[ Pobierz całość w formacie PDF ]
parkingu i ruszył w stronę domu Patricka. - Nikt się nami nie interesuje.
Kiedy dojechali na miejsce i Daniel wyłączył silnik, Stella chwyciła swoją torbę.
- Dziękuję. - Zdawała sobie sprawę, że powinna coś jeszcze powiedzieć, ale nie miała pojęcia co...
On również milczał.
Wyciągnęła rękę w stronę klamki.
- Zaczekaj - wychrypiał Daniel, kładąc dłoń na jej nodze. - Zaproś mnie do środka, Stella.
- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł, a ty? Przez chwilę milczał, a potem cofnął rękę.
- Może masz rację. Znów sprawiłbym ci ból, a naprawdę wcale tego nie chcę. Czy w pierwszy dzień
świąt idziesz po pracy do Patricka? - Gdy się zawahała, wybuchnął gorzkim śmiechem. - Domyślam
się, że twoja odpowiedz brzmiałaby: Nie, jeśli ty tam będziesz". Nie mylę się, prawda?
- Nie wybieram się do Patricka - odparła pospiesznie. - Idę do Ełlie. Ty powinieneś spędzić ten dzień u
swojego brata. Tam jest twoje miejsce.
- Nie czuję się szczególnie towarzyski. Kiedy uporam się z pacjentami, którzy przesadzili z ilością
alkoholu lub nie dopiekli indyka, chyba pójdę na spacer. - Spojrzał przez okno na wirujące płatki
śniegu i świąteczne światełka, którymi Patrick udekorował dom. - W górach zapominam o bożym
świecie.
- Powinieneś pójść do Patricka - powiedziała ła-
PONOWNE ZARCZYNY
149
godnie. - Ucieszy się z twojej wizyty. A dzieci poczują się zawiedzione, jeśli nie spędzisz z nimi tak
ważnego święta.
Sama myśl o tym, że Daniel będzie bawił się z Alfiem i Posy, wprawiła ją w przygnębienie. Gdyby nie
znosił dzieci i nie znajdował z nimi wspólnego języka, łatwiej byłoby jej podjąć decyzję, którą uważa-
ła za nieuchronną.
Rozstanie z nim było dla niej trudniejsze niż za pierwszym razem, bo wtedy działała pod wpływem
impulsu. Ale teraz jej gniew już się wypalił i pozostał tylko bezbrzeżny smutek. Tym większy, bo
zdawała sobie sprawę, że Daniel byłby wymarzonym ojcem dla ich dzieci.
- Dobranoc. - Otworzyła drzwi samochodu, a on tym razem nie zrobił nic, żeby ją powstrzymać.
- Dobranoc, Stella.
Idąc w stronę drzwi stajni, zdawała sobie sprawę, że ich zbliżenie było błędem.
A słowa pożegnania zabrzmiały w jej uszach jak nieodwołalny werdykt.
ROZDZIAA DZIESITY
Nadszedł wigilijny poranek. Daniel siedział w kuchni Patricka, trzymając na kolanach Posy, która
mieszała ciasto na czekoladowe ciasteczka.
- Co się z wami stało podczas przyjęcia? - spytał Patrick, odrywając się na chwilę od pisania kartek z
życzeniami. - Znikliście ze Stellą w lesie i nikt was więcej nie widział. Mam nadzieję, że nie
zamierzasz jej skrzywdzić po raz drugi.
W tym momencie wpadł do kuchni Alfie.
- Nienawidzę cię! - wykrzyknął, tłumiąc szloch. -Nienawidzę cię! To przez ciebie ona wyjeżdża.
- Alfie... - Daniel przyklęknął i położył dłonie na ramionach chłopca. - Dlaczego mnie nienawidzisz? I
kto przeze mnie wyjeżdża?
- Stella. - Alfie uderzył pięścią w pierś Daniela. -To wszystko twoja wina.
- Co ona ci powiedziała?
- Nic mi nie powiedziała. Poszedłem do niej jak zawsze i zobaczyłem, że wypełnia jakieś papiery.
Miała czerwone oczy, więc domyśliłem się, że płakała.
- Co było pózniej?
