[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jess.
- Dzięki. - Eve skinęła głową. Właściwie to była bardziej przerażona niż
wściekła. A dokładnie okropnie przerażona i w ogóle nie wściekła, ale nie było
powodu, żeby Luke i Jess o tym wiedzieli. Pchnęła ciężkie, podwójne drzwi i
wyszła na zewnątrz, jej przyjaciele tuż za nią.
Wokół ich stóp natychmiast zebrały się cienie. Eve czuła, jak ją ciągnęły w dół,
same wspinając się coraz wyżej; były jak czarna fala, która stopniowo zaczynała
ją pochłaniać. Jess zakwiliła. Eve nigdy wcześniej nie słyszała, żeby Jess
kwiliła.
- Dasz radę - powiedział pewnie Luke.
Eve miała wrażenie, jakby jej kości zamieniały się w lodowe sople. Jeszcze
chwila i któraś z jej nóg po prostu się złamie, ona się przewróci, a wtedy
cienie...
Dość, nakazała sobie Eve. Strach pozbawiał ją mocy. Musiała się wściec.
- Jesteś próżną laską, uzależnioną od szminek. Na co komu tyle szminek? -
wyszeptała Jess, szczękając zębami.
Eve tego nie kupiła, na wet przez chwilę. Jess mia-ła co najmniej trzydzieści
szminek więcej od niej . Ale Jess szczękała zębami ze strachu. I to sprawiło, że
Eve się wściekła. Okropnie.
72
Jak te potwory śmiały nękać jej najlepszą przyjaciółkę? |ak śmiały doprowadzać
do tego, żeby Jess krzyczała, szczękała zębami i widziała te okropne obrazy?
Jak śmiały?
Serce zaczęło jej mocniej uderzać. Ale nie ze strachu, choć wijące się wokół
cienie sięgały jej już prawie do pasa. Serce waliło jej mocno z wściekłości, która
rozchodziła się po całym ciele. Wściekłość i pewność. Luke uważał, że da radę.
I nagle Eve była tego pewna. Da radę.
Jej ciemne włosy nastroszyły się naelektryzowane, lakier na paznokciach zaczął
skwierczeć. Pewnie koszmarnie wyglądała, ale nie dbała o to. Wyciągnęła przed
siebie ręce, najdalej jak mogła. Z jej dłoni wystrzeliły ogniste błyskawice, które
pośród syków i trzasków wypaliły ścieżkę między cieniami.
Luke złapał Eve za nadgarstek, chwycił Jess za rękę i cała trójka rzuciła się
biegiem. Jeszcze nigdy Eve nie biegła aż tak szybko. Biegnąc, zadarła głowę i
krzyknęła do okrągłej tarczy księżycami. - Nazywam się Eve Evergold! Jestem
nową Wiedzmą z Deepdene. Lepiej ze mną nie zadzierajcie!
Rozdział 14
Kiepsko wyglądasz - powiedziała Eve do Jess w poniedziałek przed szkołą.
Jess przycisnęła rękę do serca i oparła się o swoją szafkę.
- Au!
- Nie o to chodzi. Wyglądasz super. Jak zawsze. Ale jako twoja długoletnia
przyjaciółka, umiem zauważyć, że jesteś też zmęczona - wyjaśniła Eve.
- Przed wyjściem przez pół godziny siedziałam z plastrami ogórka na oczach -
westchnęła Jess. - Ale zle spałam przez cały weekend.
- Rety, ciekawe dlaczego? - Eve poklepała Jess po ramieniu. Chciała okazać jej
zrozumienie. No bo kto mógłby spokojnie spać, wiedząc o czyhających
demonach? Ale ledwo wypowiedziała te słowa, naszła ją przerażająca myśl.
Megan i Rose też nie mogły spać, zanim zwariowały. I obie ciągle narzekały na
zmęczenie.
- Ja też nie mogłam zasnąć - powiedziała Eve. -Próbowałaś herbatki ziołowej?
Jess pokręciła głową.
- Ale ja mogłam zasnąć. Chodzi o to, że dręczyły mnie koszmary.
