[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życie.
Skromne? Czyżby za obrazy zle płacono? Bryta westchnęła.
Ojciec nie doceniał swego talentu. Uważał, że płacą mu zbyt wiele
za jego dzieła. Cierpiał ogromnie z tego powodu. Mówił zawsze, że sztuce
jego brakuje duszy. Nie wiem, czy tak było naprawdę, lecz możliwe, że
ogromne rozczarowanie, jakiego doznał w życiu, sparaliżowało jego
twórczość. Poza tym, ojciec zupełnie się nie znał na interesach. Wystar-
czało mu, kiedy otrzymał pewną sumę za obraz i mógł przez jakiś czas żyć
spokojnie, dopóki nie namalował nowego pejzażu...
Pani Klaudyna słuchała z zapartym tchem. Wiedziała, że to z jej winy
talent Henryka nie mógł się należycie rozwinąć. I nagle nasunęło sie jej
podejrzenie, że młoda dziewczyna wie, w czyim domu przebywa. A może
umyślnie starała się o posadę u niej?
32
TL R
Gdy jednak spojrzała w promienne oczy dziewczęcia, podejrzenie to
natychmiast pierzchło. W każdym razie pani Klaudyna postanowiła
wybadać, czy Bryta o niej cokolwiek wie. Dlatego też zapytała:
Czy ojciec pani nie ożenił się po raz drugi?
O, nie! Daleki był od tego zamiaru.
Zapewne bardzo kochał pani matkę?
Bryta zawahała się. Było jej przykro rozmawiać z obcą osobą o wza-
jemnym stosunku rodziców. Obawiała się jednak, że jeżeli odmówi od-
powiedzi na to pytanie, pani Klaudyna rozgniewa się na nią. Toteż od-
parła po chwili:
Rodziców moich łączyły przyjacielskie stosunki. Znali się oboje z
dziecinnych lat. Ojciec był już raz żonaty, zanim poślubił moją matkę,
lecz to pierwsze małżeństwo skończyło się wielkim rozczarowaniem.
Wspomnienie o nim zatruło mu życie.
Pani Klaudyna przymknęła oczy i oparła się mocniej o krzesło. Serce
jej głośno, gwałtownie biło. Z trudnością panowała nad sobą. Pragnęła
dowiedzieć się jak najwięcej szczegółów, lecz obawiała się jednocześnie,
że się zdradzi. Toteż na pozór obojętnie zagadnęła:
Więc ojciec pani nie był szczęśliwy w pożyciu ze swoją pierwszą
żoną?
O, nie! Był bardzo szczęśliwy i kochał szalenie pierwszą żonę.
Cierpiał ogromnie, gdy ją utracił i nie zapomniał o niej aż do śmierci.
Pani Klaudyna zacisnęła kurczowo ręce wokoło poręczy krzesła. Twarz
jej śmiertelnie pobladła. Przymknęła oczy, nie mogąc wykrztusić ani
słowa. Wyglądała w tej chwili, jakby się nagle postarzała o wiele lat.
Bryta, widząc tę nagłą zmianę, zapytała ze współczuciem:
Czy pani się zle czuje? Czy nie mogłabym pani w jakiś sposób
pomóc?
Pod wpływem tego ciepłego głosu, pani Klaudyna otworzyła powoli
oczy. Ostatkiem sił opanowała wzruszenie, jakie nią zawładnęło i odparła
szorstko:
Niech pani na to nie zważa. To przejdzie. Nie lubię, gdy ktoś zwraca
uwagę na moją, przemijającą szybko, słabość. Mówmy o czym innym, to
33
TL R
mnie rozerwie. Zdaje się, że rozmawiałyśmy przed chwilą o pierwszej
żonie ojca pani. Skąd pani wie, że nie mógł jej zapomnieć?
Bryta doznała uczucia przykrości. Było jej nieprzyjemnie, że musiała
mówić o swoich najpoufniejszych sprawach rodzinnych, lecz nie wie-
działa, jak skierować rozmowę na inne tory.
Ojciec mój zostawił pamiętnik odparła.
Pani Klaudyna zadrżała. Pochłaniała ją w tej chwili jedna tylko myśl:
Oddałabym chętnie cały mój majątek, żeby otrzymać ten pamięt-
nik...
Siląc się na spokój, rzekła:
Więc ojciec pani dwukrotnie owdowiał?
Nie proszę pani. Dawniej sądziłam, że jego pierwsza żona umarła,
potem jednak dowiedziałam się, że mój ojciec rozwiódł się z nią.
Rozwiódł się... Ach, tak... Więc się rozwiódł? powtórzyła jak au-
tomat, pani Klaudyna, po czym dodała, patrząc badawczo na Brytę:
Więc ta kobieta żyje?
Tego nie wiem odparła spokojnie młoda dziewczyna.
Nie wie pani? Więc nie zawiadomiła jej pani o śmierci ojca?
Nie mogłam tego uczynić, gdyż nie znam jej adresu, ani nazwiska.
Może wyszła powtórnie za mąż, może już nie żyje. To przecież takie dawne
dzieje...
Więc w pamiętniku ojca nie ma o tym najmniejszej wzmianki?
Wszak pani posiada zapewne ten pamiętnik?
Posiadam i przeczytałam go dokładnie, zgodnie z wolą mego ojca.
Nie znalazłam jednak w tych zapiskach żadnych szczegółów, dotyczących
jej osoby.
Ale chyba wymienione jest jej panieńskie nazwisko i miasto, w
którym mieszkała? spytała z napięciem pani Klaudyna.
Bryta spojrzała na nią, niemile dotknięta takim brakiem dyskrecji. W
duchu pomyślała sobie:
Tej milionerce wydaje się, że może sobie na wszystko pozwolić.
Ciekawa jestem, jakby się zapatrywała na to, gdybym ja w podobnie
niedelikatny sposób zaczęła ją wypytywać o jej sprawy rodzinne...
34
TL R
Na twarzy młodej panny ukazał się wyraz niezadowolenia. Mimo woli
zmarszczyła czoło, a między brwiami zarysował się maleńki trójkącik.
Nie znalazłam tam jej nazwiska ani żadnych innych szczegółów.
Ojciec mój pisał swój pamiętnik w formie listów i zwracał się do tej osoby
po imieniu. Nie jest to nawet pełne imię, lecz skrót, który się często po-
wtarza w nagłówkach...
Pani Klaudyna zacisnęła ręce.
Jakie to imię? wyrwało się jej niebaczne zapytanie.
Wtedy Bryta zerwała się gwałtownie z miejsca a mały trójkącik zary-
sował się głęboko między brwiami. Oburzyła ją do głębi ta stara, niedy-
skretna kobieta.
Przepraszam panią rzekła porywczo ale nie mogę rozmawiać o
tym z osobą obcą. Ojciec mój wydał ostatnie tchnienie z tym imieniem na
ustach. Kochał do ostatka swoją pierwszą żonę. Mam wrażenie, że mó-
wiąc o niej, popełniam świętokradztwo. Toteż proszę panią bardzo, że-
byśmy przeszły na inny temat...
Bryta umilkła. Wypowiedziała wszystko w bardzo ostrym tonie, a teraz
przeraziła się własnej popędliwości.
Pani Klaudyna nagle podniosła się z miejsca. Najchętniej byłaby
podbiegła do młodej dziewczyny i ucałowała jej usta i maleńki trójkącik
na czole. Ach, to dziecko ofiarowało jej przecież iście królewski dar!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]