[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kto tam?
Drzwi siê otworzy³y i do pokoju wszed³ jakiS krzepki, siwow³o-
sy mê¿czyzna o gêstych w¹sach i zgrubia³ej skórze.
Doktor Jones, jak przypuszczam& i pani Jones. Jestem Jack
Fawcett mocno uScisn¹³ Indy emu d³oñ.
Pu³kownik Fawcett wyj¹ka³ Indy. Czy to naprawdê pan?
OczywiScie.
RzeczywiScie pan tu jest. Nie mo¿e pan sobie wyobraziæ, co
prze¿yliSmy.
Ale¿ tak, z pewnoSci¹ potrafiê to sobie wyobraziæ, Jones. Nie-
³atwo jest znalexæ to miejsce, a kiedy ju¿ tu jesteS, nie jest tak ³atwo
zrozumieæ, czyli przejSæ do porz¹dku dziennego nad tym wszystkim.
Co tu siê dzieje, pu³kowniku Fawcett? Dobrze siê pan czuje?
Jest pan wiêxniem? pyta³a Deirdre.
To wszystko s¹ dobre pytania, ale pozwólcie, ¿e ja zadam wam
jedno. Czy odk¹d tu jesteScie, ktoS was odwiedza³?
Tak, Amergin odpar³a Deirdre.
Wydaje mi siê, ¿e to siê jej Sni³o powiedzia³ ze Smiechem
Indy. Ja go nie widzia³em.
No tak, by to miasto zrozumieæ, trzeba uSwiadomiæ sobie, i¿
czasami, kiedy siê Sni, znajduje siê bardziej na jawie ni¿ zazwyczaj,
je¿eli to oczywiScie ma jakiS sens.
Indy zastanawia³ siê, o czym ten cz³owiek, do cholery, mówi.
Pu³kownik przypomina³ mu ojca, przynajmniej w sytuacjach, gdy star-
szy pan by³ w dobrym humorze. Fawcett mia³ na sobie workowate
spodnie i luxn¹ koszulê z wyciêciem w serek i przestronnymi kiesze-
niami. Materia³ by³ koloru p³owego i wygl¹da³, jak gdyby zosta³
182
wykonany z nie oczyszczonej bawe³ny, odznacza³ siê jednak pew-
nym po³yskiem.
Wydaje mi siê, ¿e wcale tego nie rozumiem powiedzia³ Indy.
Fawcett machn¹³ rêk¹.
Có¿, nie ma siê czym przejmowaæ. Ju¿ wkrótce wszystkiego
siê dowiecie.
Dlaczego pan nam po prostu nie powie? Nalega³ Indy.
W porz¹dku. Pamiêtacie, co napisa³em w swoim dzienniku
o tym, jak widzia³em miasto po znikniêciu Rae-li? To by³ sen.
O co panu chodzi? zapyta³ Indy.
Chodzi mi o to, Jones, ¿e ci ludzie wiele czynnoSci wykonuj¹
we Snie.
Ale czy Indy rzeczywiScie zabi³ Amergina? zapyta³a Deirdre.
Nie. Nie mo¿na zabiæ podczas snu, ale oni i tak uwa¿aj¹ to za
akt przemocy.
Ale ja nawet nie pamiêtam, ¿e to zrobi³em. Ca³y czas spa-
³em zaprotestowa³ Indy.
OczywiScie, ¿e pan spa³. A teraz, zanim posuniemy siê dalej,
oka¿my siê cywilizowanymi ludxmi i wypijmy herbatê. Brakuje im tu
wprawdzie gatunku earl grey, ale maj¹ pewien naprawdê dobry wywar
zio³owy. Pozwólcie pañstwo, ¿e pójdê zobaczyæ, co mi siê uda zdobyæ.
Proszê poczekaæ. Niech pan siê nie przejmuje herbat¹ drzwi
zatrzasnê³y siê, zanim Indy zdo³a³ je chwyciæ. Poci¹gn¹³ klamkê i wal-
n¹³ w drzwi. Cholera. Nie chcê ¿adnej herbaty. Chcê odpowiedzi.
Gdy Rae-la zakoñczy³a obrzêd oczyszczania i roztoczenia ochro-
ny, usiad³a na krzeSle w rogu pokoju Fawcetta. Zapach kadzid³a
owion¹³ j¹, przyprawiaj¹c o zawrót g³owy. Wcale ostatnio nie spa³a
i teraz natychmiast ogarnê³o j¹ straszne znu¿enie. Zamknê³a oczy.
Chcia³a zasn¹æ i Sniæ. By³a na to pora.
Moja droga. Herbata ci stygnie.
