[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na wschód od miasta Dżelfa, niedaleko stąd, odkryto wśród skał prehistoryczne
rysunki zwierząt: muflona, antylopy, lwa popisywał się wiedzą kierowca.
Gdybym miał więcej czasu, tobym cię tam zawiózł. Nie chce się wierzyć, że
rysowano je przed tysiącami lat. Ja bym tak nie potrafił. No i zwierzęta te dawno
wyginęły. Szkoda. Piękna musiała kiedyś być Sahara.
I dziś jest piękna stwierdził Daniel.
E tam! Wielka kupa piachu i kamieni!
A jednak ludzie ją kochają. ,
Zdaje ci się. Każdy, gdyby mógł, przeniósłby się na żyzne, nadmorskie tereny,
gdzie i klimat łagodniejszy, i jedzenia w bród. Algieria wciąż nie może wyżywić swej
ludności. Pomyśl: taki wielki kraj, a brakuje wszystkiego. Ten wąski skrawek
nadmorski nie równoważy jałowych obszarów pustyni. Co prawda sadzi się lasy,
zakłada plantacje trawy alfa na płaskowyżu, buduje wsie socjalistyczne, ale kiedy to
wszystko da wyniki...
Macie jeszcze naftę i gaz ziemny.
Tym się nie można najeść. Tutaj trzeba pracy całych pokoleń...
Zagadał po arabsku do Dżamala, roześmieli się obaj swobodnie, pewni, że Daniel ich
nie rozumie, że chociaż siedzi obok, oddziela go od nich mur obcości, za którym
chronili się z nie-
V
jakim poczuciem przewagi. Może zresztą tylko tak mu się wydawało, może był
przeczulony, może tęsknota za krajem wyostrzyła jego reakcje. Czuł, że bardzo się
zmienił podczas pobytu w Algierii, ale jeszcze nie ogarniał myślą istoty owych
przemian. Wiedział lepiej, kim pragnie być w przyszłości, zajmował zdecydowaną
postawę wobec życia. I to był chyba najważniejszy rezultat saharyjskiej kuracji, zgoła
nie przewidziany przez Szymona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]