X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teres, a nie prawdziwe małżeństwo. Nie kochamy się.
- Ale to wciąż jest małżeństwo. Twoi i moi krewni
mają pewne oczekiwania. I przekonania, których nie
zamierzam burzyć.
PENNY JORDAN
108
Na szczęście w tym momencie - nim powiedział coś
jeszcze - obudziła się Angelina i zaczęła popłakiwać.
- Dowiedziałam się od Maddaleny, że Francine wy�
jechała - powiedziała w miarę spokojnie Alice, biorąc
małą od Marka.
- Owszem, wyjechała - potwierdził.
- Myślisz, że będzie próbowała odebrać Angelinę?
- zapytała i aż się wzdrygnęła.
- Nawet jeśli spróbuje, to jej się nie uda - powiedział
z pasją. - Musimy przedyskutować wiele spraw. Będzie�
my razem witać gości na obiedzie przed ślubem i potem,
na weselu. W mojej rodzinie jest tradycja, że z okazji
ślubu wydaje się wielką ucztę dla ludzi zatrudnionych
w posiadłości, ale tym zajmę się sam. Zaproponowałem
twoim krewnym, by przylecieli tydzień wcześniej; to po�
winno wystarczyć na załatwienie przymiarki sukni naszej
małej złodziejki. Oczywiście pierwszą druhną będzie two�
ja siostra. Moje cioteczne babki są osobami o bardzo tra�
dycyjnych poglądach, żeby nie powiedzieć staroświec�
kich. Dla nich to oczywiste, że będziemy spać w oddziel�
nych pokojach, więc nie grozi nam żadna niezręczna sy�
tuacja. Ale skoro już rozmawiamy o tej delikatnej kwestii,
podejrzewam, że będziemy musieli od czasu do czasu
zademonstrować wzajemne uczucia.
- Nie ma mowy! - Alice zbladła jak ściana, a w jej
głosie wyraznie odbił się strach i niepokój. - Nie - po�
wtórzyła. Pokręciła energicznie głową. - Nie zgadzam
się. Nie możesz oczekiwać ode mnie czegoś takiego.
KSI%7ł Z FLORENCJI 109
Intensywność i gwałtowność jej reakcji wywołała
błysk gniewu w oczach Marka.
- Nie przesadzaj z tą niby-dziewiczą histerią - rzu�
cił ostrzegawczo i dodał zaraz głosem aksamitnym jak
miód: - Przecież nie proszę cię o nic nowego. Robiłaś
to wielokrotnie i posuwałaś się dalej.
Tego było już dla Alice za wiele.
- To co innego. Wtedy nie musiałam udawać. Prag�
nęłam go... ich... - poprawiła się.
Krzyknęła ze strachu, bo nagle znalazła się w ramio�
nach Marka i poczuła na ustach jego wargi. Przeszył ją
silny dreszcz. Czuła jego dłoń wędrującą po ciele. Wie�
działa, że pózniej siebie za to znienawidzi, ale nie była
w stanie z tym walczyć. To było silniejsze od niej. Po�
łożyła dłoń na jego policzku, chciała przedłużyć roz�
kosz tego pocałunku, ale gdy tylko go dotknęła, zrobił
krok do tyłu, złapał ją za oba nadgarstki i trzymając na
odległość, zapytał:
- I co? To było udawane?
Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie była w stanie
ukryć swojego wstydu.
- Nie możemy... - wyszeptała z bólem.
- Już za pózno.
Sam był zaszokowany własnym zachowaniem. Za�
chowywał jak zazdrosny kochanek!
ROZDZIAA DZIEWITY
Alice wyszła ze zwieszoną głową z renesansowego
kościoła, w którym brało ślub tylu przodków Marka.
Tylko ona wiedziała, jakim koszmarem był ten dzień,
który powinien być jednym z najbardziej niezwykłych,
najważniejszych dni jej życia.
Jakby chciała sama siebie upokorzyć, wybrała suknię
nie białą, do jakiej miała pełne prawo, lecz kremową.
- Uznałam, że gdybym ubrała się w szkarłat, wywo�
łałoby to zbyt wiele uwag - oznajmiła z nonszalancją,
gdy opuszczali z Markiem kościół.
Uparła się, że sama zapłaci za swoją suknię oraz
kreacje druhen, choć Marko nie był z tego zadowolony.
- O co ci chodzi? Trzeba było pomyśleć o tym, za�
nim poprosiłeś mnie o rękę - zaatakowała go. - Nie
pozwolę ci zapłacić za moją suknię ślubną.
- Zawarliśmy układ - przypomniał jej. - Dla mnie
to oczywiste, że pokryję koszta strojów, które są ci
potrzebne w nowej roli.
- Nie obchodzi mnie, co myślisz. Nie kupisz mi
sukni ślubnej - odparowała.
KSI%7ł Z FLORENCJI
111
To była tylko jedna z zażartych kłótni, które poprze�
dziły ich dzień ślubu. Jedną z najpoważniejszych nie�
stety przegrała. Dotyczyła pierścionka zaręczynowego
i obrączek.
Gdy Marko pokazał jej ogromny pierścień, który
tradycyjnie należał do każdej panny młodej w rodzinie
di Vincenti, aż zbladła na myśl o noszeniu czegoś tak
cennego. Marko obstawał przy swoim.
- Moi krewni spodziewają się, że go będziesz nosić
- oznajmił.
Miał rację; pierwsze, co jego cioteczne babki spraw�
dziły, gdy została im oficjalnie przedstawiona, to obec�
ność na jej palcu rodzinnego pierścionka.
O dziwo, ciotki Marka przypadły Alice do gustu.
Bawiły ją ich dziwactwa. %7ładna z nich nie miała dzieci,
więc darzyły Marka specjalnymi względami, choć ni�
gdy by się do tego nie przyznały.
Od nich dowiedziała się sporo o jego dzieciństwie
i wczesnej młodości; o determinacji, z jaką zajął miej�
sce swojego ojca, o różnicach zdań między nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.