[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zapragnął napisać dramat, pięć lat temu to było, nie tak dawno, i oto jeden dzień przeżyłem
wtedy, jeden jedyny dzień, który ze mnie zrobił łotra na wielką skalę, bom poszedł, bom musiał
pójść sprzedać to, co miałem tylko ja dla siebie samego, mój płód, moje potomstwo, z mojej
cuchnącej krwi, ale zawsze z krwi: pan zna dramat Sielskiego, ten dramat, który go wielkim
zrobił? To jest mój dramat, panie Tworowski.
Blum się zająknął i zachłysnął. Bardzo był blady i pot ocierał z czoła. Tworowski
patrzył na niego niespokojnie. Blum mówił dalej:
- Zacząłem pisać sam. Miałem głowę pełną, nie spałem i nie jadłem, porwałem sobie
nerwy na nic. No i poród się nie udał. Nie umiałem skleić jednej sceny, nie umiałem rozpocząć
jednego zdania. Przeżyłem wszystkie męczarnie brzemiennej kobiety, która ma poród ciężki;
darłem sobie włosy z głowy; drapałem ścianę, kąsałem do krwi palce. Nie umiałem. Nie
mogłem. I mnie wtedy, panie Tworowski, diabli wzięli, jak tę właśnie matkę, która umiera w
porodowych mękach. Porównanie może się panu wyda nieco trywialne, mniejsza o to. No i
widzi pan, wtedy poszedłem do Sielskiego.
Blum napił się koniaku i ciężko odetchnął.
- Ale to jeszcze nie wszystko - rzekł. - To początek tego, co przeżyłem, ciężko
przeżyłem; Sielski kupił pomysł, gotowy, mocny, wykończony pomysł za rubli dziesięć,
spłacanych w ratach tygodniowych po pół rubla. Czyż nie złoty interes? Potem zaczął ubierać
m o i c h ludzi wedle swego żurnalu; Sielski jest dobry krawiec, ubrał ich dobrze i powiódł na
scenę - a ja byłem na premierze. Siedziałem w jakimś kącie i patrzyłem; kiedy podnieśli
kurtynę, dostałem bicia serca. W gardle mnie ścisnęło, wyprężyły się we mnie wszystkie żyły;
myślałem, że mi głowa pęknie z hukiem, bo mi się w mózgu coś gotowało. Zacisnąłem ręce i
gryzłem do krwi moje plugawe wargi, i patrzyłem. Sielski to dobrze zrobił, to jest człowiek
pojętny. Ale kiedy grano piątą scenę pierwszego aktu, tę scenę, która wywołała dziwny,
niespokojny szmer wśród widzów - stałem się nieprzytomny. Przecież ja to wszystko
wiedziałem, potrafiłem jednym rzutem myśli ująć ją, tę scenę, jak ręką, umiałem z mózgu
wywieść każde jej słowo, umiałem na pamięć to, co Sielski napisał - i ja tego napisać nie
umiałem. Rozumiałem tę straszną impotencję i równocześnie nie mogłem jej pojąć. Zacząłem
podobno płakać, łkać, jęczeć& Ktoś, obok siedzący, patrzył na mnie jak na wariata. Potem
zaczęli wołać:  Sielski! Sielski! - jakby teatr zwariował, a mnie zmysły odeszły i zacząłem
krzyczeć:  Blum! Blum! , krzyczałem nawet: ,,Izydor Blum! , ale Blum nie wyszedł przed
rampę. Wrzeszczałem, zacząłem tupać nogami, a potem&
- A potem?&
- & potem mnie wyrzucili z teatru - dokończył Blum spokojnie i napił się koniaku.
- A cóż Sielski?
- Sielski? Sielski mi przysłał drukowany egzemplarz sztuki z własnym podpisem.
Sprzedałem ten cenny egzemplarz za rubla. Taki ci oto był początek mojej kariery twórczej.
Potem to już mi było łatwo założyć fabrykę; wszyscy o tym wiedzieli i nikt nie wiedział.
Twórca szlachetny, któremu sprzedałem powieść, nowelę czy poemat, unikał mnie potem jak
zarazy, aby nikt nie spostrzegł przypadkiem, że ma ze mną jakiekolwiek stosunki, a jeżeli mi
już trzeba było podać rękę, podawano mi dwa palce. Wie pan, panie Tworowski, dwa palce! -
dodał Blum uśmiechnięty. - Uważano mnie pospolicie za rzezimieszka, ale przede wszystkim
ci mnie uważali za takiego, którzy ze mnie żyli i mną żyli; lichwiarz jest złodziejem dla tego
przede wszystkim, który go z płaczem błaga o pieniądze. Ale to nic. Ja byłem zawsze cierpliwy
- aż do dziś, ale to już z panem sprawa.
- Ze mną?
Tworowski spojrzał na niego ze strachem, który jednak szybko ukrył.
- Z panem, twórco tak wyniosły, że gołym okiem głowy u ciebie nie zobaczy. Z
panem& Ale to nic strasznego; ja tylko poproszę o coś, a pan będzie zbyt sprytny, aby
odmówić.
- A jeżeli odmówię?
Blum spojrzał na niego przeciągle.
- Pan nie odmówi, panie drogi. Sielski by odmówił, ale pan nie, bo pan jest zbyt ambitny
na innym punkcie.
- Blum! Pan zamyślasz jakąś podłość. Dobrze, ale uprzedzam, że cokolwiek by mnie
miało spotkać z pańskiej strony, to mnie nie przelęknie. Dawałem, co mogłem&
- Czy bardzo nachodziłem pana?
- Być może, że nie. Owszem, nie nachodził pan, więc teraz dam, co mogę, lecz nie dam,
czego nie mogę.
- Da pan!
- Nie dam, Blum&
- Zobaczymy, lecz radzę zgodę. Jeśli się pan nie zgodzi, ha! wtedy&
- Cóż wtedy?
- Ogłoszę jutro, a znajdę takich, którzy ogłoszą to jeszcze chętniej, że Tworowski jest
większym łajdakiem od Izydora Bluma, doktora obojga praw i filozofii, że Tworowski,
indywiduum pozbawione talentu kupiło od pomienionego Izydora Bluma rzecz pod napisem
szumnym i wydało to w książce jako rzecz swoją, urodzoną w natchnieniu. Szanowny zaś autor
samozwańczy za cenę kilkunastu rubli, trzech par butów i dwóch znoszonych ubrań, sławnym
się uczyniwszy, będzie się mógł powiesić w chwili, kiedy to ogłoszę&
Tworowski zaśmiał się nieszczerze.
- Możesz pan ogłaszać, panie Blum, kreaturo najpodlejsza z podłych! Możesz pan
ogłaszać, bo ogłoszeniu Izydora Bluma przyświadczy tylko Izydor Blum i tylko on, on jeden w
to uwierzy. Jestem spokojny& Możesz pan ogłaszać. Krzyczał pan w teatrze, chcąc zgubić
Sielskiego, i - wyrzucili pana z teatru. Ot, i tryumf! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •