[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Roześmiała się.
— Dziękuję. Mimo to wydaję się sobie niekiedy ma­
łym, szeregowym szpiegiem. — Usiadła, objęła rękami
kolana i oparła na nich podbródek. — Howardzie, kogo
my właściwie szukamy?
— A gdzie twój notatnik? — spytał sucho.
Kate bez słowa sięgnęła to torby plażowej i wyciągnęła
notatnik i ołówek.
— Zaczynaj więc — zachęciła go.
Howard uśmiechając się zapalił papierosa i z widoczną
59
Diana Palmer
przyjemnością wydmuchał dym. — Czy siedząc w wannie
też masz to wszystko pod ręką?
— Oczywiście.
Uniósł ze zdziwieniem brwi, lecz nic nie powiedział,
dopiero po upływie chwili zaczął: — Co do osoby, której
szukamy. Przypominasz sobie na pewno, że właścicielkę
wynajmującą pokoje obudziło koło trzeciej godziny głośne
pukanie i poproszono ją, aby jakiemuś podpitemu przyja­
cielowi Morrisa otworzyła drzwi do jego pokoju.
— Myślisz o tym, który zniknął bez śladu, kiedy
kobieta zobaczyła Morrisa przebitego sztyletem w łóżku?
— Właśnie o nim.
— Czy to jest człowiek, którego szukamy? — spytała
podniecona.
— Owszem. Próbuję dojść, kto to był, mam zresztą
nadzieję spotkać tutaj kogoś, kto mi pomoże rozwiązać tę
zagadkę — odparł poważnie, po czym zaciągnął się papie­
rosem. — Jeśli się okaże, że mam rację — ciągnął w za­
myśleniu — to łatwo będzie zbić argumenty oskarżenia.
— A więc uważasz, że ten chłopiec jest niewinny? —
upewniła się.
— Przecież w przeciwnym razie bym go nie bronił —
rzucił szorstko.
— Zdradzisz mi jego nazwisko?
— A jak myślisz, malutka?
— Że prędzej piekło zamarznie, niż ty puścisz parę
z ust.
— Mądra dziewczynka.
— Jeśli nie chcesz mi nic powiedzieć, to po co mnie
Wzruszyła ramionami.
— James Bond...
— ...to postać fikcyjna, Kate. Sztuka i prawda to dwie
różne sprawy, nie zapominaj. — Potem dodał, ale jakby
tylko do siebie: — Po co cię ze sobą przywiozłem?
— Ponieważ przyrzekłeś to ojcu — przypomniała z na­
burmuszoną miną, a w jej oczach pojawiły się złe bły­
ski. — A więc mam się bawić w piasku, tak? Kupisz mi
zatem wiaderko i łopatkę.
Zacisnął wargi, tak że w tej chwili przypominały
kreskę.
— Musisz być taka? — wybuchnął ze złością.
— Mój Boże, nie wolno mi pożartować? — żach­
nęła się.
— Nie cierpię tego typu żartów! — burknął.
— Ale z ciebie mimoza! — westchnęła pojednawczo.
— Nie masz ochoty na kąpiel słoneczną?
Rozzłoszczona wyciągnęła się na ręczniku.
— Nie musisz mi o tym przypominać! — wycedziła
zamykając oczy.
Miłosna magia
— Howardzie, a co będzie, jeśli prokurator pierwszy
natrafi na ślad tego tajemniczego mężczyzny?
Zmarszczył czoło.
— Jak ty to sobie właściwie wyobrażasz? Że go zmusi
do milczenia, aby tylko móc mojemu klientowi udowodnić
winę? Paul powinien ci zabronić czytania tanich krymina­
łów, panienko.
w ogóle ciągnąłeś ze sobą? — popatrzyła na niego posęp­
Jak sięgała pamięcią, nie jadła nic lepszego jak wtedy
w restauracji hotelowej. Może zresztą przyczyna tkwiła
w tym, że po długim pływaniu w morzu miała wilczy
apetyt. Nie bez znaczenia był tu także nastrój Howarda,
o niebo lepszy niż w ciągu dnia.
Było mu wyjątkowo do twarzy w koszuli barwy cyna-
nie znad notatnika.
Howard zwrócił w jej kierunku głowę, lecz jego oczy
pozostały ukryte za ciemnymi szkłami. Kate zrobiło się
nieswojo. Jego milczenie wytrąciło ją z równowagi.
60
61
Diana Palmer
monu, którą włożył do lekkiego, jasnobeżowego ubrania.
Wyglądał rzeczywiście fantastycznie i zdecydowanie wyró­
żniał się w tłumie urodą i elegancją, lecz przede wszystkim
prawdziwą męskością. Kate aż świerzbiła ręka, aby go
dotknąć i pogłaskać, lecz oczywiście nie zrobiła tego,
zażenowana tym dziwnym pragnieniem, uznając, że naj­
lepiej będzie, jeśli skoncentruje się na swojej filiżance
z kawą.
— Kiedy przejdziemy do baru?
przygodę, malutka.
Spojrzał na zegarek.
— Nie jesteś moją niańką! — syknęła.
Przyglądał jej się spod oka. Dosłownie czuła na sobie
jego spojrzenie.
— Jesteś wyraźnie podniecona, Kate. Czy Holland [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •