[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bardzo mi przykro. To się oczywiście więcej nie powtórzy. To wasz dom, a my jesteśmy tutaj
gośćmi.
Elizabeth również wstała.
- Wina leży po obu stronach, można powiedzieć. Steffen doskonale wie, że po tym, jak zgwałcił Linę
i doprowadził ją do samobójstwa, a następnie próbował także mnie wziąć siłą, nie ma tutaj wstępu.
Lensman zaczerwienił się i ponownie skinął głową.
- Dziękuję, zatem wszystko sobie wyjaśniliśmy - dodała Elizabeth i uśmiechnęła się blado.
Wyszedł w pośpiechu, a ona osunęła się na krzesło za biurkiem i ukryła twarz w dłoniach. Teraz
pozostało jej tylko porozmawiać z Jensem. Właściwie wiedziała, jak mąż zareaguje. Najpierw
wpadnie w gniew, a potem uspokoi się i przeprosi ją, że pozwolił, by do tego doszło.
W gruncie rzeczy nie miała się czego obawiać. Większą przykrość sprawi jej wyraz smutku w jego
oczach. I to, że wróciły dawne bolesne wspomnienia.
118
Rozdział 11
Maria przeciągnęła ścierką po stole i strzepnęła ją nad wiadrem z odpadkami stojącym przy zlewie.
Następnie wypłukała ją w wodzie po zmywaniu, mocno wykręciła i jeszcze raz wytarła stół do sucha.
- Dobrze. Jak wyschnie, możesz tu położyć materiał.
Dorte rozstawiła maszynę do szycia, a potem przyniosła pudełko ze szpilkami i nożyczkami. Materiał
na suknię może na razie wisieć na oparciu krzesła.
W kuchni nadal pachniało po obiedzie soloną rybą i słoniną, więc Maria uchyliła okno i zabezpieczyła
haczykiem, żeby wiatr nie otworzył go na oścież i nie zbił szyby, uderzając o ścianę domu. Wciągnęła
głęboko do płuc świeże powietrze i wróciła do sprzątania.
- Au! - krzyknęła Dorte i włożyła palec wskazujący do ust.
- Ukłułaś się? - spytała Kristine.
- Tak.
- Leci krew?
- Trochę, ale zaraz przestanie.
- Dla kogo teraz szyjesz?
- Dla Sofie. Wiesz, niedługo wychodzi za mąż. Za Daniela. Ale będzie pięknie. - Ty chyba też musisz
mieć nową sukienkę, Kristine. Nieprawda?
Dziewczynka roześmiała się, zachwycona.
- Mama już kupiła materiał. Leży na strychu. Już nawet zaczęła. Prawda, mamo?
124
Maria skinęła głową.
- Tak, zgadza się. Ale sukienka będzie taka mała, że raz dwa skończę.
- Wcale nie jestem mała! - Kristine podparła się pod boki i spojrzała na matkę obrażona.
- Nie, oczywiście, że nie jesteś mała. Jak mogłam zapomnieć, że masz już pięć lat.
Usłyszały kroki na schodach i po chwili w kuchni pojawiła się Hansine. Wystroiła się, zauważyła
Maria. Włożyła odświętną sukienkę, którą nosiła do kościoła, i wyszczotkowała włosy. Nawet brud
spod paznokci zniknął, w każdym razie prawie. Jeśli ktoś pracuje w gospodarstwie, rzadko udaje mu
się zmyć cały brud, choćby nie wiem jak się starał. Mycie schodów, noszenie siana, obieranie
ziemniaków i cała reszta zostawiały głęboko w porach skóry ślady, które trudno doczyścić.
- To czysty brud - mawiała zwykle Dorte, kiedy ktoś się skarżył. Teraz patrzyła na służącą
oszołomiona.
- Gdzie się wybierasz? Idziesz w środę do kościoła? -Roześmiała się niepewnie.
Maria znała prawdę, ale się nie odezwała. Wolała, żeby Hansine sama odpowiedziała.
- Mam dzisiaj wolne - oznajmiła służąca, zadzierając głowę.
- Zapomniałam. - Dorte zabrała się do szycia. - Daleko idziesz?
Hansine zwlekała z odpowiedzią. Podeszła do niewielkiego lustra i przyjrzała się swojej fryzurze.
Poprawiła biały kołnierzyk i strzepnęła niewidoczny pyłek. Następnie zarzuciła szal na ramiona.
- Wybieram się do Steffena!
W kuchni zaległa cisza. Nawet Kristine milczała i wpatrywała się tylko w Hansine wielkimi oczami.
Być może już się zorientowała, że za każdym razem, gdy padało to imię, działo się coś niedobrego.
Dzieci są szczególnie wyczulone na nastrój panujący w domu, ton głosu doros-
120
łych i ich spojrzenia. W każdym razie ja taka byłam jako dziecko, przypomniała sobie Maria.
- Ach tak. - Dorte pośliniła nitkę i ponownie usiłowała ją włożyć w ucho igielne. W jej ruchach dało
się dostrzec jakiś opór, coś, co nie zachęcało do dalszej rozmowy.
Mimo to Hansine dodała:
- Dzisiaj wszystko ustalimy.
Dorte milczała. Nagle jakby przestała słuchać i skoncentrowała się tylko na nitce. W końcu udało jej
się ją nawlec i zdjęła materiał z oparcia krzesła.
- A za tydzień się wyprowadzam - dodała Hansine. Maria nie wytrzymała i odwróciła się do niej z
miską wody w rękach.
- Muszę to wynieść. Możesz się przesunąć? Mogłaby poczekać, aż Hansine jej ustąpi, ale wypchnęła
ją przed sobą za drzwi.
- Nie musicie być na mnie tacy zli - powiedziała Hansine, kiedy wyszły na schody.
- A czego się spodziewałaś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •