[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiedzi. Pan Gilman powtarzał mi, sylabizując to, co napisałam, a ja wprowadzałam
zmiany, które uważałam za konieczne, i on je wstawiał. Pragnę zaznaczyć, że od tego czasu
nigdy nie miałam tego ułatwienia na żadnych moich egzaminach. W Radcliffe nikt nie
odczytuje mi tekstów po napisaniu, więc nie mam sposobności poprawiania błędów, chyba że
skończę przed oznaczonym czasem. W takim wypadku poprawiam tylko takie błędy, które
zdołam sobie przypomnieć w ciągu dozwolonych kilku minut, i notuję te poprawki na końcu
tekstu. Jeżeli egzamin wstępny zdałam z lepszym wynikiem niż końcowe, przyczyna jest
dwojaka. Na egzaminach końcowych nikt mi nie odczytał mojej pracy, poza tym przy
wstępnym wybrałam od razu przedmioty, które już trochę znałam przed wstąpieniem do
szkoły w Cambridge, bo na początku roku zdałam z angielskiego, historii, francuskiego i
niemieckiego, do których pan Gilman dał mi zeszłoroczne tematy z Harvardu. Pan Gilman
przesłał moją pisemną pracę egzaminatorom z zaznaczeniem, że napisała ją kandydatka nr
233. Wszystkie pozostałe egzaminy wstępne odbyły się w taki sam sposób. %7ładen nie był tak
trudny jak pierwszy. Pamiętam, że tego dnia, kiedy dostarczono nam temat łaciński, wszedł
profesor Schilling i poinformował mnie, że z niemieckiego zdałam zadowalająco. To mi
ogromnie dodało otuchy i już do końca byłam spokojna. Rozdział XIX Pełna nadziei i dobrej
myśli zaczynałam drugi rok. Ale zaraz w pierwszych tygodniach natknęłam się na
nieprzewidziane trudności. Pan Gilman postanowił, że w tym roku będę studiowała głównie
matematykę. Miałam fizykę, algebrę, geometrię, astronomię, grekę i łacinę. Na nieszczęście
wielu potrzebnych mi podręczników nie wydano wypukłym drukiem na czas, żebym mogła
uczestniczyć w wykładach od początku, no i brakowało mi ważnych pomocy do niektórych
studiów. Uczennic było bardzo dużo i nauczyciele nie mogli udzielać mi specjalnych
instrukcji. Panna Sullivan musiała czytać mi wszystkie książki i pośredniczyć między mną i
43
wykładowcami. Pierwszy raz od lat jedenastu zaistniała obawa, że jej kochana ręka nie podoła
zadaniu. Musiałam pisać w klasie na lekcjach algebry i geometrii i rozwiązywać zadania z
fizyki, a to było dla mnie niewykonalne bez maszyny Braille'a. Nie było mi dane śledzić na
tablicy figur geometrycznych i jedynym dla mnie sposobem uświadomienia ich sobie było
odtwarzanie ich na poduszce przy pomocy prostych i krzywych drutów z zagiętymi ostrymi
końcami. Musiałam nosić w myślach, jak się wyraził w swoim sprawozdaniu pan Keith, litery
oznaczające części składowe figur, hipotezę, konkluzję, konstrukcję i przebieg dowodu.
