[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razem z nią śniadanie.
Nie słyszała jego kroków na ganku. Gdy zaczęła się odwracać, by spojrzeć przez okno w salonie, usły-
szała skrzypnięcie podłogi za plecami na moment przed tym, jak ktoś zasłonił jej usta ręką.
Jajka, szynka, ser-upadły na podłogę. Eve próbowała walczyć z napastnikiem, ale był większy i sil-
niejszy. Wyciągnął ją przez boczne drzwi i ciągnął w stronę stodoły.
Carter zatrzymał samochód przed starym domem McAllisterów i wysiadł. Dom był pogrążony w
ciszy poranka.
Słyszał, że dom sprzedano, ale najwyrazniej Brid-ger Duvall wynajmował go od przyszłego
właściciela, który się jeszcze nie wprowadził. Carter niewiele dowiedział się o Duvallu podczas jazdy
na miejsce. Tyle tylko, że był kawalerem, mieszkał w Bozeman, około pięciu godzin na południowy
zachód, i był
WWÓZ ZMIERCI
173
szefem kuchni w kilku restauracjach. Miał trzydzieści dwa lata i czystą kartotekę policyjną.
Carter nie dostrzegł nigdzie czarnego samochodu Duvalla. Wszedł po schodach i kilkakrotnie
zadzwonił, ale nikt mu nie odpowiedział.
Podwórkowy kot przyglądał mu się nieufnie. W krzakach cykały świerszcze. Powietrze szybko się
nagrzewało, pachniało koniczyną i sianem. Nadchodził kolejny gorący dzień. A to mogło zwiastować
kolejną popołudniową burzę.
Carter zadzwonił jeszcze raz, zapukał. Bez rezultatu. Sprawdził w garażu. Był pusty. Albo Bridger
Duvall nie wrócił do domu wieczorem, albo wyjechał bardzo wcześnie.
Szeryf zawahał się i wrócił do frontowych drzwi. Ludzie w tej części Montany nie zamykali domów.
Ale Duvall nie był stąd. Jednak ku zdziwieniu Cartera drzwi otwarły się szeroko, gdy tylko przekręcił
gałkę.
Carter wiedział, że jakikolwiek dowód, który znajdzie, nie zostanie przyjęty przez sąd. Jednak po tym,
co powiedziała mu Eve o włamaniu Duvalla do budynku, w którym był gabinet doktora Hollowaya i
przypuszczalnej wizycie w jej domu, Carter nie miał zamiaru wyjechać stąd, zanim nie rozejrzy się
dookoła.
- Jest tu ktoś? - zawołał.
Nie oczekiwał żadnej odpowiedzi i żadnej nie otrzymał.
Zaczął chodzić po domu. Powietrze było chłodne i trochę stęchłe. Carter wysnuł wniosek, że Bridger
Duvall nie spędzał tu zbyt wiele czasu. Zastanawiał się, po co w ogóle Duvall tu przyjechał? Ich
okolica
174
B. J. DANIELS
nie była popularnym miejscem na wakacje. Niewielu ludzi słyszało o takim miasteczku jak
Whitehorse albo Stare Miasto.
Chodząc po domu, Carter nie zauważył żadnych osobistych rzeczy w salonie, kuchni, czy jadalni.
Trzy sypialnie były zupełnie puste. W czwartej stało łóżko, a koce leżały w nieładzie. Koło łóżka stała
do połowy wypełniona wodą szklanka i leżała książka.
Nie było tu nic ciekawego. Carter odetchnął z ulgą, choć nie miał pojęcia, co spodziewał się znalezć.
Gdy odwrócił się, by wyjść, na tyle drzwi sypialni dostrzegł korkową tablicę, na której przyczepiono
pinezkami kilka zdjęć.
To były zdjęcia Eve Bailey zrobione po kryjomu przy użyciu teleobiektywu ze sporej odległości. Było
też zdjęcie Eve jako niemowlęcia z babcią. Na innych fotografiach Eve wchodziła do domu opieki,
wychodziła z marketu spożywczego albo tankowała samochód na stacji benzynowej.
Ale to zdjęcie Eve siodłającej konia koło swojej stodoły i jeszcze jedno zrobione, gdy malowała salon
w domu babci, sprawiły, że poczuł, jakby ktoś wbił mu sztylet w samo serce.
Sięgnął po komórkę. Brak zasięgu. Wybiegł do radiowozu i złapał za radio. Zastępca Samuelson nie
odpowiadał. Carter wytłumaczył sobie, że pewnie jest w domu z Eve. I, jak znał Eve, ona na pewno
robi dla niego śniadanie.
