[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Laura wstrzymała oddech, oczekując na ocenę.
Poświęciła cały ranek na czytanie przepisów kuli-
narnych i zdecydowała się na przyrządzenie wege-
tariańskiej chińszczyzny. Pokrojenie cebuli, pap-
ryki i czosnku nie przysporzyło jej trudności. Dal-
sze przygotowanie potrawy również nie było skom-
plikowane. Teraz miała nadzieję, że sprawi przyje-
mność Samowi, podając mu samodzielnie ugotowa-
ne danie. Dlatego z niecierpliwością oczekiwała
werdyktu Charliego.
Policjant nagle się zakrztusił i oczy wyszły mu na
wierzch. Nerwowo odpiął kołnierzyk koszuli.
Co się stało? zapytała przerażona.
Wody! krzyknął. Szybko! Daj mi wody!
Zdenerwowana pobiegła do zlewozmywaka i od-
kręciła kran. Napełniła szklankę i podała mu ją
trzęsącymi się rękami.
Podeszła do garnka z myślą, że to ona sama
powinna jako pierwsza spróbować tej chińszczyzny,
zanim poczęstowała nią Charliego. Czyżby pomyli-
ła przyprawy? Sięgnęła łyżką do garnka, przełknęła
i natychmiast dopadła do kranu. Zaczęła łapczywie
pić wodę.
Przecież wszystko zrobiłam według przepisu
wymamrotała po chwili.
Ile pieprzu użyłaś? zapytał Charlie, od-
dychając głęboko.
Filiżankę... Tak było w przepisie... Poczekaj,
220 Mary McBride
zaraz sprawdzę... powiedziała, sięgając po maga-
zyn kulinarny. Ojej, rzeczywiście się pomyliłam!
Należało dać tylko dwie łyżeczki czerwonego piep-
rzu i filiżankę pietruszki. A ja zrobiłam odwrotnie!
Przepraszam wyszeptała, z trudem powstrzymu-
jąc napływające jej do oczu łzy. Przecież starała się,
naprawdę się starała, żeby potrawa była dobra.
Trudno, stało się. Lepiej już pójdę. Charlie
wzruszył ramionami i z godnością założył czapkę.
Zobaczymy się jutro. Do widzenia.
Do jutra westchnęła ze smutkiem.
Właśnie wyrzucała potrawę do kosza, gdy usły-
szała dzwonek telefonu. Szybko podniosła słu-
chawkę. Telefonował Sam, żeby ją zawiadomić, że
wróci do domu dopiero jutro.
Dlaczego dopiero jutro? zapytała Laura,
próbując ukryć rozczarowanie.
Lecę do Chicago, skarbie. Mam nadzieję
sfinalizować tam jedną sprawę powiedział.
Rozumiem. Pomyślała ze smutkiem o cze-
kającym ją samotnym wieczorze.
Nie obawiasz się zostać sama? zapytał.
Mógłbym poprosić Charliego...
Nie przesadzaj, Sam przerwała mu. Nic mi
się nie stanie. Poza tym straciłeś pyszny obiad.
Przygotowałam wspaniałą chińszczyznę.
%7łartujesz? Sama ugotowałaś? Tak mi przykro,
że nie mogę być teraz z tobą. Nie wyobrażasz sobie,
jaki jestem głodny...
W porządku. Jutro przecież się zobaczymy...
Niebieska sukienka 221
Skarbie, czy mogłabyś odłożyć dla mnie solid-
ną porcję tej twojej chińszczyzny? Wiesz, że prze-
padam za takimi potrawami.
Oczywiście powiedziała, mając nadzieję, że
jutro uda jej się przygotować naprawdę pyszną
chińszczyznę.
Kochanie, muszę już kończyć. Zadzwonię
pózniej.
Dobrego lotu.
Bardzo cię kocham, Lauro.
Ja też cię kocham, Sam. Do zobaczenia po-
wiedziała, po raz pierwszy zdając sobie sprawę
z tego, jak bardzo nie lubi rozstawać się z ukocha-
nym.
Sam zajął miejsce w samolocie. Przymknął oczy
i jak zwykle rozmyślał o Laurze. Gdy rozmawiał
z nią przez telefon, wyczuł wyrazny smutek w jej
głosie. Była przygnębiona. Zastanawiał się, jak ma
ją przekonać co do szczerości swoich uczuć i jak
najlepszych wobec niej intencji. Czasem zachowy-
wała się tak, jakby nie wierzyła w jego miłość.
Twierdziła, że mężczyzni zbyt często odchodzą bez
żadnego wyjaśnienia z życia wielu kobiet, aby móc
im ufać. Wiedział, że Laura nadal przeżywa niewy-
tłumaczalne odejście swojego ojca. Dlatego podjął
starania zmierzające do odnalezienia go. Sprawdził
już setki mężczyzn, którzy mieli dane personalne
podobne do danych ojca Laury. Tydzień temu
222 Mary McBride
poznał człowieka o nazwisku McNeal, ale to nie był
ojciec Laury. Teraz, po trzech tygodniach żmud-
nych poszukiwań, był prawie pewien, że wreszcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]