[ Pobierz całość w formacie PDF ]

długich kości. Zacząłem je oglądać; nie znam na Księżycu zwierzęcia, z którego by mogły
pochodzić.
Schyliwszy się spostrzegłem między nimi zastanawiający przedmiot: był to kawałek gru-
bej, z jednej strony mocno zdartej blachy miedzianej, przypominającej kształtem szeroki nóż.
57
Serce zabiło mi gwałtownie; jeślim się nie mylił, jeśli to istotnie był przedmiot sztucznie ob-
robiony, to na Księżycu kiedyś, dawno przed naszym przybyciem, żyły już istoty rozumne...
Przypomniało mi się owo Miasto Umarłych, spotkane przed laty na Mare Imbrium, a pa-
miętne strasznym wypadkiem, który spowodował śmierć Woodbella. Odjechaliśmy wówczas
od tych skał, tak łudząco podobnych do ruin, w których niegdyś może rozbrzmiewało życie, i
nie przekonaliśmy się, czym były właściwie: przedziwną igraszką przyrody czy tez upiorem
grodu, zamarłego przed wiekami - a oto teraz znalazłem znowu rzecz zdającą się świadczyć o
istnieniu tutaj rozumnych stworzeń na długo, długo przed naszym przybyciem.
Zabrałem się do skrzętnych poszukiwań.
Zwiedziłem całą wyspę wzdłuż i wszerz, wchodziłem do skalistych grot u stóp pasma
wzgórz, ale nie znalazłem niczego, co by mnie mogło niewątpliwie przekonać o słuszności
mych przypuszczeń. Wprawdzie zdawało mi się, że w tej i owej grocie spostrzegam ślady
celowej pracy; na wybrzeżu niewielkiego stawku znalazłem dwa czy trzy kawałki skamienia-
łego korzenia, które miały na sobie jakieś niby narznięcia, a grobla, zmuszająca strumyk dr
rozlania się w staw, wyglądała tak, jakby była sztucznie zbudowana, w innej znów stronie
leżały na sobie głazy, jakby szczątek zwalonego muru; ale to wszystko mogło być zarówno
dziełem przypadku albo nierozumnych, ale przemyślnych zwierząt. Wszakże na Ziemi bobry
na przykład wznoszą ciekawe budowle...
Nie rozwiązałem tedy najważniejszej zagadki, ale w każdym razie wskutek dokonywa-
nych poszukiwań upewniłem się w mniemaniu powziętym od samego początku, że wyspa ta
jest pozostałością większego, zaginionego w morzu lądu i daje przybliżony obraz świata księ-
życowego i rozwijającego się na nim życia w epokach zamierzchłych, poprzedzających okres
obecny.
Nazwałem ten kraj Wyspą Cmentarną. Lubiłem tutaj często zawijać i patrzyć ze szczytu
wzgórza na rozciągające się dookoła, słońcem posrebrzone morze, pod którego falami zagi-
nęła prawdopodobnie reszta tego lądu - i życie, kto wie jak dziwne i bogate?
Przede mną na widnokręgu widniały szczyty dalekich wulkanów, nad którymi panował
chmurny, prawie nieustannie łuną nakryty, olbrzymi stożek Otamora. Morze szumiało,
wzdymając się przypływem ku leniwie pełznącemu po niebie słońcu, a ja - kołysany tym
szumem wielkim i szerokim, mającym w sobie coś z szelestu skrzydeł przelatujących eonów,
coś z tajemniczego głosu ludzkiej duszy, pogrążony w pół śnie, pół jawie - marzyłem o tym,
co na tym globie przeszło, może bez świadka myślącego - a bezpowrotnie...
Kiedy się tutaj życie rozpoczęło? Może wtedy Ziemia, zawieszona w mroznych prze-
stworzach, stygła dopiero na powierzchni, a słońce z powodu szybszego ruchu obrotowego
księżycowej bryły, który z wiekami zwolnił dopiero, szło razniej nad tutejsze lądy i morza,
znacząc bujnemu, budzącemu się życiu dnie i noce krótkie, szybko po sobie następujące, bez
mrozu i bez nieznośnego skwaru? Wówczas - i Ziemia nie stała nad straszliwą pustynią
śmierci, lecz krążyła po księżycowym niebie, wschodząc i zachodząc... Wówczas- może nie
było jeszcze wcale bezpowietrznej i bezwodnej pustyni?
Wszak wieki długie, niesłychanie długie wieki martwoty mogły na tej półkuli, która
zwróciwszy się raz stale ku Ziemi, straciła powietrze, a z nim wodę, zatrzeć tak dalece wszel-
ki ślad dawnego życia, że dzisiaj tak się wydaje, jakby pustynią była od początku świata?
Tomasz niegdyś to przypuszczał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •