Kiedyś myślała, że Turner jest prawdziwym ideałem -
pragnącym miłości i rodzinnego ciepła, dbającym o dobro
innych ludzi. Kiedy porównywała tych dwóch mężczyzn,
Turner wypadał znacznie gorzej. Miał trochę jaśniejsze wło
sy, ale nie od słońca. To były pasemka zrobione w salonie
fryzjerskim.
Bardziej od rodziny interesowała go kariera. Kamal tro
szczył się o swój naród. Odmawiał sobie prawa do miłości,
aby móc skoncentrować się na sprawach państwa. Niestety
Ali wiedziała, że powinna poślubić zwykłego człowieka, któ
ry oczekuje od życia tego samego co ona.
Spoglądając na tych dwóch mężczyzn, uświadomiła sobie,
że żaden jej nie odpowiada. Ale przez chwilę żałowała, że
Kamal jest aż tak oddanym władcą.
- Doktorze Stevens, nie chciałbym, żeby pan spóznił się
na lunch. Zapewniam pana, że jest bardzo smaczny.
- Nie wątpię, Wasza Wysokość. - Turner spojrzał na Ali.
- Dotrzymasz mi towarzystwa?
Ali potrząsnęła głową.
- Mam ważne sprawy do przygotowania na popołudnie
i na jutro.
- O, właśnie - wtrącił się Kamal. - Muszę omówić z tobą
jutrzejszÄ… ceremoniÄ™.
- Dobrze. Kiedy?
- Przyślę po ciebie samochód, kiedy skończysz pracę.
Chciała powiedzieć mu, że wszelkie dyskusje powinny się
odbywać w godzinach pracy, a nie wieczorem. Ale Turner
stał obok i słuchał. Następca tronu bogatego kraju cenił jej
zdanie. Miała ochotę spojrzeć Turnerowi w oczy i spytać:
Jak ci się to podoba?". Szkoda, że nie mogła powiedzieć
Kamalowi, że czas po pracy należy do niej i nie ma ochoty
go z nim spędzać. Ale to byłoby zwykłe kłamstwo.
Może więc miała jednak za co dziękować Turnerowi.
Gdyby nie on, palnęłaby teraz jakieś głupstwo.
- Dobrze, Wasza Wysokość. Do zobaczenia.
- Czekam z niecierpliwością na spotkanie.
ROZDZIAA ÓSMY
Kamal chodził niespokojnie po pokoju, czekając na przy
bycie Ali. Już trzy kwadranse temu wysłał po nią limuzynę.
Jej apartament nie był tak daleko od pałacu. Kiedy podniósł
słuchawkę, żeby do niej zadzwonić, usłyszał pukanie do
drzwi. Ali stała w holu. Tylko lata ćwiczeń w kontrolowaniu
emocji pozwoliły mu nie zdradzić, z jaką niecierpliwością na
nią czekał.
- Dlaczego tak pózno? - spytał.
- Przepraszam - powiedziała, wchodząc do apartamentu.
- Przecież jazda w obie strony nie trwa tak długo.
- Nie, ale wyszłam pózno z pracy i musiałam się odświe
żyć. Nie martwiłeś się chyba o mnie, prawda?
- Oczywiście, że nie - odburknął. - Hm, warto było po
czekać. Wyglądasz czarująco.
Ali miała na sobie białą sukienkę z dzianiny i taki sam
żakiet. Miękki materiał przylegał szczelnie do jej ciała, ku
sząc zaokrągleniami kształtów. Jej włosy były ułożone tak
swobodnie, że wyobraził sobie, jak przegarnia je palcami,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]