- Zrobiła mi czekoladę z bitą śmietaną.
- Nie o to mi chodzi. - Daniel z trudem opanował drżenie głosu. - Skąd wiesz, że ona wyjeżdża?
- Spytałem ją, czy ma kłopoty w pracy, a ona
PONOWNE ZARCZYNY
151
powiedziała, że nie, ale nie może tu zostać. Więc spytałem, czy nas nie kocha, a ona na to, że na tym
polega cały problem, bo kocha nas za bardzo. Nie zrozumiałem do końca, o co jej chodzi, ale kiedy
powiedziałem, że powinna zostać twoją żoną, znowu zaczęła płakać, mówiąc, że ty nie zamierzasz się
z nikim żenić, bo nie chcesz mieć dzieci. - Przerwał na chwilę i spojrzał na Daniela z rozpaczą. -
Dlaczego ty nie lubisz dzieci? Czy to nasza wina, bo byliśmy niegrzeczni, kiedy z nami zostałeś? Czy
już nas nie lubisz?
- Kocham was, Alfie - odparł Daniel. - I wcale nie byliście niegrzeczni. Zachowywaliście się fan-
tastycznie.
- Gdybyś nas kochał, ożeniłbyś się ze Stellą, żeby ona nie musiała wyjeżdżać, i moglibyśmy wszyscy
mieszkać razem.
- Dość tego, Alfie - wtrącił się Patrick. - Daniel i Stella muszą rozwiązać ten problem sami. Dzieci nie
powinny się do tego wtrącać.
- Ale Stella wyjeżdża, choć wiem, że kocha Daniela. - Alfie spojrzał na stryja z wyrzutem. - Dlaczego
nie chcesz mieć dzieci? Wiem od taty, że wasi rodzice ciągle się kłócili i nie mieli dla was czasu, ale ty
nie jesteś taki jak oni. Gdybyś miał dzieci ze Stellą, byłbyś dla nich superojcem.
Daniel spojrzał na Patricka bezradnie.
- Powiedz coś.
- Co mam powiedzieć? - spytał Patrick. - Uważam, że mój syn ma rację. Ty naprawdę byłbyś dobrym
ojcem.
- Gdybym miał dzieci, nie potrafiłbym ich wychować - wykrztusił Daniel, widząc, że nie może
152
SARAH MORGAN
liczyć na pomoc brata. - Popatrz, co zrobiłem, kiedy miałem się opiekować tobą i Posy. Podrapałem
twoją ulubioną płytę, zepsułem twój samochodzik. Pozwoliłem Posy pić sok na kanapie. Ta lista nie
ma końca. Czy muszę mówić dalej?
- Dzieci nie zwracają uwagi na takie sprawy. - Alfie spojrzał na Daniela szeroko otwartymi oczami. -
Dorośli nie muszą być doskonali. My chcemy tylko, żeby nas lubili i żeby byli z nami. A ty zawsze z
nami byłeś. Kiedy Posy zachorowała, zwolniłeś się ż pracy, żeby oglądać z nią filmy rysunkowe, a
wiem, jakie to jest nudne, bo ona lubi tylko programy dla małych dzieci. A kiedy wszystko szlo zle, też
byłeś przy nas. Nie odszedłeś tak jak mama. I karmiłeś nas, jak umiałeś, choć nie lubisz gotowania.
- Przecież sparzyłem cię w rękę i o mało was nie otrułem.
- Nie przejmuj się - mruknął Alfie. - Dostaniesz ode mnie na Gwiazdkę książkę kucharską...
Przepraszam, że na ciebie krzyczałem. Kiedy tata gdzieś wyjedzie, Posy i ja chcemy, żebyś się nami
opiekował.
Daniel poczuł ucisk w gardle.
- Muszę zapakować moje prezenty - oznajmił Alfie i wyszedł z kuchni.
- Dlaczego mamy tyle roboty? - Zmęczona nocnym dyżurem Stella sięgnęła po kolejną kartę choroby.
- W dzień Bożego Narodzenia na naszym oddziale powinien panować zupełny spokój. Przecież
wszyscy siedzą w domach i dobrze się bawią na łonie rodziny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]