[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No to zaczynamy.
Da³ znak Smitty emu i zszed³ bokiem przez krawêdx. Na pocz¹t-
ku przypomina³o to schodzenie po stromym, kamienistym wzgórzu
w pasie bezpieczeñstwa. Stawia³ stopy tak lekko, jak tylko potrafi³,
uwa¿aj¹c, ¿eby nie zachwiaæ ¿adnymi ska³ami, co by zasygnalizowa³o
jego nadejScie. Ale ju¿ po kilku krokach urwisko zrobi³o siê pionowe.
Dwa razy dotkn¹³ stopami Sciany, po czym min¹³ nawis skalny i wisia³
w zupe³nej ciemnoSci.
Smitty popuszcza³ linê o nie wiêcej ni¿ metr i za ka¿dym razem
lina wpija³a siê w klatkê piersiow¹ Indy ego. By³ jak marionetka,
dyndaj¹ca w mrocznych cieniach, czekaj¹ca, a¿ czarna kurtyna pod-
niesie siê i zacznie siê przedstawienie.
72
W dó³, w dó³, w dó³. Jego uwagê przyci¹gnê³o Swiat³o ogniska
obozowego. Dochodzi³o ze Srodka jednego z budynków w staro¿yt-
nym pueblo. ¯adna z budowli pod nawisem nie mia³a dachu, Swiat³o
wydobywa³o siê wiêc przez otwór, gdzie normalnie znajdowa³by siê
sufit, tworz¹c poSwiatê tak¹, jak s³abe migotanie flesza.
Rwietnie. Nie zobacz¹ go. Skierowa³ uwagê na stra¿nika. Jego
sylwetkê mo¿na by³o teraz ³atwo rozpoznaæ i Indy zauwa¿y³, ¿e mê¿-
czyzna jest odwrócony ty³em. Kolejny punkt na korzySæ m³odego
archeologa. Zastanawia³ siê, czy nie pojmaæ go i nie u¿yæ jako tar-
czy. Odrzuci³ ten pomys³. Nie wiedzia³, czy ci faceci mieli jakiekol-
wiek poczucie lojalnoSci w stosunku do towarzyszy. Gdyby obce im
by³y takie uczucia, groxba zastrzelenia stra¿nika nie da³aby ¿adnych
rezultatów. Poza tym stra¿nik móg³ go zdradziæ, zanim on sam ze-
chcia³by ujawniæ swoj¹ obecnoSæ.
Zaraz potem nastêpna mySl przysz³a mu do g³owy. A co, jeSli
Shannona i Marê uwiêziono w innym budynku? Je¿eli trzymano ich
gdzie indziej? W takim przypadku Indy mo¿e uzyska³by jakieS in-
formacje od stra¿nika. Wtedy pozostawa³oby tylko uciec z przyja-
ció³mi, zanim reszta zosta³aby zaalarmowana. To wygl¹da³o na du¿o
³atwiejsze wyjScie, ni¿ walka z nimi wszystkimi. Poza tym nie wie-
dzia³, jak wielu zbirów mia³ przeciwko sobie.
Nagle usta³o szarpanie. Czeka³ i ko³ysa³ siê na linie ze stopami
wci¹¿ jakieS dwa metry nad ziemi¹. Poczu³ lekkie szarpniêcie, ale
tym razem nie opuSci³ siê ani trochê w dó³ i wiedzia³, ¿e Smitty sy-
gnalizowa³, i¿ skoñczy³a mu siê lina.
By³oby jej du¿o wiêcej, gdyby Smitty znalaz³ drzewo, stoj¹ce
bli¿ej skraju urwiska. Indy emu nie pozostawa³o zbyt wiele do robo-
ty, móg³ w³aSciwie tylko wisieæ, a¿ zobaczy go stra¿nik. Poci¹gn¹³
za linê, ale nie przynios³o to efektu. Nie móg³ nawet daæ Smitty emu
znaku, ¿e chce byæ wci¹gniêty na górê. Po prostu Swietnie.
Podci¹gn¹³ siê trochê, po czym zawis³ na jednej rêce i zacz¹³
pracowaæ nad poluzowaniem pêtli. Gdyby móg³ siê z niej wySlizgn¹æ
i utrzymaæ siê na rêkach, spad³by z niewielkiej wysokoSci.
Zmieni³ rêce, gdy ta, która utrzymywa³a jego ciê¿ar, zaczê³a dr¿eæ
z wysi³ku, i pêtla znowu siê zacisnê³a na klatce piersiowej, wydusza-
j¹c powietrze z p³uc. Zaczeka³, a¿ odpoczn¹ mu ramiona i zacz¹³
wszystko od pocz¹tku. Tym razem uda³o mu siê poluzowaæ pêtlê
prawie do takiego stopnia, ¿e mo¿liwe by³o przeciSniêcie ramion.
Spróbowa³ przeci¹gn¹æ jedn¹ rêkê, ale druga nie wytrzyma³a ciê¿aru
cia³a i nagle lina zacisnê³a siê wokó³ jego szyi oraz lewego ramienia.
73
Stêkn¹³, gdy poczu³ straszliwy uScisk na gardle, kopn¹³ nogami
w skaln¹ Scianê i poci¹gn¹³ za linê woln¹ rêk¹. Nie móg³ zdj¹æ pêtli
z g³owy, a sznur naciska³ ju¿ na tchawicê. Filcowy kapelusz spad³
mu z g³owy i polecia³ w ciemnoSæ. Wreszcie po omacku natrafi³ rêk¹
na nó¿. W³o¿y³ go miêdzy gard³o i unieruchomione ramiê i zacz¹³
przecinaæ linê. Ju¿ prawie wypl¹ta³ siê ze sznurów, kiedy Smitty po-
ci¹gn¹³ mocno i ostrze przeciê³o Indy emu czo³o.
Smitty! Proszê, nie ci¹gnij. Nie teraz, b³aga³ bezg³oSnie.
Ci¹³ dalej desperacko, chc¹c jak najszybciej uwolniæ siê z liny.
JeSli Smitty zacznie go wci¹gaæ, to bêdzie koniec. Nigdy siê to In-
dy emu nie uda; albo upadnie, albo siê udusi. Ale Smitty zdecydo-
wa³ siê na ten w³aSnie krok. Podci¹gn¹³ towarzysza i sznur zacisn¹³
siê jeszcze bardziej. Indy ciê¿ko ³apa³ powietrze. Nagle lina wySli-
zgnê³a siê z r¹k Smitty ego; Indy spad³ jakieS trzy i pó³ metra w dó³.
Sznury na szyi pêk³y. Zwisa³ jeszcze przez chwilê na jednej rêce, po
czym zeskoczy³ na ziemiê.
Podniós³ g³owê, rozmasowa³ gard³o, zrobi³ g³êboki wdech i ro-
zejrza³ siê woko³o w poszukiwaniu stra¿nika lub ca³ej tej bandy. Nikt
go nie widzia³. Podczo³ga³ siê do kamiennej Sciany, zabieraj¹c po
drodze kapelusz, po czym ostro¿nie podniós³ siê na nogi. Spojrza³
w stronê, gdzie wczeSniej widzia³ stra¿nika. Poszed³ gdzieS, znikn¹³.
Mo¿e widzia³, jak Indy zwisa z urwiska, i uda³ siê po resztê. Ale to
nie by³o w tej chwili jedynym zmartwieniem Indy ego. Teraz droga
ucieczki zosta³a odciêta, chyba ¿e Smitty przywi¹¿e linê do drzewa
bli¿ej urwiska. Indy pomySla³, ¿e bêdzie siê o to martwi³ póxniej.
Odsun¹³ siê od Sciany. Jasny, t³usty ksiê¿yc w ostatniej fazie przed
pe³ni¹ wisia³ tu¿ nad drzewami. W jego Swietle stra¿nik przechadza³
siê po obrze¿ach siedziby skalnej. Indy odetchn¹³ nieco l¿ej. Teraz
nadesz³a pora, ¿eby dzia³aæ i tak te¿ uczyni³.
74
8. Strzelanina w Mesa Verde
Walcott zatacza³ siê w dó³ Scie¿ki prowadz¹cej do kanionu. Na szczê-
Scie tej nocy Swieci³ ksiê¿yc, ³atwo wiêc by³o pod¹¿aæ szlakiem. Nie za
bardzo móg³ iSæ w Swietle dziennym, a co dopiero w ciemnoSciach. Kiedy
upewni³ siê ju¿, ¿e Calderone opuSci³ miasto, wpad³ do knajpy i posta-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]