[ Pobierz całość w formacie PDF ]
On
się boi o nas odezwała
się Moniąue pojednawczo. Nie
można by zdjąć mu tych kajdan?
Spróbowałby
zaatakować Andre, gdy tylko się tu pojawi. Raven
wykrzywiła się do Alexandra;
traciła już cierpliwość. W
ten sposób tylko szybciej by zginął. Zadrżała,
kierując przerażony
wzrok na Moniąue. On
nadchodzi. Siedzcie bardzo cicho, nieważne, co się będzie działo. Nie
przyciągajcie jego uwagi.
Wiatr za domem wył, dziwnym, smutnym dzwiękiem, który potem ucichł i zapanowała
nienaturalna cisza. Raven słyszała w tej ciszy bicie swojego serca. Cofnęła się o krok,
kiedy z
drzwi posypały się drzazgi. Ktoś je wbił do środka. Płomienie świec zamigotały, rzuciły
cienie na
ściany, groteskowe i makabryczne, a potem światło zgasło.
Chodz,
Raven. Musimy stąd iść. Andre
strzelił palcami, wyciągając do niej rękę. Twarz
wampira poróżowiała od świeżo wypitej krwi. W jego oczach połyskiwało zło, usta
wykrzywiało
okrucienstwo.
Zmierzyła Andre oskarżycieiskim spojrzeniem.
Dlaczego
przychodzisz do mnie w takim stanie? Wyjaśnij mi, co tu się dzieje.
Rzucił się w jej stronę z niewiarygodną szybkością i Raven w ostatniej chwili
uświadomiła
sobie, że i ona przecież jest zdolna do takich sztuczek. Poczuła jego gorący, cuchnący
oddech,
roztaczał odór śmierci. Jego ostre jak brzytwa szpony rozorały jej ramię, kiedy mu się
wywinęła.
Wcisnęła się w kąt pomieszczenia.
Nie
próbuj wymuszać na mnie posłuszeństwa, kiedy wystarczyłoby zwyczajne wyjaśnienie.
Pożałujesz
tego oporu warknął
i machnięciem ręki zepchnął z drogi zawadzającą mu kościelną
ławę, która roztrzaskała się w drobny mak o ścianę, zaledwie parę centymetrów od
Monique i
Alexandra.
Jęk przerażenia wyrwał się z gardła kobiety i wampir natychmiast odwrócił się na pięcie;
w
czerwonych oczach była nienawiść.
Podczołgasz
się do mnie jak suka. którą przecież jesteś. Głos
miał niski, hipnotyzujący, jego
oczy wymuszały posłuch.
Alexander rzucił się do przodu, na ile pozwalały mu łańcuchy, usiłując powstrzymać
Monique,
która posłusznie osunęła się na podłogę zmysłowymi i sugestywnymi ruchami. Raven
spokojnie
przeszła przez komnatę i uklękła na drodze Monique.
Monique,
posłuchaj mnie. Nie rób tego. Spojrzała
prosto w oczy starszej od siebie kobiety. Głos
Raven brzmiał pięknie, cichy i czarujący, był samą czystością. Przy nim głos wampira
wydał się
brudny i wstrętny. Na twarzy Monique było widać konsternację, zdezorientowanie i
zawstydzenie.
Wampir jednym skokiem znalazł się przy Raven. Złapał ją za włosy i pociągnął do tyłu,
niemal
przewracając na ziemię.
A wtedy świat wkoło nich eksplodował. Zdawało się, że to sama noc szaleje, wiatr wył i
skowyczał, pędził przez otwarte przestrzenie i szarpał za okna domu. Ciemna chmura
lejem
zstąpiła z kipiącego nieba i zdarła dach z budowli; wir porwał meble i porozrzucał
gromadzone
przez stulecia skarby.
Monique głośno krzyknęła i doczołgała się do Alexandra.
Przytulili się do siebie. Jakieś głosy
syczały i szeptały, ciche pomruki furii, oskarżenia, zarzuty. Góra zadrżała złowieszczo, a
przeciwległa ściana domu runęła na zewnątrz, jak wysadzona dynamitem, posypały się
kamienie i
zaprawa.
Michaił stał w samym centrum rozszalałej nawałnicy, a jego czarne oczy były zimne jak
śmierć.
Stał tam, przystojny i elegancki mimo szkarłatnej plamy rosnącej na jedwabnej koszuli.
Już samą
swoją obecnością wprowadzał spokój. Uniósł rękę i wiatr ucichł. Michaił przez długą
chwilę
przyglądał się Andre.
Puść
ją. Jego
głos był bardzo cichy, ale w sercach wszystkich, którzy go słyszeli, wzbudził
przerażenie.
Andre konwulsyjnie zacisnął palce na jedwabistych włosach Raven.
W odpowiedzi Michaił uśmiechnął się okrutnie.
%7łyczysz
sobie, żebym wymusił na tobie posłuszeństwo i sprawił, że przyczołgasz się do mnie na
kolanach po śmierć, tak jak zmuszałeś do tego swoje ofiary?
