[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w Anglii będzie takie jak dawniej. Nieraz powtarzałaś, że firma twoich rodziców dobrze
się rozwija, że realizują twój plan. Jeśli tak im dobrze idzie, jak mówisz, nie jesteś im już
potrzebna. Zostań ze mną, Meg. Twoi rodzice są dorosłymi ludzmi. Radzą sobie bez cie-
bie. Mieli nadzieję, że ułożyłaś sobie życie, a teraz znów będą musieli przyjąć cię pod
swój dach.
R
L
T
Meg patrzyła na niego przerażona.
- Jak możesz tak mówić? - spytała lodowatym tonem. - Właściwie to nic dziwnego.
Jesteś przecież kawalerem. Nie rozumiesz, że bycie rodzicem nie kończy się z chwilą,
gdy dzieci odchodzą z domu. Dobrze, że twój biedny ojciec tego nie słyszy.
- Nie mieszaj do tego ojca - rzucił przez zęby. - Jedyne, co go obchodziło, to czy
znajdę sobie odpowiednią żonę inną niż moja matka. Ale z doświadczenia wiem, że nie
ma takich kobiet. Wszystkie chcą tylko pieniędzy.
W jego głosie słychać było rozgoryczenie, a zarazem wściekłość. Kiedyś Meg by
się wystraszyła, ale nie teraz. Wolno pokręciła głową.
- %7łal mi ciebie. Nic dziwnego, że boisz się prawdziwego związku. Ktoś musiał cię
bardzo skrzywdzić.
- Odebrałem wychowanie, które skutecznie pozbawiło mnie chęci do kochania ko-
gokolwiek - odparł z goryczą, rzucając nienawistne spojrzenie na portret rodziców.
- Odchodzę - oznajmiła Meg, z trudem opanowując drżenie głosu.
- Robisz wielki błąd.
- Ty tak myślisz - odparła, kładąc rękę na klamce. - Wolę być wolna i popełniać
błędy, niż żyć w złotej klatce.
- Megan...
W głosie Gianniego wyczuła szczery żal. Nie była w stanie dłużej patrzeć na jego
zbolałą, przerażoną twarz.
- Dobrze, proszę bardzo - powiedział wreszcie, odstępując od drzwi. - Rób, co
chcesz, ale nie mów mi żegnaj". Jesteśmy sobie przeznaczeni.
- Tak mówisz - szepnęła, a w myślach dodała: Ale tego nie czujesz".
- To miejsce jest stworzone dla nas, mamy tu jak w raju - powiedział Gianni, opie-
rając się o ścianę.
Meg bez słowa wyszła i nie zważając na służbę, pobiegła do swojego domku w
ogrodzie. Czuła, że nie może się zatrzymać, bo gdy to zrobi, pędem do niego wróci i
padnie mu w ramiona.
- Zawsze będę tu na ciebie czekał! - krzyknął za nią. - Wiem, że wrócisz!
R
L
T
Zdała sobie sprawę, że już nigdy więcej nie usłyszy jego głosu. Miała wrażenie, że
zaraz pęknie jej serce.
Zacisnęła usta i wybiegła z pałacu.
ROZDZIAA ÓSMY
Meg powtarzała sobie, że postąpiła słusznie. Od chwili gdy została kochanką
Gianniego, żyła ze świadomością, że kiedyś bajka się skończy. Nie było wyjścia, musiała
wziąć los w swoje ręce. Mimo to cierpiała. Gdy wróciła do pokoju, napisała list, w któ-
rym zrezygnowała z pracy w Castelfino. Ta sprawa dotyczyła nie tylko jej kariery, ale
całego życia. Do niedawna nie mogła sobie wyobrazić, że odejdzie od Gianniego. Stało
się to możliwe, dopiero gdy się przekonała, jak nisko ją cenił.
Najchętniej wyjechałaby tego samego dnia, ale poczucie obowiązku nie pozwoliło
jej zostawić podwładnych na pastwę losu. Próbowała załatwić wszystkie sprawy, nie
spotykając się z Giannini. Było to jednak niemożliwe, gdyż hrabia przeniósł całe swoje
biuro do pałacu i rzadko opuszczał majątek.
Po tym co zaszło, Meg zrozumiała, że w życiu Gianniego nie ma dla niej miejsca.
Modliła się w duchu, aby hrabia pogodził się z jej odejściem i nie utrudniał jej ostatnich
dni spędzonych w majątku. Starannie go omijała. Gdy tylko słyszała jego kroki, znikała
za rogiem, a potem obserwowała go z ukrycia,
Dwunasty listopada miał być ostatnim dniem jej pracy. Czerwonym flamastrem
zaznaczyła datę w kalendarzu. Patrząc na jaskrawe kółko, starała się myśleć, że to po-
czątek jej nowego życia, ale to nie skutkowało. Dla niej był to koniec cudownej przygo-
dy z Giannim. Czas mijał nieubłaganie, a jej ciało tęskniło za jego pieszczotami. Pragnę-
ła go, ale bała się, że jeden fałszywy krok wpędzi ją w pułapkę, z której potem się nie
wydostanie. Myślała o nim całymi nocami. Chodziła smutna i niewyspana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]