[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprint. Czasami potrafię tak gnać całymi godzinami.
Oczywiście bolą mnie potem mięśnie i muszę się
długo moczyć w gorącej wodzie, ale i tak uwielbiam
tę prędkość, mimo wszystko.
Kolejne metry Harbor Boulevard zostawały w tyle.
Oddychałam równo, bez zadyszki. Mgła wisząca
w powietrzu kleiła się do ziemi kropelkami rosy.
Ręce chodziły mi jak tłoki, pomagając utrzymać
83
równowagę na nogach bijących w ziemię nożycowymi
ruchami. Ulica była jak wymarła, ani ludzi na
chodnikach, ani samochodów na jezdni. Na skrzyżowaniu
z Chapman Avenue skręciłam w prawo, mijając
szkołę średnią i dwuletnią uczelnię wyższą. Wyloty
kolejnych ulic migały mi w pędzie przed oczami.
Zręcznie omijałam latarnie, ławki na przystankach
i metalowe skrzynki, które chyba są potrzebne do sterowania
światłami na skrzyżowaniach. Chyba. W każdym
razie było ich sporo.
Nie musiałam uzupełniać płynów ani zatrzymywać
się, aby zaczerpnąć powietrza. Przepełniało mnie
wyjątkowe poczucie wolności. Mogłam biec i nie
czuć zmęczenia. W mieście zaległa cisza. Porywisty
wiatr szumiał mi w uszach.
Byłam biologiczną anomalią. Organizmem udoskonalonym
do granic absurdu. Kiedyś urządziłam
mężowi pokaz swojej siły, a on, zachwycony, nazwał
mnie superbohaterką.
Sierp księżyca wiszący na niebie przypomniał mi
o Kingsleyu Fulcrumie i jego lunarnej obsesji; właściwie
to zrozumiałe, że wilkołak fascynuje się księżycem.
Minęłam bezszelestnie całonocny sklepik
z pączkami. Cukiernik, młody Azjata, poderwał głowę,
wystraszony, ale nie zobaczył mnie już. Aromat
pączków był kuszący, chociaż nieco mdły.
Kingsley Fulcrum wilkołakiem?
84
Potrząsnęłam głową, śmiejąc się pod nosem. Przecież
to niedorzeczność. A jednak widziałam na własne
oczy& No właśnie, co? Widziałam Fulcruma.
Więc co się tutaj dzieje? Od kiedy hrabstwo Orange
jest azylem dla nieumarłych? Ciekawe, kogo jeszcze
mamy w okolicy. Skoro wilkołaki i wampiry naprawdę
istnieją, to może też innych nocnych stworów nie
należy wkładać między bajki? Może znalazłby się tu
jakiś ghul albo parę goblinów? A może mój trener
Jacky to w rzeczywistości stary, zrzędliwy irlandzki
leprekaun?
Uśmiechnęłam się do siebie.
Na myśl o Kingsleyu Fulcrumie zrobiło mi się
ciepło na sercu. Zaniepokoiło mnie to. Miałam przecież
męża i z racji tego nie powinnam myśleć ciepło
o żadnym innym facecie, nawet o takim, który jest
wilkołakiem.
Nie powinnam jeśli dalej chciałam mieć męża.
A chciałam. Bardzo, bardzo chciałam.
Być może chodziło o to, że poczułam więz z drugą
nadnaturalną istotą. Mieliśmy ze sobą wiele wspólnego.
Dwójka wyrzutków, dwa stwory podporządkowane
nocy każdy na swój własny sposób.
Gdy zauważyłam zbliżający się samochód, uskoczyłam
w boczną uliczkę, gdzie stały szeregiem same
stare domy. Grube gałęzie przesłaniały nocne
niebo. Wyostrzony wzrok, pozwalający widzieć
85
w ciemności, pomagał mi zręcznie omijać dziury
w chodniku i garby wypchnięte przez korzenie
drzew. W moich oczach ciemność była utkana miliardem
roztańczonych srebrzystych drobinek, zamieniających
mrok w nierzeczywisty, płynny, oblepiający
wszystko poblask.
Skręciłam w następną ulicę, potem w jeszcze jedną.
Wiatr skowytał mi w uszach. Tutaj zaczynała się
już mniej bezpieczna okolica; jej granicą była Bear
Street, łącząca się z większą ulicą o nazwie Lemon.
Ale ja akurat miałam w głębokim poważaniu złą sławę
Bear Street.
Bezgraniczną odwagę można niewątpliwie zaliczyć
do plusów życia po przemianie.
Nagle dał znać o sobie mój sygnał ostrzegawczy:
najpierw w uszach odezwało się ciche buczenie, po
którym, jak zawsze, przyspieszył mi puls. Czułam
wyraznie, jak serce obija się o żebra. To uczucie było
już na tyle znajome, że mogłam mu zawierzyć, więc
natychmiast zaczęłam szukać zagrożenia. I znalazłam
je, za najbliższym rogiem.
Z plamy cienia przede mną wyłoniły się sylwetki
trzech mężczyzn. Zwolniłam kroku, potem zatrzymałam
się całkowicie. Wtedy zza nisko zawieszonej
furgonetki zaparkowanej wprost na ulicy wyszło kolejnych
czterech. Tuż obok znajdowało się szkolne
boisko, puste i ciemne. Zupełnie jakbym odczytała
ich myśli, przed oczami stanęła mi prognoza najbliższych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]