Eve prawie stanęło serce. Koszmary. U Megan i Rose zaczęło się od
koszmarów. Czy z Jess działo się to samo?
- A ciebie? - zapytała Jess.
Eve nie miała koszmarów, ale sobotnia noc i tak była dla niej wyjątkowo trudna.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby miała koszmary. I nie było nic
dziwnego w tym, że dręczyły Jess. To wcale nie oznaczało, że zaczynała tracić
rozum jak Megan.
- Nie, nic mi się nie śniło - przyznała Eve. - Albo po prostu nie pamiętam.
73
- Jestem mięczakiem - stwierdziła Jess. - To potwierdzony fakt. Pamiętasz, jak
wrzasnęłam na tamtym filmie? - Eve pamiętała. Choć miała wrażenie, jakby to
się zdarzyło z pięćdziesiąt lat temu. Już nic nie było takie jak wtedy.
- Tak, straszny z ciebie mięczak. - Eve zniżyła głos. - Dwa dni temu
zaatakowały cię demoniczne cienie. Wielkie mi rzeczy.
- Phi. Dwa dni temu. Kto by pamiętał coś, co wydarzyło się tak dawno? -
odparła Jess, ale jej głos był cieńszy niż zwykle. Chce, żebym myślała, że się z
tym uporała, pomyślała Eve. I sama chce w to wierzyć. Ale tak nie jest.
- A poza tym dzieją się dużo ciekawsze rzeczy -ciągnęła Jess. - Nie mogę
uwierzyć, że zapomniałam ci powiedzieć.
Eve czekała. Ale Jess tylko się uśmiechnęła.
- Mam cię błagać, żebyś mi powiedziała? - zapytała Eve.
Jess skinęła głową, a w jej oczach Eve zobaczyła figlarne iskierki. Poczuła, jak
zaczynają się rozluzniać jej ramiona. Wcześniej nie zdawała sobie nawet
sprawy, że były spięte. Czy to napięcie towarzyszyło jej od soboty?
- Okej, niech będzie. Zlituj się, Jess, i powiedz mi, błagam, co takiego się
dzieje?
- Wczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie Bet. Wpadła w parku na Mala, który
powiedział jej, że robi w piątek imprezę, bo jego rodziców nie będzie w mieście.
Super, nie? Musimy zacząć się zastanawiać, w czym pójdziemy.
- Taka jesteś pewna, że nas zaprosi? - zakpiła Eve.
- Fakt, wszędzie nas zapraszają. Wiesz o tym. -Jess dała Eve kuksańca w żebra.
- Chyba się nie martwisz, że twój bohater cię nie zaprosi, co? - Dała jej
kolejnego kuksańca. Eve odskoczyła i na kogoś wpadła. Kogoś wysokiego,
dobrze zbudowanego. Obejrzała się i zobaczyła, że to Mal. Przełknęła głośno
ślinę.
- Cześć. - Czy nie zamierzała podszkolić się trochę w gadce z chłopakami? A
dokładnie w gadce z Malem? - Cześć... Mallow - dodała. Znalazła to imię w
necie, na liście imion dla dzieci. Podobno mogło być i dla chłopca, i
dziewczynki, choć Eve nigdy wcześniej go nie słyszała.
Mal pokręcił głową.
- W końcu się dowiem - obiecała Eve.
- Idziesz do klasy? - zapytał po prostu Mal.
- Tak. Właśnie tam szłam. - Spojrzała na Jess, -Widzimy się na lunchu.
Jess puściła w odpowiedzi oko.
- Chciałem do ciebie zadzwonić w weekend, zapytać, jak się masz - wyznał Mal,
kiedy ruszyli korytarzem. - Ale nie mam twojego numeru.
- Nic mi nie jest. Jeszcze raz dzięki za pomoc. Czy zamierzał wspomnieć o
imprezie? A jeśli nie, czy to znaczyło, że nie zależało mu, żeby przyszła?
- Ci kolesie więcej się nie pokazali? - zapytał.
- Nie. I pewnie się nie pokażą. Nie sądzę, żeby wiedzieli, gdzie mieszkam -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]