Nie potrafił otrząsnąć się z przeczucia, że Eve grozi niebezpieczeństwo. Wskoczył do samochodu,
uruchomił silnik i ruszył w kierunku jej domu.
WWÓZ ZMIERCI
175
Kilometr dalej zatrzeszczało radio. Carter złapał za słuchawkę, modląc się, żeby to był Samuelson. To
była dyspozytorka, informująca o pilnym telefonie od Maxa Roswella z laboratorium
kryminalistycznego.
- Przełącz go do mnie na radio. - Carter wstrzymał oddech, słysząc głos Maxa.
- Zidentyfikowaliśmy twoją ofiarę z samolotu. Mieliśmy szczęście. Miał na sobie pełno tatuaży. Jeden
był nawet z numerem jego jednostki wojskowej. A na innym było serce z dwoma imionami: jego i
jego partnerki. Mimo że skóra była zmumifikowana, to przy użyciu programu komputerowego udało
nam się odtworzyć obydwa tatuaże.
- Kto to jest?
- Możesz znać jego nazwisko. Trzydzieści dwa lata temu nagle przestał pojawiać się w jakichkolwiek
rejestrach. Nazywał się Charley Cross. A kobieta to Nina Mae. Słuchasz mnie? Więc go znałeś?
- Tak. Podejrzewano, że trzydzieści dwa lata temu uciekł z inną kobietą do Meksyku. Przynajmniej
takÄ… plotkÄ™ rozpuszczono.
- Niezbyt daleko udało mu się uciec - skomentował Max.
Carter był wstrząśnięty. Nic dziwnego, że Nina Mae dostała obłędu, jeśli to właśnie ona z Cherleyem
Crossem była w tym samolocie...
- A tak przy okazji - ciągnął Max. - Zbadaliśmy profil DNA tych próbek ze szczoteczki do włosów dla
dzieci. Włosy pochodziły od dwóch różnych niemowląt. Lepiej usiądz, jeśli stoisz. Dzieci były ze
sobÄ… spokrewnione.
176
B. J. DANIELS
Eve walczyła zawzięcie, by się oswobodzić z uścisku napastnika, gdy była ciągnięta w stronę stodoły.
Jego ohydny zapach potu sprawiał, że dostała mdłości. Gdy kopnęła go czubkiem buta w piszczel,
zaklął jak szewc i rzucił nią o ziemię. Poderwała się na nogi, gotowa uciekać.
To był Errol Wilson. Zablokował jej drogę ucieczki. Wyciągnął pistolet i wycelował prosto w nią.
- Powiedziałem twojej matce, żeby coś z tobą zrobiła, bo inaczej ja się tobą zajmę.
Zbierało się jej na wymioty.
- Nie wiem, co moja matka w tobie widziała.
- Ta jędza mi to zrobiła - powiedział, dotykając opatrunku z tyłu głowy. - Ostrzegłem ją, że tego
pożałuje. Myślała, że może mną manipulować, przekupywać mnie pieniędzmi, zamiast dać mi to, co
chciałem.
W jego oczach rozjarzył się płomień. Eve dostrzegła w nim jednocześnie pożądanie i nienawiść.
- Więc wy jednak nie byliście kochankami! - Poczuła, jak kamień spadł jej z serca.
- Twoja matka to suka o zimnym sercu - odparł wściekły Errol. - Powiedziałem jej, że tego pożałuje.
Ale nigdy nie wiedziała, co straci. Zawsze tylko chroniła innych. - Uśmiechnął się chytrze. - No dalej,
chodz. - Pociągnął ją do stodoły. - Mam dla ciebie mały prezent.
Eve spojrzała w chłodną ciemność wnętrza, bojąc się jego następnego ruchu.
- Co to jest to coś, czego moja matka miała pożałować?
Errol uśmiechnął się szyderczo.
WWÓZ ZMIERCI
177
- Za dużo naoglądałaś się filmów sensacyjnych. Jeśli myślisz, że odciągniesz moją uwagę swoją ga-
daniną, to się bardzo mylisz. - Zrobił ruch pistoletem. - Mogę cię zabić tutaj, ale wtedy nigdy nie
zobaczysz swojej niespodzianki. Czeka na ciebie w samochodzie.
Pierwszą jej myślą był Carter.
- Co zrobiłeś z zastępcą szeryfa?
- On już raczej cię nie uratuje. - Errol roześmiał się. Jego twarz nagle znowu zrobiła się ohydna. - Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]