[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wystawieni na kolejną pokusę. Zapytam, czy są jeszcze
jakieś inne wolne pokoje. Jean-Claude z pewnością coś
wynajdzie.
Ale nie chcę wyrzucać cię z twojego pokoju!
A co proponujesz? - zapytał z niemal okrutnym
uśmieszkiem. - %7łebym spał na sofie? Albo z drugiej
strony tego wielkiego łoża? - potrząsnął głową. - Nie
łudz się, Jenny.
Wybacz, że nie przystanę na twoją interesującą propo-
zycję - burknęła i, nawet przez zamknięte drzwi, usły-
szała jego gorzki śmiech.
Gdy tylko wyszedł, dopadło ją zmęczenie. Wszystko ją
bolało i kręciło się jej w głowie. Miała ochotę choć
chwilę odpocząć. Musiała jednak zmyć z siebie ślady
namiętności Matteo. Szkoda, że w ten sam sposób nie
umiała wyrugować go z serca.
Zrzuciła buty i pozwoliła opaść sukni w nieładzie na
podłogę. Projektant, od którego ją dostała, w zamian za
swoistą reklamę, z pewnością pozwoli jej ją zatrzymać.
Zresztą ze względu na żałosny stan sukni, i tak musiała
to zrobić. Wiedziała jednak, że już nigdy jej nie włoży.
Jak mogłaby?- Już zawsze szafirowy jedwab będzie jej
przypominał...
Naga i drżąca umyła na razie tylko twarz i ręce.
S
R
Potem nalała sobie kieliszek wina z karafki, która stała
na antycznym pomocniku.
Zamierzała upić jedynie łyk, ale krwistoczerwony płyn
przyjemnie ją rozgrzał i ukoił. Dopiła wino i podeszła
do łóżka.
Było typowe dla Matteo. Na poduszce leżała półotwarta
książka. Jennifer zajrzała do niej, ale szybko przekona-
ła się, że nie rozumie ani słowa. Była po włosku. Kiedy
sama miała okazję coś przeczytać? Zanim jej kariera
przekształciła się w zwariowaną karuzelę, pochłaniała
książki jednym tchem.
Na nocnej szafce dostrzegła telefon komórkowy. Opar-
ła się chęci przejrzenia wiadomości. Trochę godności,
warknęła pod swoim adresem. Usiadła, odsunęła książ-
kę. Z ulgą osunęła się na poduszki. Za chwilę wstanę,
zmyję makijaż i wezmę prysznic, pomyślała sennie.
Pokój wirował. Z jękiem zamknęła oczy i zaczęła się
cicho modlić. Nie chciała czuć bólu, marzyła, żeby
wszystko się już dobrze skończyło, ale nade wszystko
nie chciała dzisiaj śnić o Matteo. Właściwie wcale nie
zamierzała zasnąć i śnić, ale oczywiście zasnęła. Jedno
z jej marzeń było szczególnie żywe. Wydawało się jej,
że przez uchylone powieki dostrzega piękną twarz mę-
ża, pochylającego się nad nią. Owionął ją jego zapach.
Poruszyła się niespokojnie i wyciągnęła do niego ra-
miona.
- Matt - wyszeptała. - Och, Matteo.
Kiedy się obudziła, był już ranek. Słońce wpadało
przez okiennice, malując podłogę w kocie prążki.
S
R
Jennifer usiadła i nieprzytomnie rozejrzała się po poko-
ju. Aóżko i sofa pod oknem były puste.
W uchylonych drzwiach olbrzymiej szafy dostrzegła
suknię. Jennifer zmarszczyła brwi. Skąd wzięła się ró-
żowa sukienka i pasujące do niej sandały?- Czyżby
jakaś wróżka zajrzała nocą do jej pokoju?
Powoli wstała z łóżka i zaczęła śledztwo. Obok sukni
wisiał komplet bielizny. Nie musiała sprawdzać, wie-
działa, że będzie na nią doskonale pasował. To na pew-
no Matt jakoś zdobył te wszystkie rzeczy i podrzucił jej
o jakiejś póznej godzinie. Obok znalazła też karteczkę.
Jenny. Spałaś zbyt smacznie, żeby cię. budzić. Do-
stałem drugi pokój. Nie przejmuj się Halem, ja sobie z
nim pogadam. Postaraj się niczym nie przejmować.
Powinnaś trochę odpocząć, wyglądałaś na wykończoną.
Bądz dla siebie dobra i postarajmy się przeprowadzić
rozwód możliwie najbardziej przyjaznie, jak się da.
Matt.
To była przyjemna i rozsądna wiadomość, kończąca ich
małżeństwo. Czemu więc jej dłonie zacisnęły się w
pięści, aż pobielały jej palce, a z oczu trysnęła fontanna
łez?-
S
R
ROZDZIAA PITY
W Londynie padało, a ekskluzywne mieszkanie wyda-
wało się jej zimne i odpychające. Jennifer przeprowa-
dziła się tu zaraz po rozstaniu, gdy tylko ustalili, że
luksusowy apartament przypadnie jej, a zabytkowy
kamienny biały dom na Pantellerii będzie należał do
Matteo.
Prawnicy doradzali też sprzedaż domu w Hollywood
Hills. Ceny były bardzo wysokie, a żadne z nich nie
będzie tęskniło za tamtym miejscem. Nigdy nie czuła
się tam jak w domu. Ale, z drugiej strony, nigdzie się
tak nie czuła... Jak?
Ich plany zajęć były tak napięte, że nie mieli czasu na
sprawy, wokół których nowożeńcy robią zazwyczaj
tyle szumu. Nie musieli wybierać mebli ani kłócić się o
kolor zasłon. Nie musieli liczyć, czy będzie ich na to
stać.
Było ich stać na wszystko.
Matteo otrzymywał nieprzyzwoicie wysokie honoraria
już od chwili opuszczenia Akademii
S
R
Filmowej. To, między innymi, dlatego Jennifer dała się
namówić na porzucenie teatru. Dzięki mężowi trafiało
jej się wiele ciekawych propozycji, a ona chwytała je
gorliwymi dłońmi.
Chciała dorównać mu pod każdym względem. Jednak,
kiedy i jej zaczęto proponować niebotyczne gaże, wcale
nie odczuwała satysfakcji. Tylko niejasne uczucie, że
się sprzedała. Ceną, którą musiała płacić za wysokie
zarobki i sławę, była częsta separacja od męża, co na-
pędzało narastające lęki i niepewność.
Często zastanawiała się, jakby to było, gdyby razem
stworzyli swój dom. Gdyby z miłością godzinami wy-
bierali przedmioty, mające ich otaczać. Zamiast tego
nieustannie użerali się z projektantami wnętrz, którzy
przerabiali ich mieszkania na wystawy. W końcu Mat-
teo nie wytrzymał i zażądał zaprojektowania czegoś dla
ludzi.
Może wtedy powinna była zadbać o ich życie prywat-
ne, ale była nowa w świecie filmu i zbyt dobrze się
bawiła, aby łatwo zrezygnować. Teraz, z perspektywy
czasu, jasno widziała, jakie popełniła błędy.
Bez zainteresowania popatrzyła na stertę nie rozpieczę-
towanej korespondencji i kilka scenariuszy, czekają-
cych na przeczytanie. Kiedy zadzwoniła jej komórka,
drgnęła niespokojnie. Od powrotu z Cannes marzyła o
Matteo. Może to on dzwonił, żeby się dowiedzieć, czy
bezpiecznie dotarła na miejsce"?- Może tylko chciał się
przywitać, bo rozwód rzeczywiście przebiegał w przy-
jaznej atmo-
S
R
sferze i nic nie przeszkadzało ich cywilizowanym kon-
taktom.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]