[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mojej piersi.
Yaniro, proszę przynieść wody i czyste serwetki mówi.
Bez wahania robiÄ™ to, o co prosi, a kierownik razem z Titem i kilkoma kelnerami podnoszÄ… Nelsona z
podłogi i niosą do sali obok, która w tej chwili jest pusta.
Kiedy wracam z tym, o co mnie prosił, widzę mojego kolegę leżącego na stole, otoczonego przez kilku
mężczyzn. W końcu zaczyna reagować i otwiera oczy.
Spokojnie, Nelson mówi Dylan, który stoi obok niego. Nic ci nie jest.
Co za pech mruczy kierownik ze skwaszoną miną. Akurat dzisiaj. Przykro mi, młody człowieku,
ale w tym stanie nie może pan pracować. Korzystając z okazji, że będziemy mieć postój, najlepiej będzie,
jak opuści pan statek do następnego rejsu. Podczas tego nam pan się nie przyda.
Nelson, kiedy to słyszy, zielenieje.
Panie Martínez, obiecujÄ™, że bÄ™dÄ™ pracowaÅ‚ jak każdy. ProszÄ™, potrzebujÄ™ tej pracy. Mojej żonie i
dzieciom te pieniądze są potrzebne na życie i&
To niemożliwe stwierdza bezlitośnie ten wstrętny dziad. Po zbadaniu przez lekarza ma pan
natychmiast opuścić statek. Porozmawiam z biurem, żeby przysłali zastępstwo.
Patrzę na niego z niedowierzaniem. Czy ten facet jest bez serca? Spoglądam na Dylana, który się nie
odzywa, i ze ściśniętym sercem patrzę, jak Nelsonowi łzy napływają do oczu.
Proszę błaga. Niech mi pan pozwoli pracować. Proszę.
Och, jak przykro, Boże, jak przykro! Jeżeli będzie dalej tak błagał, rozpłaczę się razem z nim.
Panie Martínez odzywa siÄ™ Dylan. To, co siÄ™ staÅ‚o, to moja wina. Nelson i ja otworzyliÅ›my
jednocześnie drzwi i&
Nie obchodzi mnie, czyja to była wina ucina kierownik. Nelson się już nie przyda.
Nie mogę stać z założonymi rękami, widząc rozpacz biedaka, leżącego na stole.
Proszę pana, ja będę pracować na dwa etaty, Dopóki Nelson nie dojdzie do siebie, będę wykonywać
jego pracÄ™.
Na mnie też może pan liczyć deklaruje Dylan.
Szlachetnie z jego strony, ale kierownik jest nieprzejednany.
Przykro mi powtarza. Ale muszę kierować się interesem statku. Odwraca się do Tita, który nie
otworzył ust. Bardzo panu dziękuję za pomoc i bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało. Proszę
wracać do stolika, w ramach podziękowania każę państwu podać butelkę najlepszego szampana.
%7łycie jest niesprawiedliwe. Nelson błaga o drugą szansę po incydencie, któremu biedak na pewno nie
jest winien, a kierownik serwuje szampana mężczyznie, który o niego nie prosił i z pewnością bez
wysiłku może za niego zapłacić.
Jestem przerażona i wściekła. Słyszę, że Dylan znowu się odzywa.
Panie Martínez, to tylko lekkie rozciÄ™cie dÅ‚oni. ParÄ™ szwów zaÅ‚atwi sprawÄ™.
Mężczyzna porusza się nerwowo.
Uważa się pan za lekarza? cedzi. Proszę milczeć i wracać do pracy. Wszyscy przyprawiacie
mnie o ból głowy.
Patrzę na niego z odrazą. Jak może być tak niemiły? Gdyby nie to, że potrzebuję pracy, ukręciłabym łeb
temu imbecylowi.
Oczy Dylana są pełne takiego samego gniewu jak moje. Widzę, że zaciska pięści i zamierza się
odezwać, ale nagle Tito, który do tej pory trzymał się na drugim planie, spogląda na Zgreda.
Jako pasażer statku muszę powiedzieć, że nie wydaje mi się właściwe to, jak zamierza pan postąpić
z tym chłopakiem, tym bardziej że koledzy deklarują się, że go zastąpią.
Kierownik chce odpowiedzieć, ale Tito nie dopuszcza go do głosu.
Jeżeli pan pozwoli, osobiście zajmę się raną Nelsona.
Pan? pyta Dylan, zaskoczony.
Tak, jestem lekarzem odpowiada grubawy Tito z przyjacielskim uśmiechem.
Zaskoczona jego wspaniałomyślnym gestem, mam ochotę zacząć klaskać z radości, gdy widzę, że
rozmawia z kierownikiem i nie odpuszcza, a mój brunet pyta Nelsona:
Nie lubisz widoku krwi, prawda?
Biedak kiwa głową, a Dylan przykrywa mu zakrwawioną dłoń serwetką.
Nie martw się, staraj się nie patrzeć. Przeciąłeś się odłamkami szkła, ale rana jest czysta. To nic
poważnego.
Kiedy Tito kończy rozmowę z kierownikiem, wyciąga złotą kartę z kieszeni spodni, odwraca się do
mnie i mi jÄ… podaje.
Yaniro, proszę pójść do mojej kajuty mówi. Numer dwadzieścia dwa. W szafie znajdzie pani
granatową walizkę, proszę mi ją szybko przynieść.
Wiem, że kajuta Tony ego ma numer dwadzieścia jeden. Tak jak mówię, coś w tym jest! Spoglądam na
kierownika, który beznamiętnie kiwa głową, a Dylan spogląda w sufit, niezadowolony. Biorę kartę i
biegnę na wyższy pokład, na którym znajduje się kajuta.
Wchodzę i jestem pod wrażeniem ogromnej przestrzeni, jaka mnie otacza. Nie ma nic wspólnego z
dziuplą, w której ja nocuję. Ale przegięcie! Czysty luksus!
Na ogromnym łóżku widzę cukierki, ale nie mam czasu do stracenia, więc otwieram szafę i uśmiecham
się, widząc, że koszule są powieszone według kolorów. Identycznie jak u mnie, mam do tego słabość!
Uśmiecham się, bez zastanowienia przysuwam nos do koszul i biorę głęboki wdech. Cudownie pachną.
Potem biorÄ™ walizkÄ™, a wyciÄ…gajÄ…c jÄ…, zwracam uwagÄ™ na ciemny garnitur. Nie jestem w stanie go nie
dotknąć. Tkanina jest lekka i delikatna. Najbardziej delikatna ze wszystkich, jakie w życiu dotykałam.
Hałas z zewnątrz sprowadza mnie z powrotem na ziemię, zostawiam wszystko, tak jak było, i
pospiesznie wychodzÄ™ z kajuty.
Wracam do sali, gdzie leży Nelson, i bez słowa podaję Titowi walizkę. Spogląda na kierownika.
Panie Martínez, jeżeli pan chce, może pan wracać do restauracji sugeruje. Pracownicy na pewno
pana potrzebujÄ…. Ja siÄ™ zajmÄ™ Nelsonem.
Nie wiem, czy te słowa podobają się kierownikowi, czy nie, ale z kwaśną miną pyta:
Będzie pan potrzebował obecności kelnerki i serwisanta?
Dylan i ja spoglÄ…damy na siebie, a Tito mierzy wzrokiem nasze twarze.
Tak odpowiada. Będę potrzebował obojga.
Pan Martínez odchodzi bardzo niezadowolony, a ja widzÄ™, jak lekarz otwiera walizkÄ™. Nelson siÄ™
denerwuje, a kiedy Dylan podnosi serwetkę, żeby odsłonić rękę, ciekawość każe mu spojrzeć i trzy
sekundy pózniej znów mdleje.
Spokojnie mówi brunet, widząc moją zmartwioną twarz. Nic mu nie jest.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]