[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ozdób. - A ty?
- Jestem zaręczona, ale jeszcze nie zdążyliśmy kupić pierścionka.
- Gratuluję.
Zabrzmiało to uprzejmie, aczkolwiek Beth wyczuła nutę lekkiego
zawodu. Zaryzykowała.
- Nie chciała się tutaj przeprowadzić?
- Skąd wiesz?
- Kobieca intuicja.
Na jego wargach pojawił się wymuszony uśmiech.
- Zerwaliśmy kilka miesięcy temu. Przeżyłem przykrą niespodziankę, bo
wydawało mi się, że wszystko jest na najlepszej drodze. - Westchnął. -
Może to i dobrze...
- Jaka szkoda. - Położyła mu rękę na ramieniu.
- Sam nie wiem, dlaczego ci to powiedziałem.
- Nie widzę w tym nic złego.
- Mam wrażenie, że jesteś do kogoś podobna.
- Bratnie dusze - rzuciła. Rozpromienił się.
- Chyba tak. Szkoda, że jesteś zajęta. Poczuła, że ktoś ją obejmuje.
- Przepraszam, że cię opuściłem. Poznała zapach wody Tristana.
- Już się bałam, że zniknąłeś na zawsze.
- Wykluczone. - Podał dłoń Jimowi. - Tristan Lockwood.
- James Berkley.
- To właśnie Tristan jest moim narzeczonym - wyjaśniła. - Jest jednym z
naszych pediatrów. - Mimo woli porównywała obu mężczyzn i chociaż
Jim był bardzo przystojny, mogła patrzeć na niego ze spokojnym sercem.
- Szczęściarz - zauważył Jim.
- Dobrze o tym wiem. - Zbliżała się do nich grupka lekarzy z
ordynatorem na czele. - Nie będziemy cię zatrzymywać.
- Cieszę się, że będziemy razem pracować, Beth - rzucił Jim na
odchodnym.
- Wygląda na zacnego człowieka - powiedziała, gdy Tristan
wyprowadził ją w pobliże wyjścia.
- Niech się sprawdzi jako lekarz. Możemy już iść?
- Wydawało mi się, że chcesz tu zostać, dopóki nie wręczą Amosowi
prezentu - zauważyła, zaskoczona jego zasadniczym tonem i raptowną
zmianą tematu.
- Masz rację, trochę za wcześnie - rzekł nieco łagodniejszym tonem.
Przez następną godzinę obsypywano ją uśmiechami i życzono jej wiele
szczęścia. Tristan nie odstępował jej na krok, jakby wyczuwał, że trudno
by jej było podołać sytuacji. Na jakiś czas wczuła się w rolę szczęśliwej
narzeczonej. Spochmurniała dopiero wtedy, gdy przypomniała sobie
powód ich zaręczyn. Tristan nie wybrał jej dla jej zalet, lecz po to, by mieć
syna.
Następnego dnia rano zadzwoniła Naomi.
- Ten tajemniczy facet nie pracował w Chicago - oświadczyła. -
Sprawdziłyśmy mężczyzn z takimi inicjałami we wszystkich
chicagowskich szpitalach, a także facetów w jakiś sposób związanych z
medycyną. Nic nie mamy. Zaczynam wątpić, czy on w ogóle istnieje.
- Musi gdzieś być. Nie znalazłyśmy Daniela w kapuście.
- Może był tutaj przez kilka dni, jak Ellen? Nie znajdziemy go, nawet
gdybyśmy wynajęły detektywa. Myślałaś o tym?
- Nie. Nie mam pieniędzy i nie wypada mi prosić o nie Tristana. Poza
tym sąd też będzie go poszukiwał.
- Nie przejmuj się. Wątpię, żeby ten facet kiedykolwiek wystąpił do
sądu o odebranie ci praw rodzicielskich.
- Miejmy nadzieję.
- Niedługo z prawnego punktu widzenia Tristan zostanie jego ojcem -
przekonywała ją Naomi. - I, chociaż możesz mu powiedzieć o Ellen, ty
będziesz jego matką.
- To prawda. Przyjedziesz na ślub? Odbędzie się w szpitalnej kaplicy.
- Jasne. Kirsten już pisze listę rzeczy, które mamy ze sobą zabrać. Do
zobaczenia.
Beth odłożyła słuchawkę. Niepowodzenia Naomi uciszyły jej wyrzuty
sumienia z powodu ich rodzinnych planów. Niepokoiło ją, co się stanie,
jeżeli znajdzie się biologiczny ojciec dziecka. Teraz już może spać
spokojnie.
Nucąc piosenkę zapamiętaną z dzieciństwa, chyba po raz pierwszy w
życiu ujrzała swą przyszłość w jasnych barwach.
- Pakujemy się, Danny. Pora ruszać do szpitala - zawołała wesoło.
O drugiej wyszli z domu, o wpół do trzeciej Beth już meldowała się na
dyżurze.
- Nie zanosi się na nic szczególnego - poinformowała ją jedna z
dziewcząt kończących dyżur. - %7ładnych skomplikowanych ani
tajemniczych przypadków. %7ładnych stanów krytycznych. Paula Rossiter
może ci trochę zawracać głowę, ale jutro czeka ją operacja kręgosłupa,
więc nic dziwnego, że jest rozdrażniona.
- Czy wyjaśniłyście jej, na czym to polega?
- Rozmawiał z nią ortopeda. Pytałam, czy ma jakieś pytania, ale
powiedziała, że wszystko wie.
- Na pewno przejęła się długotrwałą rekonwalescencją. Perspektywa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]