[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o tym ani słowa.
Niewątpliwie przyjął za pewnik, że wyznasz to dobrowolnie jutro na kapitule -
odrzekł Hugo z poważną miną.
Bardzo wątpię! Nie widziałby tego chętnie. Powinienem wyjaśnić swój powód
i wiem, co on o tym myśli. Takie stare sokoły jak Radulfus i ja zniosą każdą burzę, ale są też
niewiniątka, którym nie posłużyłby zbyt burzliwy wiatr przewiewający ich gołębnik. On sam
zamartwiał się już dość z powodu Ailnotha, a teraz wolałby zapomnieć o tym jak najszybciej.
przepowiadam, że podgrodzie będzie miało wkrótce nowego księdza. Będzie znany i
serdecznie witany nie tylko przez nas, którzy nadajemy to beneficjum, ale i tych, którzy będą
zbierać rezultaty. Nie ma lepszego sposobu, żeby zapomnieć Ailnotha.
Trzeba uczciwie przyznać - powiedział Hugo z namysłem - że odrzucenie
księdza polecanego przez legata papieskiego byłoby bardzo delikatną sprawą nawet dla męża
w rodzaju naszego opata. A ten człowiek robił wrażenie wyglądem i wymową, i był
wykształcony... Nic dziwnego, że Radulfus myślał, iż przywozi wam jakiś skarb. Oby Bóg
zesłał wam następnym razem uczciwego, pokornego, zwykłego człowieka.
Amen! Czy zna łacinę, czy nie! A tu jestem ja, sprzyjający, jeśli nie
współpracujący z wrogiem króla, przestępcą tak samo jak grzesznikiem! Czy nie mówiłem, że
powinienem zbadać własne sumienie? Byle nie zbyt wnikliwie, bo to zawsze prowadzi do
kłopotów.
Zastanawiam się - rzekł Hugo, uśmiechając się pobłażliwie w blasku piecyka -
czy oni już wyruszyli?
Nie przed zmrokiem, jak sobie wyobrażam. W nocy już ich tu nie będzie. Mam
nadzieję, że ona pożegna się jakoś z Giffardem - mówił z namysłem Cadfael. - To nie jest zły
człowiek, tylko przybity jak wielu teraz, i głównie chodzi mu syna. Ona nie skarży się na
niego, tyle że on pogodził się z fortuną i porzucił swe nadzieje na cesarzową. Ona uważa to za
niezrozumiałe, będąc o trzydzieści lat od niego młodsza, ale ty i ja rozumiemy to aż za
dobrze. Niech młodzi idą własnym krokiem i znajdują własne drogi. - Siedział, uśmiechając
się myśląc o tej parze, ale głównie o Ninianie, dziarskim, dzielnym i śmiałym, i dobrym do
łopaty, chociaż nigdy nie miał jej przedtem w ręku. - Nie miałem tak pracowitego pomocnika
od czasu brata Jana, a to już prawie pięć lat! Tego, który został w Gwytherin i ożenił się z
siostrzenicą kowala. I teraz sam pewnie jest tęgim kowalem. Benet przypomina mi go pod
pewnymi względami... wszystko albo nic, i gotów na każdą przygodę.
Ninian - poprawił go Hugo prawie mimowolnie.
To prawda, powinniśmy teraz go nazywać Ninianem, ale stale o tym
zapominam. Ale nie mówiłem ci - Cadfael rozpromienił się na to wspomnienie - że najlepsze
było zakończenie. Wśród tylu trosk i podejrzeń dobry żart nie jest rzeczą złą.
Nie zaprzeczę - zgodził się Hugo, pochylając się, by podłożyć do ognia kilka
kawałków węgla drzewnego. Rozmieścił je starannie z wyrachowaną przyjemnością kogoś,
komu zwykle takie rzeczy robią inni. - Ja jednak nie zauważyłem niczego takiego. Co to
było?
No cóż, ty byłeś zajęty rozmową z ojcem opatem przy grobie, podczas gdy inni
się rozchodzili. Nie mogłeś tego zauważyć. Ale ja miałem swobodę ruchów, tak samo brat
Jeremiasz węszący jak zwykle. Sanan to też widziała - mówił Cadfael, wspominając. -
Wystraszyło ją to na chwilę czy dwie, ale potem wszystko się rozstrzygnęło. Wiesz przecież,
jak szerokie są te nasze dwuskrzydłowe drzwi w murze...
Wszedłem tamtędy - powiedział Hugo, odprężony trochę senny po wczesnym
rozpoczęciu dnia, który teraz kończył się mglistym wieczorem. - Wiem!
Stał tam pewien młodzik trzymający konia, na zewnątrz, na podgrodziu. Nikt
by go nie zauważył, dopóki wszyscy nie zaczęli iść w tamtą stronę. Jeremiasz biegał jak
zaganiający ich owczarek, często też spoglądał na ulicę. Zobaczył kogoś, kogo rozpoznał, jak
mu się zdawało. I podszedł bliżej, dysząc zapałem i gorliwością. Znasz go!
Każdy kto wykrywa zło, ma zasługę - powiedział Hugo, z przyjemnością
przedrzezniając brata Jeremiasza. - Jakich korzyści mógł się spodziewać po młodziku
trzymającym konia?
Otóż, niejaki Benet albo Ninian, ścigany jako odstępca naszego władcy, króla
Stefana, zadenuncjowany przed naszym szeryfem przez Ralfa Giffarda, choć nie w twojej
obecności, bo byłeś wtedy zatwierdzany na stanowisku i znaczysz teraz więcej dla brata
Jeremiasza niż kiedykolwiek... Otóż to właśnie jego zobaczył Jeremiasz, poza tym, że
złoczyńca zdawał się nosić nigdy przedtem nie widziany na nim strój.
Teraz mnie naprawdę zadziwiasz - rzekł Hugo, zwracając rozbawioną twarz ku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]