[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W porządku - odparł. Wyglądała wspaniale.
- Myślisz, że Philippe'owi spodoba się moja fryzura? Skąd mam wiedzieć, pomyślał szorstko Simon.
- Myślę, że tak - odpowiedział.
- Mam nadzieję, że nie będziesz dla niego tak nieuprzejmy, jak ostatnio - ostrzegła Polly. - Nie chcę,
żebyś zepsuł to, co dla mnie ważne. Nie graj zazdrosnego narzeczonego.
- Nie będę - oświadczył.
W czasie kolacji Polly myślami była już na przyjęciu. Jej oczy błyszczały, śmiała się nieco
gorączkowo, ale Simon wiedział, że jest po prostu podniecona perspektywą ponownego ujrzenia
Philippe'a. Patrzył, jak Polly podnosi kieliszek i uśmiecha się do Juliena, i nagle zrozumiał, że bardzo
ją kocha.
Kiedy to się stało?
W tej samej chwili zdał sobie sprawę, że ostatni raz są razem. Zapragnął zabrać ją z powrotem do La
Treille i błagać, aby została, ale co by to dało? Polly pragnęła blichtru i wrażeń. Jutro już jej nie
będzie, a on wróci do domu i będzie sobie wmawiał, że dobrze być znowu w schludnym mieszkaniu.
- Simon? Wszystko w porządku? - Chantal położyła rękę na jego ramieniu. Drgnął.
- W porządku - odparł i zmusił się do uśmiechu. - Jeżeli wciąż chcecie iść na przyjęcie, to myślę, że
powinniśmy się zbierać.
Marzył, aby Polly zmieniła zdanie, ale ona wstała, promiennie się uśmiechając.
- Jestem gotowa - powiedziała. - Zabawmy się!
Przyjęcie było dokładnie takie, jak Polly sobie wyobrażała. Philippe przywitał ją bardzo ciepło.
To miał być wieczór jej marzeń. Znane twarze, najprzystojniejsi mężczyzni... a ona nie mogła tego
znieść.
Słuchając Philippe'a jednym uchem, wypatrywała w tłumie Simona. Przekazał ją Philippe'owi jak
przedmiot i znikł. Nie wiedziała, czy powinna czuć się obrażona, czy przeciwnie. Co jakiś czas
udawało jej się go przelotnie zauważyć, ale nie spojrzał nawet w jej stronę. Nagle wyszedł z Chantai i
Julienem. Patrzyła, nie dowierzając. Po prostu ją tu zostawił!
Bez słowa porzuciła Philippe'a, przecisnęła się przez tłum i już za drzwiami złapała Simona za ramię.
- Dokąd idziesz? - spytała z wściekłością.
- Chantai poczuła się zmęczona - odparł. - Jutro wracają do Paryża, więc odwożę ich do domu.
- A co ze mną?
- Założyłem, że chcesz zostać. Bawisz się dobrze, a ponieważ prosiłaś mnie, bym cię nie krępował,
pomyślałem, że będziesz wolała, abyśmy poszli. Teraz możesz wyznać Philippe'owi prawdę, jeśli
chcesz.
- Mogłeś powiedzieć, że wychodzisz.
- Nie sądziłem, że to zauważysz - odpowiedział smutno. - Cały czas byłaś zajęta Philippe'em. On
również zdaje się być tobą bardzo zainteresowany - dodał.
- Tak - powiedziała Polly wyciszonym głosem.
- Na pewno jesteś bardzo zadowolona, że wszystko układa się tak, jak chciałaś.
- Tak - powtórzyła.
Zapadła cisza. Chantai i Julien rozglądali się. Podniósł rękę, dając im znak, że już idzie, po czym znów
odwrócił się do Polly.
- Miałem nadzieję, że będziesz chciała wrócić na noc do La Treille, by rano móc pożegnać się z
Chantai i Julienem, ale
wszystko wskazuje na to, że wolisz zostać. Wymyślę dla ciebie jakieś usprawiedliwienie.
- Nie! - odpowiedziała szybko Polly. - Wrócę do domu.
- W takim razie przyjadę po ciebie za dwie godziny. Dwie godziny! Czy nie widzi, jak ona bardzo chce
jechać teraz? Jest zmęczona i nieszczęśliwa, i wszystko, czego pragnie, to wrócić do La Treille i pójść
do łóżka.
- W porządku - odpowiedziała, uśmiechając się niepewnie. Następne dwie godziny były męczarnią.
Philippe adorował
ją cały czas, lecz ona myślała już tylko o tym, by Simon po nią przyjechał. Stała w miejscu, z którego
widać było drzwi. Zobaczyła go, gdy wchodził. Swobodny i opanowany. Na ten widok serce Polly o
mało nie wyskoczyło z piersi.
Rozglądał się za nią. Szybko odwróciła się do Philippe'a i promiennie się do niego uśmiechnęła,
chcąc, by Simon pomyślał, że spędziła tu dwie najwspanialsze godziny życia. Nawet zdołała
zachować spokój, kiedy dotknął jej ramienia.
- O, jesteś - powiedziała obojętnie.
- Gotowa do wyjścia?
- Już? - Tak jakby nie spędziła całego wieczoru, marząc o wyjściu stąd!
- Jeśli chcesz, poczekam na zewnątrz.
- Właściwie mogę iść - powiedziała pospiesznie Polly.
- Spotkamy się przy samochodzie. - Odszedł, nie czekając na scenę pożegnania z Philippe'em.
Opanowując płacz, Polly ruszyła za nim. Bolała ją głowa i stopy. Marzyła tylko o tym, by móc
wesprzeć się na jego ramieniu.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytał w samochodzie.
- Fantastycznie! - skłamała. - Nie wiedziałam, że Philippe jest taki zabawny. Zmiałam się cały
wieczór. Było tak romantycznie! Tańczyliśmy i rozmawialiśmy - trajkotała. - Powiedział, że podobają
mu się moje włosy.
- Powiedziałaś mu, że nie jesteśmy zaręczeni?
- Niezupełnie. Powiedziałam, że przeżywamy kryzys. Nie zdziwi się, kiedy mu powiem, że się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]