[ Pobierz całość w formacie PDF ]
równowagę, wznosząc jednocześnie butelkę w toaście.
- Oliver! Czy widziałeś Jamesa?!
Oliver wskazał połamane schody, prowadzące na mostek.
- Kiedy ostatni raz go widziałem, znajdował się na mnie.
Użył mnie jako miejsca do lądowania.
- Co robił?
- Robił? - Oliver spojrzał na nią, jakby była szalona. -
Robił? - powtórzył. - Robił to, co powinien był zrobić.
Ta rozmowa nie prowadziła do niczego.
- Nie rozumiesz, o co pytam?
Oliver nie był całkiem świadomy. Przyglądała się, jak
podniósł niebezpiecznie broń do góry. Wsadził lufę prosto do
ust.
Skoczyła ku niemu w jednej chwili. W ostatnim
momencie zdążyła wyciągnąć mu ją z ust, zanim rewolwer
głośno wypalił. Po chwili cały pokład rozświetliły race. Nagle
usłyszała drugi strzał, a potem trzeci. Słyszała nad sobą
odgłosy walki. Gdy już wszystko się uspokoiło, spojrzała do
góry i zobaczyła twarz kapitana wychylającego się znad
balustrady. Spojrzał na nią z góry.
- No, no. Patrzcie państwo, kogo tu mamy. Pani Melinka.
- Przepraszam za te wystrzały - rzekła. - Oliver się
pośliznął. Czy wszystko z panem w porządku, kapitanie?
- Tak, całkiem - odpowiedział, westchnąwszy z ulgą.
Trzymał broń Henry'ego. - Tak jest. Teraz już wszystko w
porządku. Dzięki pani.
- Dzięki mnie? - zdziwiła się Susan. - Pan mi dziękuje?
Kapitan pogroził jej palcem.
- Nie kuś swojego dobrego losu, młoda damo. Nagle
pojawił się Henry, spoglądając w dół przez balustradę.
- Oto jest. Przynosząca kłopoty młoda dama, z którą
James miał romans. - Uśmiechnął się do niej ironicznie. - Jak
się masz, moja droga?
Susan zdziwiona zauważyła na jego rękach kajdanki.
Patrzył na nią prowokacyjnie.
- Gdzie jest twój siostrzeniec? - spytała rozzłoszczona.
Henry uśmiechnął się znacząco i wskazał dłonią łodzie
ratunkowe, które były coraz dalej i dalej. Kapitan Gerard
eskortował go na dół. Statek wciąż się przechylał.
- Została ostatnia łódz - rzekł. - Niech pani tu przyjdzie.
- Będę za minutę.
- Teraz! - warknął kapitan. - Proszę mnie nie zmuszać,
bym panią zostawił, bo... jestem gotów to zrobić.
Statek przechylił się niebezpiecznie, a dziób jego zaczął
się zanurzać. Susan spostrzegła, że ogromna góra lodowa
dryfowała wprost na nich.
Ignorując kapitana, podniosła do ust megafon.
- Jamesie Williamie Bentleyu! - Odczekała sekundę. - Na
której jesteś łodzi, ty tchórzu? Pokaż swoją twarz. Słyszysz
mnie? Gdzie jesteś?
Opuściła megafon i czekała obserwując. Tubalny głos
kapitana przerwał ciszę:
- Panno Melinka. Teraz albo nigdy.
Susan poszła za nimi do ostatniej łodzi. Wszyscy
pasażerowie już wsiedli. Wciąż miała megafon w dłoni i
zamierzała go użyć, gdy tylko wyśledzi Jamesa.
Kapitan dał rozkaz, by spuścić łódz na wodę. Susan wciąż
kipiała z wściekłości, koncentrując się na tym, co zrobi
Jamesowi, gdy go odnajdzie.
- Powiem jego matce, co zrobił. To powinno go poruszyć
- wymamrotała.
Henry spojrzał na nią pogardliwie.
- Nic nie powiesz jego matce - powiedział twardo. -
Nasze rodzinne sprawy nie powinny cię obchodzić.
Dziewczyna poczuła, jak traci kontrolę nad sobą.
- Nie jestem dla pana pierwszą klasą, tak? To miał pan na
myśli? Proszę mi zrobić przysługę. Niech pan powie
Jamesowi, że jest tchórzem pierwszej klasy.
Henry odwrócił się wyniośle. Aódz uderzyła o wodę,
kapitan odepchnął ją i włączył silnik. Płynęli wzdłuż dziobu
statku.
Gdy okrążyli rufę, Susan zobaczyła wynurzone do połowy
wielkie, okrętowe śruby wyglądające równie martwo i
bezużytecznie jak cały statek. Jej oczy śledziły piękną linię
rufy. Spojrzała do góry, rozpoznając nagle jakiś znajomy
kształt.
Tam była jej kryjówka. Wielki kawałek brezentu pokrywał
coś, co z pokładu nie było widoczne. Z dołu wyglądało to jak
wielki kawał gumy. Patrzyła z czułością, pamiętając spędzone
tam chwile. Niestety, przypomniała sobie kolację z Jamesem,
a to zakłuło ją bardzo.
Odwróciła się i zobaczyła, że Henry także wpatrzony jest
w brezent.
- Ta tratwa przez kilka dni była moją kryjówką - rzekła
głośno.
Twarz arystokraty wyrażała na przemian żal i wściekłość.
Nie uświadomiła sobie nawet, że nazwała to tratwą, ale
tak to wyglądało. Henry spojrzał na nią i uśmiechnął się
ironicznie.
Susan złapała się za głowę. Jej umysł zaczął pracować na
najwyższych obrotach, łącząc ze sobą wszystkie fakty. Tratwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]