[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomocą kolb karabinów i kuksańców. Niektórych cywilów trzeba było uspokajać
przy użyciu luf pistoletów.
Kolumna powoli toczyła się swoją drogą. Setki stóp stopniowo zamieniały się w
tysiące. Szli teraz szeroką, lekko pochyłą ulicą w stronę Górczewskiej. Teren był w
posiadaniu brygady Dirlewangera, który rozlokował swój sztab w pobliskim kościele.
Ołtarz służył jako stół do map. Dirlewanger, jak to często bywało, był pijany.
Czoło kolumny dotarło do nasypu kolejowego. Padł rozkaz do zatrzymania się, ludzie
mieli pozostać tam, gdzie stali, obserwując ponurą okolicę.
Kamiński patrzył pogardliwie na zgromadzony tłum.
* Dlaczego jeszcze żyją? * spytał. * Powinni już dawno nie żyć!
* Zaraz będzie po wszystkim * odparł Dirlewanger.
Ludzie stali twarzami do pokrytego trawą i krzakami nasypu kolejowego. Obaj
oficerowie byli znani z brutalności i zazdrośni o swą reputację.
* Wszystko to * powiedział Kamiński, machając beztrosko ręką * to nic w
porównaniu z Mińskiem.
* Mińsk? * spytał Dirlewanger, jakby pierwszy raz słyszał o rzeziach urządzanych w
stolicy Białorusi i jej okolicach.
* Całkowita likwidacja * pochwalił się Kamiński. * Oczyściłem cały teren.
* Tylko z partyzantów * powiedział jego rozmówca. * Tylko z partyzantów... Po tym,
jak skończymy z Warszawą, nie pozostanie tu ani jeden dom. To miasto przestanie
istnieć. Według rozkazu Reichsfuhrera wszyscy mężczyzni, kobiety i dzieci
podlegają eksterminacji.
Zaczynało już brakować miejsca dla przybywających ludzi. Stali gęsto upchani, a
naprzeciwko
nich zatrzymały się ciężarówki z karabinami maszynowymi. Ich obsługa czekała na
rozkaz otwarcia ognia.
* Szkoda * powiedział Kamiński * że nie da się zaaranżować tego staranniej.
* Wszystko będzie dobrze * uspokajał go Dirle*wanger, wzruszając ramionami. *
Nie mamy czasu na subtelności...
Ostatni ludzie z długiej kolumny byli upychani na wąskim skrawku terenu.
Dirlewanger podniósł do ust megafon i zapadła nerwowa cisza. Teraz cywile
dowiedzą się, co ich czeka. Teraz doświadczą opieki, którą im obiecano.
* Uwaga! Uwaga! * krzyknął Dirlewanger i opuścił rękę, co było sygnałem do
otwarcia ognia.
Karabiny maszynowe zaczęły strzelać wspierane ogniem ludzi Kamińskiego.
Ci, których nie zabiły kule, ginęli pod stosami piętrzących się ciał. Wózki dziecięce i
inwalidzkie zjeżdżały po pochyłym bruku, docierając do pobliskiego muru. Grupka
ludzi jakimś cudem wymknęła się obok jednej z ciężarówek. Chwilę potem została
zlikwidowana granatami ręcznymi, nie przebywszy nawet dwudziestu metrów.
Oficerowie poklepali się po przyjacielsku po ramionach i ruszyli dumnym krokiem
do nieodległego kościoła.
* Współpraca, mój drogi. To jest właśnie to. Niech wszyscy tak współpracują jak ja z
tobą, a do Bożego Narodzenia spacyfikujemy całą Polskę!
Karabiny maszynowe zakończyły swoje dzieło. Pole mordu zostało oblane benzyną i
podpalone. Sporo ludzi nadal żyło i było przytomnych, gdy
zaczęły obejmować ich płomienie. Przerażający spektakl palenia zabitych i rannych
przypominał zapadanie się i unoszenie stosów ciał. Omdlewający smród spalonego
ludzkiego mięsa unosił się nad miastem przez parę dni.
Następnego dnia bataliony Kedywu znowu uderzyły w kierunku cmentarza, niszcząc
prawie cały batalion niemieckiej piechoty. W rewanżu żołdacy Kamińskiego
torturowali każdego złapanego Polaka lub wieszali go głową w dół, skazując na
powolną śmierć. Armia wystosowała oficjalny protest przeciwko takim metodom
postępowania z cywilami. Jednak Hitler całkowicie zignorował te skargi, w zamian
dodając Liście Dębowe do Krzyża Rycerskiego Kamińskiego. Był to kolejny
policzek dla generalicji z Wehrmachtu. Podnieceni własną bezkarnością esesmani
wznieśli się na kolejny poziom horroru. Ludzie z SS zaczęli mordować i gwałcić z
taką samą łatwością, z jaką inni jedzą i piją. Ci, którzy woleli rolę obserwatorów,
mogli zawsze stać się widzami tortur, które odbywały się bez przerwy. Ostatnią
fanaberią była śmierć przez powolne rozrywanie.  Utalentowany" sadysta mógł
przeciągać taki spektakl przez całą noc.
Mały opuścił nasze stanowisko, jak to sam określił, z powodu misji specjalnej.
Wrócił po półgodzinie, ciągnąc za sobą cherlawego Unterscharfuhrera z oddziałów
Dirlewangera.
* Mogłem go zastrzelić na miejscu * powiedział * ale stwierdziłem, że wam się też
należy trochę zabawy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •