[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardzo, jakimi sztukami i umiejętnościami umiesz władać ty i twoi towarzysze. U nas bowiem
nie ma ani jednego, który by w każdej umiejętności nie był bieglejszy od ludzi.
Jestem biegły w jedzeniu dumnie oświadczył Lok. I gotów jestem choćby zaraz
pokazać swe umiejętności.
Na rozkaz króla Utgardu do zawodów z Lokiem wystąpił Loge. Przyniesiono ogromny
ceber mięsiwem wypełniony. Z jednego jego boku zasiadł Lok, a z drugiego Loge. Tak
szybko obydwaj jedli, że rychło spotkali się w środku cebra. Ale Lok obgryzał tylko mięso, a
Loge jadł mięso razem z kośćmi. Zatem Loge zwyciężył.
Wówczas Thialfe, który był najszybszym z ludzi, oświadczył, że posiada umiejętność
biegacza i może spróbować zawodów.
Stanął z nim w szranki Huge. Trzy razy obiegali obydwaj wielkie koło. Za pierwszym
biegli równo, za drugim Thialfe pozostał za Huge w tyle o rzut strzały, za trzecim razem
Thialfe o pół drogi pozostał. Zatem zwyciężył Huge.
Thor oświadczył się z umiejętności picia.
Przyniesiono mu wielki róg, z którego pono dworzanie króla zazwyczaj pijali.
Dobrze pijący róg ten jednym haustem wypróżniają rzekł łaskawie król. Gorsi
potrzebują na opróżnienie rogu aż dwa hausty, najgorsi trzema haustami czynią ten róg
pustym.
Róg wyglądał zwyczajnie, ale końca jego nie mógł Thor dostrzec. A gdy największej
dołożył usilności, po trzech haustach zauważył, że napoju z rogu bardzo mało ubyło. Zmiał
się głośno król:
Mam kota rechotał którego dla zabawy dzieci moje podnoszą do góry. Podnieść
tego kota zapewne niewielki to zaszczyt. Ale w tobie, Thorze, i siły widzę niewielkie. Może
popróbujesz?
Na środek sali wyskoczył kot żelaznej maści. Thor oburącz ujął go w pół i dzwignął. Lecz
kot tylko grzbiet swój wygiął i ledwo jedną nogę z ziemi podniósł.
Nie dziwię się temu stwierdził król. Kot jest duży, a Thor mały. Jakże ma go
udzwignąć?
Rozgniewał się Thor.
Jeślim taki mały, niechże ktoś popróbuje potykać się ze mną.
Zawołał król swoją piastunkę, starą Elle.
Spostrzegł Thor, że im silniej i żwawiej nacierał na nią, tym baba mocniej się na nogach
trzymała. Wreszcie aż na jedno kolano upadł. Król zapasy przerwał.
Nazajutrz król odprowadził Thora aż za bramy miejskie.
I jakże ci się, Thorze, udała twoja podróż? pytał go łaskawie i grzecznie.
Oburzył się Thor i począł narzekać na przyjęcie, jakie mu zgotowano w Utgardzie.
Uśmiechnął się król.
Gdybym cię był wprzódy znał, Thorze, nie wpuściłbym cię nigdy do swego miasta. Na
szczęście zabezpieczyłem się przed tobą wielkimi czarami. Zaczarowałem węzły twojego
tłumoczka, ale i tak nie lada jakich czynów dokonałeś.
Przyjrzał się Thor królowi. Ależ tak, to był Skrymner pod postacią króla. Rzucał Thor
trzykrotnie młotem w śpiącego Skrymnera, ale ten dzięki czarom za każdym razem zdołał
skryć się za skałą, w której młot Thora wybił trzy czworograniaste doliny niezwykłej
głębokości.
Lok nie mógł dorównać w jedzeniu Logowi, bowiem Loge, czyli Ogień, równie łatwo jak
mięso, kości i całe naczynie trawi. Jakże mógł Thialfe zwyciężyć Huge, skoro Huge znaczy
Myśl. Zcigał się Thialfe z myślą olbrzyma, szybszą niż błyskawica. Thor nie mógł opróżnić
rogu, bo róg ten drugim końcem do morza sięgał. Dzwigając kota podnosił Thor sławnego,
największego na świecie węża Migradowego. Ale i tak choć dzięki czarom nie widział tego
podzwignął węża aż pod niebo, że ledwie ogonem ziemi sięgał. Siłował się Thor z piastunką
Elle. Lecz Elle znaczy Starość, a tej nikt oprzeć się nie potrafi.
Niemniej, rzeczą godną podziwu było widzieć twoje zapasy ze starością przyznał
Skrymner. Lecz dam ci radę: nie przychodz więcej do Utgardu. Bo albo nie wpuszczę cię do
miasta, albo znowu, jak tym razem, zaczarujÄ™.
Porwał Thor swój obuch chcąc zabić olbrzyma. Ale ten zniknął w mgnieniu oka. Pobiegł
Thor do Utgardu, ale w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowało się miasto
olbrzymów, już tylko rozległą równiny napotkał.
...Wrócił tedy Thor z wędrówki do mieszkań swoich w Thrudwanger.
zakończył opowiadanie Strom.
ROZDZIAA PITNASTY
SKAR%7Å‚YPYTA " NIEOCZEKIWANA DECYZJA PAWAA " NIE AAM SI,
CHAOPIE " JAN KAZIMIERZ, KRÓL GOCKI " BOHATER Z
WYOBRAyNI " PODEJRZANI MIESZKACCY BEZLUDNEJ WYSPY "
CZY JESTEM MICZAK " DZIEWCZYNA Z PAPIEROSEM SYRENA "
PAACZ BRUNHILDY " SPOTKANIE Z CZARNYM
NIEBEZPIECZECSTWEM " ZAODZIEJE ZROBILI PRZYSAUG "
TURYZCI, KTÓRZY PODPATRUJ
Nazajutrz zjawił się Paweł. Przywiozła go motocyklem panienka, którą spotkaliśmy w
Martwym Domu.
Och, żebyś ty wiedział, co ja przeżyłem! zawołał do mnie ze sztucznym patosem.
Ledwie z życiem uszedłem.
Jak to się stało, Pawle?
Spacerowałem brzegiem jeziora. Patrzę, dwóch dziwnych facetów podkrada się do
zagrody Rzyndowej. Ja za nimi. Oni mnie spostrzegli i dali drapaka. Ja za nimi. Oni w auto.
A ja... napotkałem tę panią na motorze i w pogoń. Dogonilibyśmy ich koło Bydgoszczy, bo
wyobraz sobie, aż tam uciekli...
Ale skończyło się na plaży w Sopocie.
SkÄ…d wiesz?
Pawle, dlaczego mnie okłamujesz?
Wzruszył ramionami.
Ty też lipę wstawiałeś z tajemnicami Martwego Domu, złotymi skarbami i różnymi
cudami. Głupca, balona ze mnie zrobiłeś. Na dzwona wyszedłem! Na fakira! Martwiłeś się, że
mnie nie ma, co? zapytał z zadowoleniem. A ja, brachu, na plaży z kumplami się
spotkałem...
Zwróciłem się do panienki z motocyklem:
Pani mnie także okłamała. Pytałem, czy zna pani mojego brata.
Pan mówił, że pański brat, Paweł, jest nudny. A ten Paweł, co nam, nie jest nudny.
Tylko pan jest stary nudziarz. I belfer rzekła wzgardliwie.
Belfer, belfer, belfer śmiała się Brunhilda.
Opowiem o wszystkim matce oświadczyłem Pawłowi.
Wówczas Paweł, panienka z motocyklem i Brunhilda zawołali chórem:
Skarżypyta bez kopyta, co ma język jak łopata...
Wypoczywałeś, Pawle, na sopockiej plaży, a my odnalezliśmy drogocenny skarb. Dwie
szczerozłote wazy. A wiesz, gdzie one były? Stara Rzyndowa trzymała w nich figusy. I
dlatego złodzieje nachodzili jej mieszkanie.
Znalezliście skarb?
Zaprowadziłem go do skrzyni w namiocie gospodarczym.
Ominęła cię piękna przygoda. Spytaj się pani Krystyny, w jak dramatycznych
okolicznościach odbyło się odkrycie skarbu. Dzisiejszej nocy ani przez chwilę nie
zmrużyliśmy oka. Złodzieje chcieli nam wykraść zdobycz i wywabiali nas z obozu.
Paweł posmutniał. Wyjąłem ze skrzyni złote wazy i począłem je polerować rękawem
marynarki. Złoto błyszczało, mieniło się jak lustro.
Andrzej poprosił panienkę z motocyklem, żeby podwiozła go na posterunek milicji.
Należało złożyć tam wyjaśnienie w sprawie figusowych kradzieży. Złodzieje sprzątnęli nam
sprzed nosa jedną wazę. Może była jeszcze piękniejsza od tych, które dostały się w nasze
ręce?
Mogłem zapewnić Pawła, że czekają nas jeszcze równie piękne przygody. Lecz miałem
do niego wiele żalu. Oszukał mnie. Nie zerwał kontaktu ze swoimi kumplami. Zapewne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]