[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jako ta, która wręczyła mi szkło powiększające, z pomocą
którego wykrzesałam płomienie, grozne i zachłanne, a tym
samym spowodowała me wygnanie z Thornfield Hall.
Sprawiło mi to więc ulgę, gdy przekonałam się, że w
mieszkaniu starej wiedzmy nic się nie zmieniło, a ona zdawała
się mnie rozpoznawać po tylu latach, kiedy to maman, Jenny i
ja po raz pierwszy do niej przyszłyśmy, z determinacją
oczekując porady co do naszej przyszłości i losów la petite
Adele.
- Widzę śmierć i prawie śmierć w kartach, moje dziecko -
oświadczyła La Cibot, gdy pojawiła się paczka kart do tarota i
jasne, przerażające obrazy rozlały się na obrusie z frędzlami. -
Ton pere (Ton pere (fr.) - twój ojciec.) - on jest w Paryżu,
prawda?
Jenny i ja skinęłyśmy głowami, obie ze
zniecierpliwieniem oczekując, kiedy dowiemy się, gdzie
możemy odnalezć monsieur Rochestera, teraz, gdy
wiedziałam, że zostałam przez niego zaakceptowana po
narodzinach. No i maman - a miałam dziwne wrażenie, że La
Cibot wie także, gdzie ona była, czy to we Włoszech, czy tu,
w ponurym grobie na Pere Lachaise, gdzie zabrał mnie raz
Gerard, ze swoim krabem drepczącym za nim na smyczy, by
poprzechadzać się wśród imponujących grobowców.
- Muszę się dowiedzieć, czy mój brat mnie nienawidzi -
powiedziałam, i gdy to mówiłam, poczułam, jak czerwienieję
aż po nasadę włosów. Miałam przecież prawo to wiedzieć, na
pewno, czy chłopiec o twarzy, według mnie, w połowie
podobnej do mojej, a w połowie do twarzy wicehrabiego,
takim, jakim go znałam w tych odległych czasach na rue
Vaugirard, pała do mnie nienawiścią, do mnie, córki zabójcy
jego ojca.
Na nowo przeżyłam pojedynek, patrząc w oczy starej
wiedzmy przez stół, i wiedziałam, że ona widziała go także:
świt, rosa na wysokiej, sztywnej trawie, i dwaj mężczyzni z
sekundantami odmierzający kroki.
- Adelko - La Cibot wyciągnęła do mnie rękę i
zobaczyłam, że była tak brązowa i usiana plamami jak
ropucha, co siedziała ze spuszczoną głową przy misce z wodą
w najciemniejszym kącie pokoju. - Twój ojciec nie zabił
swego przeciwnika. Widać to było w szklanej kuli -
wicehrabia upadł, stracił przytomność i uznano go za
zmarłego. Ale widziałam, jak oprzytomniał... Otworzył oczy
w kostnicy i odratowano go. - Zwróciła się do Jenny, która
cicho siedziała na niskim krześle bez poręczy, z obiciem
opadającym po bokach; przy jednej z nóg brakowało łapy z
pazurami, tak że wydawało się, iż Jenny siedzi przekrzywiona,
podobnie jak krzywo patrzyła na wizje starej wiedzmy. - Czy
ten mężczyzna, co to został postrzelony i zraniony przez
milorda, o którym mi mówiłaś, żyje?
- Tak, żyje - potwierdziła Jenny, nadal mówiąc najciszej,
jak mogła. - Gdy Adelka przybyła do Paryża, bałam się, że jej
ojciec podąży jej śladem - jak też się stało - i że zostanie
aresztowany za zamordowanie wicehrabiego...
Musiałam wtedy wykrzyknąć, gdyż Jenny wstała z
uszkodzonego krzesła i podeszła do La Cibot, a na jej twarzy
malowały się triumf i radość. - Masz rację, Cibot! Poszłam
prosto na rue Jacob, do domu z długim ogrodem i Zwiątynią
Miłości, gdzie moja ukochana Celina zwykła była
przesiadywać z wicehrabią letnimi wieczorami...
- Tak - usłyszałam mój własny głos, silniejszy, niż mi się
dotychczas wydawał. - I co tam zobaczyłaś, Jenny?
- Spojrzałam ponad murem - powiedziała Jenny chicho, w
przeciwieństwie do mnie, gdyż ja mówiłam głośno i wyraznie.
Otarła oczy, zanim podjęła wątek. - I zobaczyłam
wicehrabiego, i zrazu wzięłam go za ducha. Bo wiesz - rzekła,
zwracając się do mnie z nagłą determinacją - gdy monsieur
Rochester opuścił Paryż, a Celina oczywiście uciekła na
południe, nie było sposobu, by sprawdzić, czy drugi uczestnik
tego pojedynku przeżył, czy zmarł. Dopiero gdy policja
przyszła szukać twego ojca, domyśliliśmy się najgorszego.
- Wicehrabia, by wydobrzeć, udał się do swej wiejskiej
posiadłości - objaśniła La Cibot i zachichotała. - Ale ty,
Adelko - ty także musisz wrócić do domu, jeśli chcesz
odzyskać swą duszę i swą prawdziwą tożsamość. Po pierwsze,
jednak, musisz odnalezć swą matkę i się z nią pożegnać.
Przyszłaś, by mnie o to właśnie poprosić, prawda?
- Gdzie ona jest? - spytałam i teraz, po raz trzeci tego
dnia, wybuchnęłam płaczem i szlochałam, tak jakby to nigdy
się nie miało skończyć. - Chcę tylko maman; nie wiem, gdzie
jest mój dom, to jak mam ją znalezć i gdzie mam pójść?
- Poczekaj - rozkazała La Cibot surowo, rozkładając
podłużne karty na stole. - Przyszedł czas, żebyś ruszyła z
miejsca - a twoja pauvre mere (Pauvre mere (fr.) - biedna
matka.) przychodzi do mnie, by ci powiedzieć, że musisz
pokochać teraz nową przyjaciółkę, przyjaciółkę, która nie
zabierze ci jej obrazu z twego serca. I widzę teraz, jak karty
tworzą wizerunek wody, księżyca i podróży przez morze, że
znajdziesz Celinę w twoim domu, tutaj, przed wyjazdem do
twego domu za morzem.
- Tutaj mam jakiś dom? - spytałam i wiedziałam, że
zabrzmiało to głupio.
- Pamiętasz, gdzie jest twój dom, Adelko - powiedziała
Jenny, a jej głos nie był szorstki, lecz czuły. - Idz tam teraz.
Idz do domu.
Zostawiłam Jenny pochyloną nad kartami tarota ze starą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •