[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pan Bernhard miał wolny wieczór, dlatego to Caroline otworzyła mi drzwi i natychmiast zaczęła
paplać bez żadnych kropek i przecinków.
- Charlotta przymierzała kostium elfa na imprezę, jest prześliczny, i pozwoliła mi, żebym wetknęła
jej pióra, ale wtedy ciocia Glenda powiedziała, że mam łaskawie umyć ręce, bo na pewno znowu
głaskałam jakieś brudne zwierza...
Więcej nie zdążyła powiedzieć, bo złapałam ją i przytuliłam tak mocno, że nie mogła złapać tchu.
- No, zgnieć ją, spokojnie! - rzucił Xemerius, który z łopotem wleciał za mną do domu. - Twoja
mama po prostu urodzi jeszcze jedno dziecko, jak to tutaj się zepsuje.
- Moja słodka, najukochańsza, najdroższa mała siostrzyczko - mruknęłam we włosy Caroline,
jednocześnie śmiejąc się i płacząc. - Tak bardzo cię kocham!
- Ja też cię kocham, ale dyszysz mi do ucha. - Caroline ostrożnie się wyswobodziła. - Chodz! Już
zaczęliśmy jeść. Na deser jest czarci tort czekoladowy z cukierni Hummingbirda!
- Och, kocham, kocham, kocham czarci tort czekoladowy! -wołałam. -1 kocham życie, które
przynosi takie piękne rzeczy!
- Ty, nie mogłabyś trochę wyluzować? Można by pomyśleć, że właśnie wracasz z
elektrowstrząsów! - Xemerius uśmiechnął się posępnie.
Chciałam obrzucić go karcącym spojrzeniem, ale potrafiłam tylko się uśmiechnąć promiennie do
mojego słodkiego, małego, posępnego demona gargulca.
- Ciebie też kocham - powiedziałam.
- O rany - westchnął. - Jakbyś była programem telewizyjnym, to od razu bym cię przełączył.
Caroline popatrzyła na mnie odrobinę zatroskana. Gdy szły-śmy na pierwsze piętro, wzięła mnie za
rękę.
- Co się z tobą dzieje, Gwenny? Otarłam łzy z policzka i roześmiałam się.
- Nic, wszystko w najlepszym porządku. Jestem po prostu szczęśliwa. Bo żyję. Bo mam taką
wspaniałą rodzinę. Bo ta poręcz jest taka cudownie gładka w dotyku i tak dobrze znana. Bo życie
jest takie cudowne. - Gdy przy tych słowach znowu popłynęły mi łzy, zadałam sobie pytanie, czy
to, co doktor White rozpuścił mi w wodzie, to na pewno była tylko aspiryna.
Przyczyną tej euforii mógł być po prostu zniewalający fakt, że przeżyłam i nie musiałam teraz
wieść żywota drobniutkiej cząsteczki pyłu.
Dlatego przed drzwiami do jadalni podniosłam Caroline i zakręciłam się z nią w kółko. Byłam
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo żyłam, a Gideon powiedział: Kocham cię". To
ostatnie mogło być oczywiście przedśmiertną halucynacją, tego do końca wolałam nie wykluczać.
Moja siostra pisnęła z rozbawieniem, podczas gdy Xemerius udawał, że ma w ręku pilota i
daremnie próbuje przełączyć się na inny program.
- Czy to prawda, co powiedziała Charlotta? - spytała Caroline, kiedy postawiłam ją na podłodze. -
%7łe pójdziesz na imprezę do Cynthii jako zielony worek na śmieci?
To na moment sprowadziło mnie na ziemię z mojego euforycznego odlotu.
- Cha, cha, cha - zaśmiał się Xemerius z mściwą satysfakcją. -Już to widzę: szczęśliwy zielony
worek na śmieci, który wszystkich chciałby objąć i wycałować, bo życie jest takie cudowne.
- Hm, nie, jeśli będę mogła tego uniknąć.