Fawcett pomySla³a. Siedzia³ przy drewnianym stole w jakimS
zagajniku.
Zajmowa³am siê tob¹ powiedzia³a Rae-la, podchodz¹c do
niego.
Zauwa¿y³em. Czujê, jak gdyby jakaS chmura unios³a siê z mo-
jej g³owy. Wiesz, ju¿ wkrótce odejdê.
Mam nadziejê odpar³a. Zrobiê, co w mojej mocy, ¿eby
Rada natychmiast wypuSci³a wasz¹ trójkê.
183
Nie liczy³bym na pozytywn¹ decyzjê Rady.
Rae-la poci¹gnê³a ³yk herbaty i zauwa¿y³a, ¿e na stole znajduje
siê dodatkowa fili¿anka.
Dlaczego s¹ trzy fili¿anki?
Zanim przysz³aS, zamierza³em zabraæ dwie z nich dla Jonesów.
Kiedy robi³aS swoje czary-mary, wpad³em do nich z krótk¹ wizyt¹.
Och, co siê sta³o?
Fawcett odstawi³ fili¿ankê.
Wygl¹da na to, ¿e twój przyjaciel Amergin odwiedzi³ ich i Jo-
nes go zastrzeli³.
Co takiego? Rae-la wiedzia³a, ¿e Indy nie by³ w stanie zra-
niæ Amergina podczas snu, ale skoro Indy mia³ broñ, oznacza³o to, i¿
podsun¹³ mu j¹ Amergin i sprowokowa³ ca³y incydent. Nagle wszyst-
ko zrozumia³a. By³a taka g³upia.
Jones nic z tego nie pamiêta powiedzia³ Fawcett. Zasuge-
rowa³em wiêc Deirdre, by ona nie zapamiêta³a mojej osoby. W ten
sposób Jonesowi powinno coS zaSwitaæ w g³owie.
Pu³kownik szybko uczy³ siê obyczajów Ceiby, ale Rae-la nie
zaaprobowa³a u¿ytej przez niego metody.
To tylko wywo³a zamieszanie.
Có¿, przypuszczam, ¿e bêdziesz musia³a wszystko wyprostowaæ.
W³aSnie sz³am, ¿eby siê z nimi zobaczyæ. Pora zabraæ ich na
spotkanie z Rad¹.
Dobry Bo¿e, zamierzasz naraziæ ich na ten koszmar?
Nie ma wyboru Rae-la odstawi³a szklankê, zamknê³a oczy
i zastanowi³a siê, co ma robiæ dalej. Nagle zobaczy³a ogamiczne li-
tery AE. Symbolizowa³ je prostok¹t podzielony na dziewiêæ czêSci
i przy³¹czony do prawej strony pionowej kreski. By³ to jedyny znak
ogamiczny który nie wi¹za³ siê z ¿adnym drzewem. W zamian za to
oznacza³ morze i podró¿. Podró¿ przez wodê. Rae-la uSwiadomi³a
sobie, co musi robiæ i wyjaSni³a to Fawcettowi.
Uspokój siê, Indy. Co siê z tob¹ dzieje? Na kogo wrzeszczysz?
Indy odwróci³ siê od drzwi.
Na Fawcetta. MySla³aS, ¿e na kogo? Na króla Anglii?
Na Fawcetta? O czym ty mówisz?
Mówiê o s³ynnym pu³kowniku Percym Harrisonie Fawcetcie.
Wiesz, o tym cz³owieku, który dopiero co wyszed³ z naszego poko-
ju, ¿eby przynieSæ dla nas herbatê.
184
Deirdre dziwnie na niego popatrzy³a.
Nie wyg³upiaj siê, Indy, nie odgrywaj scenek. Nie dzisiaj.
Chcesz mi wmówiæ, ¿e Fawcett nie sta³ tu, w tym pokoju przed
minut¹ i nie rozmawia³ z nami?
Nikogo tu nie by³o oprócz nas. Wyszed³eS z ³azienki i zacz¹³eS
waliæ w drzwi i wrzeszczeæ, ¿e nie chcesz herbaty, tylko odpowiedzi.
Nie s³ysza³aS, ¿e ktoS puka³ do drzwi?
Deirdre potrz¹snê³a g³ow¹.
Indy wskaza³ na pod³ogê przed drzwiami.
Popatrz, Swie¿e Slady.
Deirdre schyli³a siê i dotknê³a ich.
Nie wiem, jak siê tutaj znalaz³y, chyba ¿e ktoS wszed³ do po-
koju, kiedy jeszcze spaliSmy. Albo&
Albo co?
Deirdre wsta³a.
Mo¿e w dalszym ci¹gu Spimy i w³aSnie przySni³o siê nam, ¿e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]