Słowem, każdy przedmiot miał swoje ujemne strony. Czasami traciłam wszelką odwagę i
zdradzałam się ze swymi uczuciami w taki sposób, że aż wstyd mi o tym wspominać, bowiem
skrupiało się to pózniej na pannie Sullivan, jedynej osobie ze wszystkich moich tamtejszych
przyjaciół, która była zmuszona zażegnywać nieporozumienia. Ale powoli, po trochu
trudności zaczęły ustępować. Książki z wypukłym drukiem i rozmaite pomoce nadeszły i
zabrałam się do pracy ze wzmożonym zapałem. Algebra i geometria były jedynymi
przedmiotami, z którymi nadal niełatwo mi się było uporać. Jak już wspominałam, nie
miałam zdolności do matematyki. Nie wyjaśniano mi różnych szczegółów tak dokładnie, jak
sobie tego życzyłam. Szczególnie trudne były diagramy geometryczne, gdyż nie mogłam
widzieć wzajemnego stosunku elementów, nawet na poduszce. Dopiero gdy pan Keith został
moim nauczycielem matematyki, rozjaśniło mi się w głowie. Już zaczęłam przezwyciężać te
trudności, gdy zaszedł wypadek, który wszystko zmienił. Na krótko przed nadejściem książek
pan Gilman zaczął robić wymówki pannie Sullivan, że ja się przepracowuję i, pomimo że
gorąco protestowałam, zmniejszył mi liczbę ćwiczeń. Zrazu postanowiliśmy, że w razie
konieczności poświęcę pięć lat na przygotowanie się do college'u, ale pod koniec pierwszego
roku mój sukces egzaminacyjny przekonał moją nauczycielkę, pannę Harbaugh (najbliższą
współpracownicę pana Gilmana) i jeszcze jedną osobę, że mogłabym bez zbyt wielkiego
trudu popracować już tylko dwa lata. Pan Gilman początkowo zgodził się na to, lecz gdy w
mojej nauce napotkałam trudności, stanowczo orzekł, że jestem przemęczona i że powinnam
studiować w jego szkole jeszcze trzy lata. To mi się nie podobało, gdyż pragnęłam wstąpić do
college'u razem z moją klasą. Siedemnastego listopada czułam się niezbyt dobrze i nie
przyszłam do szkoły. Jakkolwiek panna Sullivan wiedziała, że to nie było nic ważnego, na
wiadomość o mojej niedyspozycji pan Gilman stwierdził, że podupadam na zdrowiu, i
wprowadził w mojej nauce takie zmiany, że uniemożliwił mi przystąpienie do egzaminów
końcowych jednocześnie z klasą. Wreszcie rozbieżność opinii pomiędzy panem Gilmanem i
panną Sullivan doprowadziła do tego, że matka odebrała mnie i Mildred ze szkoły w
Cambridge. Po jakimś czasie stanęło na tym, że będę się dalej uczyła pod kierunkiem
44
wychowawcy, pana Mertona S. Keitha z Cambridge. Resztę zimy spędziłam z moją
nauczycielką u przyjaciół, państwa Chamberlin, w Wrentham, dwadzieścia pięć mil od
Bostonu. Od lutego do lipca 1898 roku pan Keith przyjeżdżał do Wrentham dwa razy na
tydzień i dawał mi lekcje algebry, geometrii, greki i łaciny. Panna Sullivan tłumaczyła mi
jego wykłady. W pazdzierniku tego roku powróciłyśmy do Bostonu. Przez osiem miesięcy
pan Keith dawał mi lekcje pięć razy tygodniowo, mniej więcej po godzinie. Wyjaśniał za
każdym razem to, czego nie zrozumiałam z poprzedniej lekcji, wyznaczał nową pracę i
zabierał ćwiczenia greckie, które napisałam w ciągu tygodnia. Poprawiał je starannie w domu
i zwracał. W ten sposób bez przerwy przygotowywałam się do college'u. Aatwiej mi było i
przyjemniej uczyć się samej niż w klasie razem z innymi. Unikało się w ten sposób pośpiechu
i zamieszania. Mój wychowawca miał zawsze czas wytłumaczyć mi to, czego nie
rozumiałam, toteż robiłam szybsze postępy i uczyłam się lepiej niż w szkole. Nadal miałam
większe trudności z opanowywaniem matematyki niż innych przedmiotów. Jaka szkoda, że
algebra i geometria nie są chociaż w połowie tak łatwe jak języki i literatura. Ale pan Keith
umiał nawet matematykę uczynić interesującą. Udawało mu się tak upraszczać zawiłe
problemy, że przenikały do mojej mózgownicy. wiczył i rozbudzał mój umysł, uczył
rozumować jasno i spokojnie i dochodzić do wniosków logicznie, zamiast skakać na oślep i
gubić się nie wiadomo gdzie. Zawsze był łagodny i wyrozumiały, nawet gdy okazywałam się
tępa, a możecie mi wierzyć, że moja głupota wyprowadziłaby nieraz z cierpliwości samego
Hioba. 29 i 30 czerwca złożyłam ostatnie egzaminy do Radcliffe. Pierwszego dnia zdawałam
z niższego kursu języka greckiego i wyższego kursu łaciny, a drugiego z geometrii, alge
bry i wyższego kursu greki. Władze uniwersyteckie nie zezwoliły, aby panna Sullivan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]