[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Muszę posłodzić herbatę - mruknęła Ruby i wyszła do kuchni.
Trent nie poruszył się, tylko patrzył ukradkiem na Ranę. Domyślał się, że ona rozumie sytuację.
Od czasu do czasu zerkała w jego stronę. Cieszył się, że jest trochę speszona. Dobrze jej tak. A jak
on czuł się przez nią po południu?
Ruby wróciła, rozsiewając wokół charakterystyczny zapach ziołowej mieszanki z Tennesee.
Zegar wahadłowy w kącie tykał rytmicznie. Sztuczny śmiech aktorów banalnej komedii przerywał
niekiedy niezręczną ciszę.
Trent nie śledził uważnie akcji. Próbował zrozumieć, czemu Ana tak go intryguje. Kobiety, które
znał, dzieliły się na dwie grupy - te, z którymi miał ochotę się przespać, i te, z którymi był już w
łóżku. Dziewczyny z pierwszej grupy mogły jedynie awansować do drugiej.
Rzadko odrzucały względy, jakimi je darzył. Uważał to za oczywiste. Tak jak i to, że porzucał
wszystkie, gdy się znudził - wysokie i niskie, blondynki i brunetki, biedne i bogate.
Ana Ramsey nie była podobna do żadnej dziewczyny, jaką kiedykolwiek spotkał. Nie mógł
zrozumieć, czemu tak go rozpala. Jej pieszczota mogła być jednak przypadkowa. Ale stało się.
Oczywiście czuła się zakłopotana. Czemu się tak broniła? Dlaczego nie chciała pójść na całość?
Aną Ramsey należało mocno wstrząsnąć. Trent całym ciałem pragnął kobiety. Lokatorka ciotki
była teraz pierwszą kandydatką do wielogodzinnych zabaw w łóżku.
Sprawdził przynajmniej to, czego zawsze się domyślał. Nie umiał przyjaznić się z kobietą. Do
diabła z koleżeństwem! To wstrętne. Próbował, lecz nie udało mu się. Patrząc teraz na pannę
Ramsey, mógł myśleć tylko o tym, jak ona wygląda nago.
- Czy ona dobrze się czuje? - odezwała się nareszcie, choć unikała rozmowy przez cały wieczór.
- Czy Ruby dobrze się czuje? - powtórzyła, wskazując ruchem głowy starszą panią.
Trent spojrzał na ciotkę. Jak długo siedziała tak z głową opuszczoną na piersi? I dlaczego nie
usłyszał wcześniej głośnego chrapania? Był zbyt zajęty Aną!
Uśmiechnął się.
- Zdaje mi się, że wypiła o jedną herbatę za dużo.
Rana odpowiedziała mu uśmiechem, ukazując lekko zachodzące na siebie przednie zęby. Trent
dostrzegał ten drobny defekt.
- Zbudzimy ją? - spytała.
- Mogłaby poczuć się zakłopotana.
- Masz rację.
Rana wstała i wyłączyła telewizor. W pokoju zrobiło się ciemno. Podeszła do sofy, na której
siedziała Ruby. Trent podniósł się.
- Czy dasz radę zanieść ją do pokoju? - spytała Rana.
- Myślę, że tak..
Przez chwilę żadne z nich się nie poruszyło. Stali, patrząc na siebie w mroku. Ruby
pochrapywała w rytm tykającego zegara. Mieli wrażenie, że pokój staje się coraz mniejszy. Z trudem
oddychali.
Było im gorąco.
Młoda kobieta poruszyła się pierwsza, niwecząc czar tej chwili.
- Podniesiesz ją?
- Pewnie.
Trent cieszył się, że może wyładować energię. Rozsadziłaby go, gdyby nie znalazł dla niej ujścia.
Schylił się i podniósł ciotkę pozornie bez wysiłku. Skrzywił się.
Rana położyła mu rękę na plecach.
- Zapomniałam o twoim ramieniu. Nie powinnam prosić cię, byś ją niósł. Czy wszystko w
porządku? - zapytała troskliwie.
- Tak, nie martw się. Idz lepiej pościelić jej łóżko. - Spojrzał na dotykającą go rękę. Cofnęła ją
szybko.
Apartament Ruby znajdował się z tyłu domu. Był zagracony niezliczonymi bibelotami. Rana
zdjęła z łóżka wełnianą narzutę i rozłożyła pościel. Trent delikatnie położył ciotkę na łóżku.
Nie zbudziła się.
- Dziękuję. Rozbiorę ją - powiedziała Rana.
Był zaskoczony. %7ładna ze znanych mu kobiet nie zachowałaby się tak naturalnie w tej sytuacji.
Zawstydził się.
Przez całe popołudnie oskarżał pannę Ramsey o wszystko - od pruderii aż po wyrafinowanie i
bezwzględność.
Jeśli zareagował tak gwałtownie na jej dotknięcie, to cóż ona musiała odczuwać? Może
upokorzenie? A teraz ze zwykłej życzliwości chciała rozebrać i położyć do łóżka pijaną, starą
kobietę.
Trent doznawał nowego uczucia. Było tak silne, że bat się odezwać. Skinął tylko głową i wyszedł
z pokoju.
Gdy Rana opuściła apartament Ruby po kilku minutach, Trent czekał na nią w holu.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Nie zbudziła się.
Przeszli przez dom, po drodze gasząc światła. Gdy znalezli się przed drzwiami swoich pokoi,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]