[ Pobierz całość w formacie PDF ]

książę. Spodziewała się, że nie będzie łatwo do niego do-
trzeć, ale miała kilka zaprzyjaznionych osób w recepcji.
Już po kilku minutach jechała windą pod wskazany numer.
Zastanawiała się, jak powinna rozmawiać z władcą Malva-
riny. Może trzeba było poczekać na testy DNA?- Wzru-
szyła ramionami. Za pózno na zmianę taktyki! musi po
prostu wziąć byka za rogi.
Stanęła przed drzwiami i nacisnęła dzwonek. Po chwili
otworzył jej książę we własnej osobie.
Cześć. Pamiętasz mnie?- Anne Murphy, agentka Victorii -
oznajmiła i, nie czekając na zaproszenie, wśliznęła się do
wnętrza. - Victoria właśnie mi powiedziała.
Zwietnie, tylko co ja mam z tym wspólnego? - zapytał
chłodnym tonem.
Facet jest zbyt przystojny, pomyślała Anne, biorąc głęboki
oddech. Nic dziwnego, że mała się w nim zakochała.
Powiedziałabym, że wszystko. Mogę usiąść?
Oczywiście. Jakoś nie jest to dla mnie takie jasne.
Sztywno usiadł na wprost niej.
Cóż, ja chyba chciałabym wiedzieć, że jakaś kobieta nosi
moje dziecko - wypaliła prosto z mostu.
Zwróć się więc z tym oświadczeniem do ojca dziecka -
odparł, wzruszając ramionami.
Właśnie to robię.
Słucham? - Jego brwi niemal złączyły się nad nosem.
S
R
Ty jesteś ojcem.
Co? - zawołał Rodolfo i poderwał się tak gwałtownie, że
niemal przewrócił krzesło.
Właśnie. Wybacz, książę, że się wtrącam, ale - zaczęła ze
wzruszeniem ramion - do tanga trzeba dwojga. Wy, męż-
czyzni, naprawdę powinniście być ostrożniejsi.
Skąd wiesz? - zapytał ze śmiertelną powagą.
Victoria mi powiedziała. A ona nie ma zwyczaju kłamać -
dorzuciła ze zjadliwą ironią. - Nie wiem, co o niej myślisz,
bo chyba nie najlepiej, ale to dobra dziewczyna i uczciwa,
jak mało kto. Byłabym zaskoczona, gdyby się okazało, że
w ogóle miała kogoś przed tobą - oznajmiła.
To był strzał na ślepo, ale sądząc po minie księcia, wyjąt-
kowo celny. Rodolfo z trudem przełknął ślinę. To niemoż-
liwe. Jak mógł aż tak się pomylić ?
Anne, musimy poważnie porozmawiać. Jeśli jest tak, jak
mówisz i Victoria nosi moje dziecko, to stawia sprawy w
zupełnie innym świetle.
Też tak sobie pomyślałam - przytaknęła, kryjąc uśmiech. -
Ale na twoim miejscu nie liczyłabym na ochoczą współ-
pracę Victorii. Chwilowo nie ma o tobie najlepszego zda-
nia. Jeśli chcesz ją z powrotem, będziesz musiał się posta-
rać. Przechodzi teraz okres buntu. Powtarza, że nie potrze-
buje niczyjej pomocy i sama wychowa dziecko.
Sama?- Moje dziecko- Dziedzica Malvariny? Chyba osza-
lała - powiedział, zerwał się z miejsca i zaczął nerwowo
przemierzać pokój. - Muszę z nią
S
R
natychmiast pomówić. Pójdę do niej i od razu położę kres
tym nonsensom.
Ach, tak?- Masz może jakiś bardziej konkretny plan?
Plan? Oczywiście. Tylko jeden jest właściwy.
Czyli?
Ożenię się z nią.
Jeśli cię zechce - odparła surowo, ale w jej oczach błysnęła
satysfakcja.
W duchu zacierała ręce z radości, wyobrażając sobie, jaka
to będzie wspaniała reklama. Nigdy nie przyszło jej do
głowy, że to właśnie jej trafi się taka gratka.
Muszę się z nią zobaczyć - Rodolfo z uporem powtarzał to
Lupicie, blokującej wejście do apartamentu Victorii.
Ty nie widzieć panienka Vicky. Ona mówić, nie chcieć.
Siento mucho. Przepraszać - oznajmiła zwalista Meksy-
kanka i spróbowała zamknąć drzwi.
Senora, proszę - zawołał, używając całego swojego wdzię-
ku. - Muszę się natychmiast zobaczyć z panienką Vicky.
To bardzo ważne.
Ale ona nie chcieć. %7ładnego księcia - powiedziała, kręcąc
głową. - Mówić no, noy no!- dodała, ilustrując słowa wy-
mownymi gestami.
Rodolfo czuł, że trafił w ślepą uliczkę. Może powinienem
ją przekupić, zastanawiał się rozpaczliwie. Nie, ta kobieta
jest jej całkowicie wierna, pomyślał. Wtedy przyszedł mu
do głowy nowy pomysł.
S
R
Senora, Victoria nie czuje się dobrze. Wiem, co jej dolega
i mogę pomóc. Dlatego przyszedłem.
Ty książę, nie doktor - powiedziała, ale już bez wcześniej-
szego uporu.
Mimo to wiem, jak ją uczynić feliz, szczęśliwą
oznajmił szybko i z zadowoleniem zauważył, że Lupita
nieco szerzej otworzyła drzwi. - Ach, proszę, por favor.
Tylko cinco minutos, pięć minutek w zdenerwowaniu
przypominał sobie coraz więcej hiszpańskich słów. - Jeśli
naprawdę nie będzie chciała mnie widzieć, wyjdę natych-
miast.
Butno - skapitulowała strażniczka. -Ale tylko cinco minu-
tos, dobrzeć
Oczywiście - przytaknął skwapliwie, wiedząc, że teraz
wszystko zależy już tylko od niego.
Co ty tu robisz, do diabła ? - warknęła Victoria, wstała z
kanapy i skrzyżowała ramiona na piersiach, patrząc na
niego zwężonymi ze złości oczami.
Przyszedłem przeprosić - powiedział cicho Rodolfo. - Za-
szło straszliwe nieporozumienie. Z mojej winy. Powinie-
nem natychmiast zrozumieć, co próbowałaś mi powie-
dzieć.
Nic się nie martw. Nie musisz się czuć odpowiedzialny.
Zdecydowałam, że to będzie wyłącznie moje dziecko.
Pewnie wolałbyś, żebym się go pozbyła, ale jest już na to
za pózno. Kocham je całym sercem - oznajmiła buntowni-
czo.
Pozbyła? - Rodolfo zaniemówił na chwilę, gdy zalała go
fala sprzecznych emocji. - Victoria, żądam wyjaśnień.
S
R
Powiedziałam ci już wszystko.
Powiedziałaś, że jesteś w ciąży - przypomniał.
-Ale nie zdradziłaś tożsamości ojca dziecka.
Tożsamości... - powtórzyła jak echo i aż usiadła, kiedy
zakręciło się jej w głowie. - Dobrze. Przeliteruję ci to, jeśli
trzeba. Ty jesteś ojcem, Ro-dol-fo. Powinieneś to wie-
dzieć. Oczywiście, teraz to nie ma żadnego znaczenia, bo
nie zamierzam pociągać cię do odpowiedzialności. Dzię-
kuję Opatrzności, że mam środki na utrzymanie nas dwoj- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •