[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gwałtownie skręcił na parking pod barem. %7łwir prysnął spod kół, gdy
Gabe zahamował tuż za radiowozem, który przyjechał przed nimi.
Klientela Pete'a to w większości robotnicy z budowy. Myślę, że spór
zaczął się już w pracy i przeniósł się tutaj.
Sięgnęła do klamki.
Przekonajmy się, kto ma rację.
Bar opustoszał. Wszyscy wylegli na parking, by obserwować bójkę.
Gabe i Andi musieli przepychać się przez tłum gapiów, wśród których byli
zarówno klienci, jak i pracownicy lokalu. W końcu udało im się dotrzeć do
ofiary. Mężczyzna siedział na ziemi, oparty plecami o tylne koło ciężarówki,
do lewego ramienia przyciskając przesiąknięty krwią kawałek materiału.
Krew obryzgała też jego koszulę i dżinsy. Jarrod, świeżo upieczony poli-
cjant, stał z boku i gawędził sobie z kierowcą karetki.
Andi ruszyła w jego stronę sztywnym krokiem, zaciskając zęby.
Co ty sobie, do diabła, myślisz? Nowy drgnął z przestrachem.
42
RS
Nic, proszę pana... to znaczy, proszę pani.
Właśnie widzę powiedziała ostro, po czym wskazała palcem na
rannego. Zdajesz sobie sprawę, że ten człowiek może się wykrwawić,
kiedy ty tu sobie ględzisz w najlepsze?
Tak, proszę pani. Chciałem, żeby sanitariusze załadowali go do
karetki, ale nie dał się przekonać. Nikomu nie pozwala podejść bliżej.
Postanowiła pózniej omówić z nim jego nieumiejętność zapanowania
nad sytuacją. Odwróciła się w stronę rannego, ale okazało się, że ubiegł ją
Gabe. Z jego rozmowy z ofiarą wynikało, że znali się już wcześniej.
Cześć, Dal. Usłyszała głos Gabe'a. Jak to wygląda, stary?
Dosyć poważnie odparł Dal, po czym zaczął odwijać
prowizoryczny bandaż. Głęboko mnie ciachnął.
Andi skrzywiła się, gdy Dal odsłonił ziejącą ranę na ramieniu.
Jeszcze jak potwierdził Gabe. Zdaje się, że do samej kości.
Musisz jechać do szpitala.
Dal znów opadł na oponę i potrząsnął głową.
Nie. Nie mam pieniędzy, żeby dać się wozić jakimiś tam karetkami.
Ale mój brat, Bill, mnie zawiezie, jak wyjdzie z roboty.
A o której kończy pracę?
Robi od czwartej do jedenastej w spożywczaku w San Antonio.
Gabe z ponurą miną oparł dłonie na udach.
Nie pozwolę, żebyś tu został i wykrwawił się na amen, czekając na
brata.
Podniósł się. Dal nie odrywał od niego wzroku.
Nie jadę żadną karetką. Mówiłem ci już, że nie mam pieniędzy.
Nie jedziesz karetką oznajmił Gabe. Ja cię zawiozę.
43
RS
Andi ze zdumieniem patrzyła, jak Gabe pomaga mężczyznie wstać i
prowadzi go do swojego wozu terenowego. Szybko ruszyła za nimi.
Kto ci to zrobił? Usłyszała, jak Gabe pyta Dala.
Whitney, facet z mojej ekipy. Musiałem go dziś zwolnić. Nie mogę
płacić komuś, kto sobie przychodzi do pracy, kiedy mu się podoba.
Andi stłumiła jęk. Choć Gabe tylko spojrzał w jej stronę, słyszała A
nie mówiłem?" tak wyraznie, jak gdyby wykrzyczał to na cały głos.
44
RS
ROZDZIAA TRZECI
Andi nie kwestionowała decyzji Gabe'a, który postanowił osobiście
odwiezć Dala do szpitala. Nie odezwała się też słowem, gdy dał pielęgniarce
swój adres i polecił jej, by wysłała mu rachunek Dala. Po powrocie do auta,
kiedy wyruszyli do domu Andi, pytania wręcz paliły ją w język.
Transport ofiary do szpitala nie należy do twoich obowiązków.
Zagaiła rozmowę z nadzieją, że nie zabrzmi to zbyt zaczepnie.
Wiem o tym.
Więc dlaczego to zrobiłeś?
Zatrzymał się przed znakiem STOP, poczekał aż jakiś samochód
przejedzie przez skrzyżowanie i ruszył dalej.
Słyszałaś, co mówił. Nie stać go na jazdę karetką.
To nie twoja wina. I nie twój obowiązek.
Racja przyznał. Ale nie miałem zamiaru pozwolić, by tam został
i wykrwawił się na śmierć, czekając na brata. Jestem pewny, że postąpiłabyś
tak samo.
To prawda zgodziła się. Ale nie zaproponowałabym, że pokryję
koszty opieki lekarskiej!
Dal spłaci dług.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem.
Naprawdę uważasz, że znajdzie pieniądze, by pokryć koszty pobytu
w szpitalu, skoro nie stać go nawet na jazdę karetką?
Może i nie ma gotówki, ale to uczciwy człowiek i świetny
fachowiec. A ja od jakiegoś czasu chciałem postawić za domem szopę.
Wzruszył ramieniem. Może odpracować dług.
45
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]