O rany julek, miałam nadzieję, że uda mi się przekonać Leslie, by zostawiła pomysł z
nowoczesnymi Marsjanami na inną imprezę. Skoro opowiadała o tym wszystkim naokoło, musiała
być zachwycona, a jak Leslie jest czymś zachwycona, bardzo trudno ją od tego odwieść,
wiedziałam to z doświadczenia.
Moja rodzina siedziała w komplecie wokół stołu i musiałam mocno się powstrzymywać od tego, by
ich też nie uszczęśliwić serdecznym uściskiem - mogłabym wycałować nawet ciotkę Glendę i
Charlotte (co zapewne dowodzi, w jak wyjątkowym stanie się znajdowałam). Ponieważ jednak
Xemerius przyglądał mi się ostrzegawczo, zadowoliłam się promiennym powitalnym uśmiechem i
po drodze zmierzwiłam tylko włosy Nickowi. Ale kiedy zajęłam swoje miejsce i spojrzałam na
talerz, na który mama zdążyła już nałożyć przystawkę, znowu zapomniałam o powściągliwości.
- Tarta ze szparagami! - wykrzyknęłam. - Czyż życie nie jest po prostu cudowne? Jest tyle rzeczy,
którymi można się cieszyć, prawda?
- Jeśli jeszcze raz użyjesz słowa cudowny", narzygam ci do tej cholernej tarty ze szparagami! -
warknął Xemerius.
Uśmiechnęłam się do niego, włożyłam sobie kęs do ust i promieniejąc ze szczęścia, rozejrzałam się
wokół.
- Mieliście dobry dzień? - spytałam. Ciocia Maddy odpowiedziała mi uśmiechem.
- No cóż, wydaje się w każdym razie, że ty miałaś całkiem niezły.
Widelec Charlotty, skrzypiąc okropnie, przejechał po talerzu.
Tak - w rezultacie ten dzień naprawdę był całkiem niezły. Mimo że Gideon, Falk i pan Whitman nie
pokazali się aż do mojego odjazdu i nie miałam już okazji sprawdzić, czy kocham cię, Gwenny,
proszę, nie zostawiaj mnie" było tylko moim urojeniem, czy też Gideon rzeczywiście to powiedział.
Pozostali Strażnicy bardzo się postarali, by poprawić mój, jak to nazwał Falk de Villiers, opłakany
stan". Pan Marley chciał mnie nawet własnoręcznie uczesać, wolałam jednak zrobić to sama. Teraz
miałam na sobie szkolny mundurek, a moje włosy, porządnie wyszczotkowane, opadały na plecy.
Mama pogładziła mnie po ręce.
- Cieszę się, że już jesteś zdrowa, serduszko.
Ciotka Glenda wymamrotała pod nosem coś, co zabrzmiało jak: organizm jak u wiejskiej
dziewuchy".
- No i co tam z tym zielonym workiem na śmieci? - spytała po chwili z fałszywym uśmieszkiem. -
Nie mogę uwierzyć, że ty i twoja przyjaciółka Lassie tak chcecie iść na przyjęcie, które państwo
Dale wydają dla swej córki. Tobias Dale na pewno potraktuje to jako polityczny afront, jest przecież
szychą wśród torysów.
- Hę? - odezwałam się.
- Mówi się proszę" - zrugał mnie Xemerius.
- Glendo, naprawdę mnie zadziwiasz! - Lady Arista mlasnęła językiem. - %7ładnej z moich wnuczek
nigdy nie przyszło-by coś takiego do głowy. Worek na śmieci! Cóż to za bzdury! -prychnęła.
- Niby tak, ale jeśli się nie ma niczego zielonego, to chyba to lepsze niż nic - powiedziała
uszczypliwie Charlotta. - W każdym razie w przypadku Gwen. - Och! - Ciocia Maddy spojrzała na
mnie ze współczuciem. - Niech pomyślę. Mam miękki zielony szlafrok frotte, który mogłabym ci
pożyczyć.
Charlotta, Nick, Caroline i Xemerius zachichotali, a ja uśmiechnęłam się do cioci Maddy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]