Palce Andre drgnęły spazmatycznie, a jedno jego ramię szarpnęło się jak u marionetki. Z
przerażeniem spojrzał na Michaiła; nie podejrzewał go nigdy o aż taką moc. Podobna
kontrola nad
umysłem nie działała tak łatwo na Karpatian.
Raven. chodz do mnie. Michaił nie odrywał wzroku od wampira, unieruchamiając go
wyłącznie
siłą umysłu. Wpadł w taką furię, że nawet nie potrzebował, by Grigori łączył się z nim
myślami i
wspomagał jego siłę.
Jeden po drugim pojawiali się Karpatianie, na twarzach wypisane mieli potępienie.
Raven
czuła, jak rośnie strach pary małżonków, sięgał granic szaleństwa. Podczołgała się w ich
stronę,
ramionami opiekuńczo objęła Monique.
On
nas uratuje szepnęła.
~ Jest taki sam jak ten drugi wychrypiał
Alexander.
Nie,
on jest dobry. Uratuje nas. Raven
ujęła tę prawdę prosto, z wielkim przekonaniem.
Michaił nagle zwolnił wampira z uwięzi. Andre rozejrzał się wkoło i uśmiechnął
sardonicznie.
Na
polowanie chodzisz z całą armią?
Zostałeś
skazany za dwie zbrodnie, Andre. Jeśli ja zawiodę, wyrok wykona ktoś inny. Wskazał
dwóch Karpatian i skinął głową w stronę Raven. Emanowała siłą i dostojeństwem.
Andre,
jesteś
dzieckiem. Jego
głos miał czyste tony, niskie i miękkie jak aksamit. Nie
możesz mierzyć się z
tymi, którzy tyle razy walczyli w bitwach, ale dam ci szansę, na którą tak ciężko
zapracowałeś. Czarne
oczy zabłysły lodowatą furią.
Zemsta,
Michaił? spytał
Andre z sarkazmem. Jakie
to z twojej strony pospolite. Rzucił
się
przed siebie, wyciągnął ostre jak brzytwa szpony i obnażył kły.
Michaił po prostu zniknął, a wampir wypadł przed dom, pochłonęła go burzliwa noc.
Karpatiańscy mężczyzni osaczyli go wielkim kręgiem. Andre zwrócił się w stronę, gdzie
patrzyli
pozostali. Michaił stał parę kroków od niego, a w nieruchomym spojrzeniu była furia.
Aidan podszedł do Raven. Oczy miał złote i przeszywające, objął spojrzeniem kulących
się za
nią śmiertelników.
Chodzcie
z nami. Michaił życzy sobie, żebyśmy zadbali o wasze bezpieczeństwo.
Raven nie znała go, ale rozpoznawała w nim tę pewność siebie, całkowitą swobodę. Głos
miał
cichy i niemal hipnotyzujący.
Widziałaś,
gdzie Andre odłożył klucz? %7łeby uwolnić Alexandra? zwróciła
się do Moniąue,
usiłując obejść drugiego Karpatianina, który zastępował jej drogę.
Nagle oczy Raven rozszerzyły się i chwyciła się za bok. Krzyknęła słabo. Padła jak
długa,
zwinęła się z bólu, a na jej czole wykwitła karmazynowa plama, zalewając krwią oczy.
Monique
rzuciła się na podłogę obok niej. Raven była nieświadoma jej obecności. Już nie
znajdowała się we
wnętrzu tego domu, nie widziała Aidana, ani Byrona, ani nawet Moniąue czy Alexandra.
Była na
zewnątrz, pod spływającym krwią księżycem, naprzeciwko demona o wielkiej sile i
mocy.
Demona, w którego oczach pełgały czerwone płomienie. a uśmiech porażał
okrucieństwem.
Demona zupełnie pozbawionego litości. Był wysoki, pełny wdzięku, niesłychanie pewien
siebie i
ona wiedziała, że on ją zabije. Jego płynne ruchy miały zwierzęcą grację. W oczach
widniała
śmierć i potępienie. Był absolutnie niezniszczalny. Zadał jej ciału śmiertelną ranę i
odsunął się z
błyskawiczną prędkością. Nie miał litości ani współczucia. Niemiłosierny, nieubłagany,
bezwzględny i pozbawiony sumienia
Zobacz, jak on wygląda, ten zabójca, łowca tak samo śmiertelnych, jak i Karpatian,
syknął w
jej myślach Andre. Zobacz w nim bestię, którą naprawdę jest. Zobacz tego
wykształconego
mężczyznę, który kontroluje cię swoim umysłem. Oto jest prawdziwy Michaił Dubriński.
Polował
na setki z nas, zabił być może tysiące spośród swojego ludu. Zamorduje nas i nie poczuje
nic poza
radością niepodzielnej mocy.
Umysł Andre w pełni zlał się z jej umysłem, i patrzyła teraz jego oczami, czuła nienawiść
i
strach, czuła ból od uderzenia, które Michaił wymierzył, kiedy Andre go zaatakował.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]